REKLAMA

Zadymiarzy Legii wyszkolili byli policjanci

Rafał Pasztelańs, źródło: Wprost - Wiadomość archiwalna

Bandyci, którzy w barwach Legii Warszawa zdemolowali stadion w Wilnie, to w znacznej części "żołnierze" warszawskich gangów: mokotowskiego, żoliborskiego i pruszkowskiego. To nie jednostkowy przypadek. Bojówki chuliganów w Polsce przechodzą regularne szkolenia, działają w ramach zorganizowanych grup przestępczych i stosują mafijne metody w walce z fanatykami innych drużyn. - pisze dzisiejszy Wprost.
Turyści i Teddy Boys
"Nasze sympatie: (...) bandyci, dilerzy, gangsterzy, przemytnicy, złodzieje" - taką deklarację składają w Internecie członkowie chuligańskiej bojówki Teddy Boys. O ile jej członkowie twierdzą, że interesują ich tylko umówione bójki, o tyle druga grupa szalikowców - Turyści - ma opinię kompletnie zdegenerowanej. To ją wymienia się jako organizatora wileńskiej demolki. Teddy Boys i Turyści to oficjalne bojówki szalikowców Legii, odpowiedzialne za ustawione pojedynki i zadymy na meczach wyjazdowych warszawskiej drużyny. Wielu z nich to niżsi rangą członkowie gangów.
Z informacji operacyjnych policji wynika, że w Polsce 50-70 proc. stadionowych chuliganów jest powiązanych z grupami przestępczymi. - Gangi chętnie rekrutują chuliganów jako tzw. silnorękich. Młodzi, napakowani i brutalni bandyci przydają się, gdy trzeba postraszyć nie płacących haraczy lub w czasie spotkań z konkurencyjnymi bandami - tłumaczy oficer Komendy Głównej Policji.

Szkoleni przez antyterrorystów
Chuligani przechodzą regularne szkolenia bojowe, m.in. pod okiem policjantów. Jak ustaliliśmy, grupa Teddy Boys ćwiczyła sztuki walki pod okiem byłego antyterrorysty. Funkcjonariusz szkolił bandytów już cztery miesiące po zwolnieniu z policji. - Pseudokibice nawet nie kryli, że nowe umiejętności są im potrzebne podczas zadym. Ten sam policjant ćwiczył też zresztą znanego pruszkowskiego gangstera o pseudonimie Sproket - twierdzi nasz informator. Taktyki ataków stadionowi bandyci uczą się także od kolegów z "miasta". Przed kilkunastoma miesiącami w stolicy trwała wojna bojówek Polonii i Legii. Chuligani zachowywali się jak rasowi gangsterzy. - Potrafili śledzić przeciwnika przez kilka tygodni i w dogodnej sytuacji porwać go z ulicy. Wrzucali ofiarę do samochodu, przewozili do meliny i tam godzinami torturowali. Szalikowcy wywozili oponentów do lasu, gdzie biciem wymuszali adresy innych znienawidzonych chuliganów - opowiada warszawski policjant.

Bandyckie zachowanie psudokibiców doprowadziło do sytuacji, w której część prokuratorów traktuje stadionowych chuliganów jak członków gangu. Uznają, że skoro chuligani organizują swoje zadymy, przygotowując broń i narkotyki, podpadają pod artykuł kodeksu karnego dotyczący działania w zorganizowanej grupie przestępczej. Grozi za to do pięciu lat więzienia.

Zarobek na szalikowcach
Mafia nie tylko werbowała chuliganów, ale też szukała sposobów, jak za ich pomocą zarobić. W 2002 r. odbyło się spotkanie kilku liderów warszawskiego półświatka. - Piotr J., ps. Krajniak, powiedział, że jest szansa zarobienia kilkuset tysięcy złotych, jeżeli przejmie się kontrolę nad kibicami. Każdy z nas miał tylko przekazać swoim ludziom, że mają pilnować, by na stadionie Legii nie dochodziło do burd - opowiada jeden z uczestników spotkania. Szefowie grup przestępczych liczyli, że w ten sposób przejmą dotacje dla Stowarzyszenia Kibiców Legii Warszawa. Byli przekonani, że jeśli zaprowadzą spokój na trybunach, będą mogli się zgłosić do sponsorów klubu z żądaniem haraczu. Krajniak nie dożył realizacji planu - zginął podziurawiony kulami w listopadzie 2002 r. Gangsterzy ostatecznie dogadali się z chuliganami. W efekcie skończyły się zadymy na stadionie w Warszawie, ale nie na stadionach innych drużyn, znienawidzonych przez warszawskie bojówki. Na wyjazdach chuligani mogą się wyżyć, ryzykując "tylko" kłopoty ze strony policji i prokuratury, ale nie półświatka, z którym żyją w komitywie. - Związani z mafią dilerzy regularnie zaopatrują kibiców Legii w amfetaminę i marihuanę - opowiada Jarosław S., ps. Masa, świadek koronny, który pogrążył gang pruszkowski.

Sami przedstawiciele kibiców przyznają, że mieli kontakty z gangsterami. Zaprzeczają jednak, by miały one charakter przestępczy. Andrzej Piórkowski, zwany Bosmanem, prezes Stowarzyszenia Kibiców Legii Warszawa, nie ukrywa, że znał Krzysztofa K., ps. Nastek. To boss grupy śródmiejskiej, odpowiedzialny za wymuszanie haraczy i handel narkotykami, który został zastrzelony w 2005 r. na klatce schodowej swojego bloku. Było o nim głośno w 2000 r., gdy wyszły na jaw jego bliskie kontakty towarzyskie z byłym ministrem sportu Jackiem Dębskim. - Nastek mieszkał na moim osiedlu i to wszystko. Nie interesowało mnie, czym się zajmuje. Znałem też Jacka Dębskiego, ale spotykałem się także z innymi politykami, na przykład z Ryszardem Czarneckim - mówi Piórkowski. Kategorycznie zaprzecza, aby on i prawdziwi kibice mieli związki z półświatkiem. - Nie mogę jednak odpowiadać za to, kto przyjdzie na stadion - dodaje.

Kara za bandytów
W środę 11 lipca Komisja Dyscyplinarna UEFA orzekła kary dla Legii Warszawa za skandaliczne zachowanie chuliganów w Wilnie. W przerwie meczu legionistów z Vetrą Wilno (w rozgrywkach o puchar Intertoto) szalikowcy wbiegli na boisko i stoczyli regularną bitwę z policją. Zamieszki przeniosły się na ulice miasta. UEFA wykluczyła Legię z tegorocznej edycji europejskich pucharów. Ta sama kara spotka klub jeszcze przez jeden sezon, jeśli w ciągu pięciu najbliższych lat zakwalifikuje się do tych rozgrywek.
Niewykluczone, że rodzimi szalikowcy będą mieli w przyszłości znacznie utrudnione zadanie. Proponowane przez resort sprawiedliwości zmiany w kodeksie karnym zakładają m.in. wprowadzenie dla karanych pseudokibiców zakazu wstępu na imprezy masowe, w tym na wszystkie mecze. Sąd będzie mógł dodatkowo nałożyć zakaz opuszczania kraju, na przykład w czasie rozgrywek międzynarodowych.

Autor: Rafał Pasztelańs

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.