Grzelak czy Chinyama?
Choć Bartłomiej Grzelak w sześciu ligowych spotkaniach wychodził na murawę od pierwszej minuty, to zaledwie raz rozegrał mecz w pełnym wymiarze czasowym. Regularnym zmiennikiem napastnika Legii jest Takesure Chinyama. Identycznie było i tym razem. Niespełna 25-letni zawodnik pojawił się na murawie w 64. minucie potyczki z Widzewem i znacznie ożywił poczynania legionistów, czego efektem był gol w 70. minucie.
Na pomeczowej konferencji prasowej nie brakowało pytań dlaczego Chinyama nie grał od samego początku, skoro prezentował się na murawie tak dobrze. - Uważam, że i Bartek Grzelak i Takesure Chinyama to zawodnicy, którzy mogą dać nam bardzo dużo dobrego. Najlepszym wyjściem byłoby wystawienie obu zawodników, ale my staramy się grać na swój sposób. - zaczął tłumaczyć Jan Urban. - Nie uważam, że gra dwoma napastnikami sprawi, że będziemy stwarzali więcej sytuacji pod polem karnym rywali i stąd taka, a nie inna decyzja. - wyjaśnił trener Legii, po czym dodał. - Po meczu łatwo powiedzieć, że Chinyama gdyby grał od początku zrobiłby dużo więcej, ale to wiemy dopiero teraz, po fakcie, po meczu. Natomiast w moim odczuciu Bartek starał się i grał bardzo dobrze. Może jedynie za bardzo chciał pokazać, że przeciw Widzewowi strzeli bramkę i wdawał się w niepotrzebne dryblingi. - stwierdził szkoleniowiec. - Z kolei wejście Chinyamy w tym, a nie innym momencie spotkania mogło być również pozytywnym impulsem dla piłkarza. Mogło spowodować, że Takesure właśnie chciał się pokazać z jak najlepszej strony i tym samym powalczyć o wyjściowy skład na kolejny mecz. - wyjaśnił swe decyzje opiekun Legii.
Dodajmy, iż przeciw Widzewowi Chinyama strzelił swoją trzecią bramkę w tym sezonie. Był to siódmy występ napastnika Legii, który dotychczas przebywał na murawie 393 minuty. Z kolei jego rywal do ataku, Bartłomiej Grzelak ma na koncie dwa trafienia w sześciu ligowych potyczkach, na które się złożyło łącznie 415 minut. Z tym, że warto pamiętać, że oba gole Grzelaka dały Legii sześć punktów (1-0 z Dyskobolią oraz 1-0 z ŁKS Łódź).
Bartłomiej Grzelak i Takesure Chinyama w akcji - fot. Piotr Galas