REKLAMA

Grosicki: Doping taki, że aż ciarki przechodziły

Fumen i Tomek Janus, źródło: własne - Wiadomość archiwalna

Protest kibiców Legii trwa od początku tegorocznych rozgrywek. Nawet mecz z Widzewem nie sprawił, że cały stadion prowadził regularny doping. Dopiero w 85. minucie "Żyleta" ryknęła tak, jak tradycja nakazuje. Najpierw jednak pod koniec pierwszej połowy trybuny na Łazienkowskiej opustoszały jako wyraz sprzeciwu wobec decyzji działaczy Orange Ekstraklasy. Reakcje na wydarzenia na trybunach były różne.
"To jest trudna sytuacja. Zawodnicy tracą koncentrację, nie wiedzą co się dzieje na boisku. To wygląda dziwnie. Nie chciałbym tego komentować, ale dobrze by było, żeby takich sytuacji nie było na stadionach. Owszem, to jest jakaś forma rozmowy fanów z działaczami." - stwierdził po meczu trener Widzewa, Marek Zub.
Jan Urban kolejny raz podkreślił, że doping kibiców ma naprawdę duże znaczenie dla piłkarzy. "Nie ulega wątpliwości to, że wpływ na grę ma również atmosfera na trybunach. W pewnym momencie obie drużyny mogły czuć się jak na sparingu." - powiedział szkoleniowiec Legii.

Gotowy na takie odczucia był kapitan drużyny, Aleksandar Vuković. "Wiedzieliśmy, że to może nastąpić i byliśmy w pewnym sensie na to przygotowani. Owszem, było dziwnie, ale poradziliśmy sobie. Zawodnik stara się koncentrować na tym co się dzieje na boisku, a tylko kątem oka zerka co ma miejsce poza murawą." - wyjaśnił "Vuko".
Bardzo entuzjastycznie wypowiadał się Kamil Grosicki po tym co usłyszał w końcówce spotkania. "Pod koniec meczu, gdy ryknęła "Żyleta", to aż mnie ciarki przeszły po plecach. Muszę przyznać, że byłem w szoku. Mam nadzieję, że klub i fani szybko się dogadają. Doping naszych kibiców to przecież coś niesamowitego." - podkreślił młody legionista.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.