REKLAMA

Spokojnie, to tylko awaria

źródło: Życie Warszawy - Wiadomość archiwalna

Spotkanie w Kielcach miało dwóch bohaterów. Negatywnego – sędziego Grzegorza Gilewskiego i pozytywnego – Jakuba Rzeźniczaka. Pierwszy nie podyktował rzutu karnego, ten drugi był najlepszym piłkarzem Legii na boisku. Korona przerwała serię siedmiu zwycięstw Legii.
Dyrektor sportowy Mirosław Trzeciak nie widzi powodów do niepokoju. Uspokaja, że zespół nie znajduje się w żadnym dołku.
19. minuta meczu Kolporter Korona – Legia (1:0). Edson uderza piłkę głową. Ta trafia w rękę Marcina Drzymonta, a sędzia dyktuje... rzut rożny.

Po meczu Drzymont stwierdził, że piłka trafiła go w klatkę piersiową, zaś Gilewski uważał, że zagranie ręką nie było celowe. W powtórkach telewizyjnych widać, że piłka trafiła w rekę zawodnika Korony stojącego pół metra od swojej bramki. Rzut karny i czerwona kartka dla piłkarza Korony – taka powinna być decyzja arbitra.
Po meczu w kuluarach narzekano na pracę sędziego. Twierdzono wręcz, że wypaczył wynik meczu.
– Zapowiadał się na dobrego sędziego. Ale od kiedy został arbitrem międzynarodowym, zadziera nosa i popełnia w meczu błędy – słyszeliśmy w kuluarach.

– Gilewski studiował razem z Maciejem Skorżą. Są dobrymi kolegami jeszcze z czasów młodości w Radomiu. Może chciał pomóc przyjacielowi? Z pewnością nie wziął pieniędzy ani upominków – twierdzi nasz informator.
Czy Gilewski naprawdę chciał pomóc trenerowi prowadzącemu najgroźniejszego konkurenta Legii do mistrzowskiej korony
– Maciejowi Skorży z Wisły Kraków? Być może popełnił nieświadomie błąd. Tego zapewne nigdy się nie dowiemy. Faktem jest jednak, że radomski arbiter wypaczył wynik meczu w Kielcach.

„Rzeźnik” odżył

Drugim bohaterem, zdecydowanie bardziej pozytywnym, był z pewnością Jakub Rzeźniczak. 21-letni piłkarz zagrał chyba swój najlepszy mecz w ekstraklasie. Od kiedy trener Legii Jan Urban przestawił go na pozycję prawego obrońcy, wychowanek Widzewa spisuje się wyśmienicie.
– Kuba spisał się bardzo dobrze. Pochwała za to, że się nie załamał. Rozpoczął sezon w Młodej Ekstraklasie, później siedział na ławce rezerwowych, a teraz wskoczył do pierwszego składu. Pokazał charakter, ale przecież jeszcze jeden czy dwa sezony temu jemu także przytrafiały się szkolne błędy – chwali Rzeźniczaka asystent Urbana, odpowiedzialny za pracę z młodzieżą, Jacek Magiera.
Sam Kuba nie chciał oceniać swojej gry. Był zdenerwowany na Gilewskiego, że ten nie podyktował rzutu karnego.

– Zagranie ręką było ewidentne. Sędzia powinien podyktować „jedenastkę” i ukarać piłkarza Korony czerwoną kartką. Jestem przekonany, że mecz inaczej ułożyłby się i nie wracalibyśmy z Kielc bez punktu – mówi „Rzeźnik”. – Do rewelacyjnej formy jeszcze mi daleko. Czeka mnie dużo pracy. Uwierzyłem w siebie, bo trener dał mi szansę gry w czterech ostatnich meczach. Chciałbym grać jeszcze lepiej, częściej włączać się do akcji ofensywnych. W końcówce drugiej połowy meczu z Koroną brakowało mi już sił. A wtedy były mi najbardziej potrzebne. O kryzysie zespołu nie ma jednak co mówić. Gdybyśmy wykorzystali 20 procent sytuacji, wygralibyśmy mecz. Jestem przekonany, że po porażce nie wpadniemy w żaden dołek. To przecież dopiero nasza pierwsza przegrana. Mamy mocny zespół i wygramy kolejny mecz, by rozpocząć następną passę zwycięstw – zapewnia młody obrońca.

Trzeciak zachowuje spokój

– Kiedyś musieliśmy przegrać – stwierdził po meczu w Kielcach kapitan Legii Aleksandar Vuković.
Legia na początku sezonu miała łatwiejszych rywali. W siedmiu meczach praktycznie tylko mistrz Polski Zagłębie Lubin mógł nawiązać rywalizację z niezwykle pewnie i skutecznie grającymi podopiecznymi Jana Urbana. Pierwszy test Legia zdała (2:0 w Lubinie), drugi, z Koroną, oblała, bo przegrała. Czy drużyna się załamie? Przechodzi kryzys?

– Zawsze coś może się załamać, pęknąć. Ale nie ma powodów do podnoszenia alarmu. Legia zagrała dobrze, piłkarze stworzyli sporo sytuacji podbramkowych. Bardziej zasłużyła na zwycięstwo niż Korona. Piłka jednak nie chciała wpaść do siatki, zabrakło nam też trochę szczęścia – mówi dyrektor sportowy i wiceprezes KP Legia Mirosław Trzeciak. – Okazało się, że do siedmiu spotkań wygranych wystarczyło dołożyć jedną porażkę i mamy tylko jeden punkt przewagi nad Wisłą. Teraz możemy, mimo trudnych rywali, znów wygrać siedem spotkań z rzędu. Media rozliczają zespół z wyników. Trenerzy natomiast z gry, zaangażowania, realizacji założeń taktycznych. A do tego po meczu w Kielcach sztab szkoleniowy nie miał zastrzeżeń. Zdaję sobie sprawę, że niektórzy piłkarze, jak Kuba Rzeźniczak, mogą czuć zmęczenie w końcówce meczu. Akurat on w ostatnim miesiącu przebywał najwięcej minut na boisku, grając w młodzieżowej reprezentacji Polski i w Legii.

– To naturalne, że jedni grają więcej, a inni mniej – kontynuuje Trzeciak. – Jedni czują zmęczenie wcześniej, inni później. Ale trenerzy monitorują organizmy piłkarzy i wyciągają wnioski. Na razie nie ma więc powodów do niepokoju. Trener Liverpoolu Rafael Benitez twierdzi, że nigdy nie jest szczęśliwy. Ja jestem zadowolony z postawy zawodników i pracy sztabu szkoleniowego – zakończył Mirosław Trzeciak.
O tym, czy dyrektor ma rację, przekonamy się w ciągu dwóch najbliższych tygodni. W piątek Legia gra u siebie z PGE GKS Bełchatów, zaś po kolejnych ośmiu dniach w Poznaniu z Lechem.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.