Tydzień wg "Rado"
Trzy gole w cztery dni to wyczyn godny pochwały. Szczególnie, gdy jego autorem jest pomocnik. W kończącym się tygodniu sztuki tej dokonał Miroslav Radović. Po meczu z Bełchatowem Serb miał więc powody do radości. „Mocno pracowałem, żeby wyjść z dołka. Trochę się załamałem, gdy usiadłem na ławce rezerwowych. Wszystko jest już jednak dobrze. Odżyłem psychicznie” – zapewnia „Rado”.
Pierwsze mocne uderzenie w tym tygodniu Radović zaliczył w Nowym Sączu. Dwukrotnie pokonał bramkarza gospodarzy i był najlepszy na boisku. „Taki mecz był mi potrzebny. Potrzebuję kilku spotkań, żeby znów nabrać pewności w grze. Na razie mi jej brakuje, ale wierzę, że już niedługo się to zmieni” – deklarował Serb. Szybko okazało się, że wie, co mówi.
W meczu z Bełchatowem znów był wyróżniającą się postacią. Pierwszy raz zagrał razem z Kamilem Grosickim. Razem zdominowali grę skrzydłami. Po meczu bardziej zadowolony mógł być jednak Radović, który w 39. minucie ubiegł Piotra Lecha i wpakował piłkę do siatki. „Ten sezon nie zaczął się dla mnie najlepiej. Czuję się już jednak lepiej i zapewniam, że zobaczycie jeszcze starego Rado” – promieniał po meczu Serb.
fot. Mishka i Piotr Galas