REKLAMA

W innej bajce, na łopatkach

Linc - Wiadomość archiwalna

W ostatnich dniach głos zabrał Mariusz Walter. Właściciel Legii wypowiada się nieczęsto, więc gdy już zabierze głos, to jest to szeroko komentowane przez wszystkich kibiców. W końcu, w chwili obecnej, to właśnie od tej osoby zależy wizerunek warszawskiego klubu - przynajmniej tak mi się do tej pory wydawało. Analizując wypowiedzi wiceprezesa ITI, udzielone Dziennikowi i Przeglądowi Sportowemu, nasuwa się kilka nieciekawych wniosków.



"Legii potrzebujemy dla tzw. kontentu, dla treści, dla widowiska." - mówił w wywiadzie Walter. Czyli już wiemy, po co ITI jest Legia. Ale czy tym samym jest dla kibiców? Właściciele Legii przyjęli błędne założenie, że dla kibiców liczy się tylko wynik sportowy - przyznał Walter. To oznacza, że przez 3,5 roku nie przeanalizowali środowiska ludzi, którzy od pokoleń oglądają mecze na Łazienkowskiej, że od ponad 3 lat właściciele Legii działają po omacku - i to właśnie przyznał sam właściciel. A skoro to przyznał, to pytanie brzmi: co zamierza z tym zrobić?



"Są trzy elementy, które będą decydować o sukcesie klubu. Pierwszy to poziom sportowy zespołu, który nie będzie tępym kolekcjonerem punktów, zapewniającym niewiele emocji. Drugi to jest dom, czyli stadion Legii i jego tradycja. I trzeci - kibice." - powiedział Walter. Przeanalizujmy więc te trzy czynniki względem ostatnich lat:



Poziom sportowy

"Łyżką, a nie chochlą" - sztandarowe hasło, które - jak się okazuje z biegiem czasu - z założenia miało chyba usprawiedliwiać wszystkie przyszłe niepowodzenia. A tych niepowodzeń sportowych nie brakowało. "Liga Mistrzów w trzy lata" - obietnica niespełniona. Legia raz zdobyła mistrzostwo Polski. Od 10 lat nie potrafi wygrać Pucharu Polski, a występy na arenie międzynarodowej można streścić w pięciu zdaniach. Czy więc poziom zespołu jest w jakimkolwiek stopniu wyższy, niż ten, który mieliśmy 3, 5 czy 7 lat temu? Moim zdaniem ani trochę.



Legia miała być budowana w oparciu o system sprowadzania młodych zawodników. Swój czas miało kilku dyrektorów sportowych. Była wizja rozdzielenia stanowiska dyrektora od trenera, potem połączono je w osobie Dariusza Wdowczyka, by na koniec znów rozdzielić. Mariusz Walter mówi, że polityka hiszpańska będzie spokojnie realizowana. Czy to jakaś nowość? Czy inaczej było w poprzednich sytuacjach? "Panowie Urban i Trzeciak dali nam poczucie pewnej wspólnoty myślenia o tym przedsięwzięciu." Prawdziwe pytanie brzmi: do kiedy? Każda z wcześniejszych osób miała pełne poparcie i zaufanie. Zawsze do czasu.



Jedynym wymiernym sukcesem obecnej Legii jest brak długów, dużo lepsze zaplecze i gwarancja jutra, zarówno dla piłkarzy, jak i pracowników. Za to ITI należy się szacunek, ale czy to zwalnia od myślenia? Po ponad trzech latach piłkarze usłyszeli od właściciela, że... mają jeszcze 2,5 roku na osiągnięcie poziomu Wisły Kraków (sic!). Przepraszam, jakiego poziomu?! Na jakim to poziomie sportowym jest Wisła, że Legia miałaby ją gonić? Wiślacy w ostatnim sezonie zajęli 8. miejsce, a Legia była na pudle. W meczu Wisła-Legia w drużynie gospodarzy w podstawowym składzie wystąpiło dziewięciu Polaków, w Legii trzech. Wisła przewyższyła Legię po prostu doświadczeniem, zgraniem i aktualną formą - to się przecież zdarza. Nie była to jednak różnica klasy czy poziomu. Poza tym, należy pamiętać, że pełną odpowiedzialność za obecną grę Legii można już "zwalić" na nowych właścicieli, bo w ciągu ostatnich lat drużyna uległa całkowitej przebudowie, a nadal nie mamy napastnika z prawdziwego zdarzenia. Przez Legię za grube pieniądze przewinęły się natomiast takie "gwiazdy" jak Junior, Elton, Hugo. O ucieczce Moussy Ouattary z litości już nie będę się rozpisywał...



Stadion i tradycja

Legia jest w przeddzień budowy nowego stadionu. Ten "przeddzień" trwa od dobrych kilku lat. Teraz ruszył już przetarg, ale kiedyś też już ruszył i skończyło to kompletną klapą. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że jeżeli ten stadion nie powstanie, to sponsor z Legii zniknie tak szybko, jak się pojawił. A kibice pozostaną - bo są wierni tradycji. Wierni nie tylko pod kątem marketingu. KP Legia zdaje się tego kompletnie nie pojmować i żongluje tradycją na wygodne dla siebie sposoby. Ta żonglerka przyniosła na przykład zmianę tradycyjnego herbu, z którym identyfikowali się wszyscy kibice (bez wyjątku). Cel? Jeden - zarobić na pamiątkach. Czy było warto? Minęły trzy lata, a prezes Walter wstydzi się powiedzieć ile na tym interesie zarobił. Wnioski? Cóż, pewnie jak zwykle winni są kibice... "Stadion zrujnowany, liczba miejsc na trybunach ograniczona" - czyżby? Tak można by powiedzieć, gdyby od 3 lat na każdym spotkaniu był komplet. A obecnie z meczu na mecz dookoła siebie widzę coraz więcej wolnych krzesełek.



Kibice

Klub i kibice to jeden organizm. Tymczasem klub zachowuje się tak, jakby ci drudzy nie byli mu do niczego potrzebni - to chyba zasada: odetnijmy sobie nogę, szybciej dobiegniemy do mety. Ale żeby nie było... czasami fani są potrzebni np. gdy trzeba było lobbować w sprawie nowego stadionu, albo zapobiec wbiegnięciu na murawę podczas mistrzowskiej fety. Gdy jednak nie udało się przeciwdziałać takiemu wbiegnięciu w Wilnie, no to kibice (nie chuligani!) zostali odstrzeleni jako pierwsi. Tak się nie robi, bo za taką głupotę do dnia dzisiejszego płacą wszyscy. Jak po takich decyzjach mówić o jakimkolwiek zaufaniu w obustronnych stosunkach? Jak funkcję dyrektora do spraw bezpieczeństwa i relacji z kibicami może pełnić ktoś taki jak Stefan Dziewulski? Kto wie czy to jest właśnie przyczyną tego, iż prezes Walter mówi o dilerach, narkomanach, złodziejach, gangach, mafiach... chwaląc się kibicami klubu całej Polsce w każdym wywiadzie. A może pracownicy klubu, relacjonując szefowi sytuację na Legii kłamią tak, jak pan Ostrowski w sprawie rzekomo nieistniejącego pisma-donosu?



I jeszcze jedno. W wywiadzie Mariusz Walter powiedział: "Wierzę, że takie zachowanie kibiców jak podczas ostatniego meczu w Krakowie będzie możliwe także w Warszawie. Może kibice zrozumieją, że ich liderzy prowadzą ich nieodpowiednią ścieżką." Czysta hipokryzja. Czy pan Walter zapomniał, że właśnie taki doping i zachowanie kibiców było gdy przejmował Legię? A może pan Walter nie dostrzegł kilkudziesięciu rac na głównej trybunie stadionu Wisły? Tudzież nie słyszał co najmniej kilku wulgarnych przyśpiewek o swoim klubie? A może to po prostu bolało mniej, niż "mordo ty moja"?

To, co w chwili obecnej jest na Wiśle, w Warszawie jest eliminowane. I doping, i oprawy, i race i... kibice. Przykre.



Na łopatkach...

Nie da się usprawiedliwiać wszystkich byłych, obecnych i przyszłych klęsk Legii słowami "Wilno", "chuligani". To raczej pokazuje bezsilność, brak koncepcji, brak planu i przede wszystkim brak kompetentnych ludzi do zarządzania Legią Warszawa. Legia to nie jest zwykłe przedsiębiorstwo. Kibice to nie są tylko klienci. Klient raz może być, a drugi raz wybierze produkt konkurencji. Z kibicem tak nie jest - on wybrał swoją miłość raz na całe życie. Jeżeli ów fan poczuje się niepożądany na Łazienkowskiej, to nie zostanie nikt. Bo kto ma przyjść na "szary" ligowy mecz z Ruchem Chorzów w sytuacji, gdy Legia traci 8 punktów do lidera, jak nie fanatyk zakochany w Legii Warszawa? Miłośnicy pięknej piłki wybiorą raczej transmisję jednej z zachodnich lig w telewizji.



Coraz więcej osób ma dość obecnej sytuacji - część wini klub, część wini kibiców, ale wszyscy widzą to samo - obraz nędzy i rozpaczy na meczach przy Łazienkowskiej. 2,5 tysiąca na sparingu z Borussią, 1,5 tys. na meczu z ŁKS-em. Czy do końca rundy będzie lepiej? Nie sądzę.



I na koniec, cytat z Mariusza Waltera: "Jestem z zupełnie innej bajki, ale weszliśmy w to. Nie mamy zwyczaju rezygnować z nowych przedsięwzięć, leżąc na łopatkach." - słowa szczere i prawdziwie.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.