REKLAMA

Legia znowu strzela w lidze

Fumen, źródło: własne - Wiadomość archiwalna

Nareszcie! Po ponad miesiącu piłkarze Legii wreszcie zdobyli komplet punktów, strzelili w końcu minimum jedną bramkę i co ważniejsze sami nie dali sobie wbić gola w ligowej potyczce. Ostatni raz w ligowym meczu trafił do siatki Takesure Chinyama ustalając tym samym wynik spotkania z GKS Bełchatów na 4-1. Od tamtego meczu podopieczni Jana Urbana nie potrafili pokonać kolejno bramkarzy Lecha, Odry oraz krakowskiej Wisły. Strzelecką niemoc przerwał dopiero Edson.
Brazylijczyk w 9. minucie otrzymał podanie od Rogera Guerreiro, po czym zdecydował się na uderzenie z dystansu. Opadająca tuż przed bramką prześlizgnęła się pod rękoma interweniującego Sebastiana Nowaka i na Łazienkowksiej fani mogli cieszyć się z prowadzenia. - Legia szybko otworzyła wynik, choć z ławki rezerwowych uderzenie Edsona nie wyglądało groźnie. Śliska murawa zrobiła jednak swoje. - skomentował po meczu Tomasz Sokołowski. Były gracz stołecznego klubu na boisku pojawił się dopiero po przerwie.
W drugiej części spotkania gospodarze podwyższyli na 2-0 za sprawą Chinyamy. Napastnik rodem z Zimbabwe dopiero co zmienił Bartłomieja Grzelaka, a już wykorzystał nieporozumienie między Ireneuszem Adamskim, a wspomnianym Nowakiem i wpakował futbolówkę do siatki. To był kolejny prezent piłkarzy Ruchu.
- Szukam cały czas wariantu jak optymalnie ustawić defensywę. Co gorsza, to próbowałem już wszystkich możliwych opcji. W środku obrony ustawiałem już Golema, Nykiela, Jakubowskiego, ostatnio zdecydowałem się na Grzegorza Barana. W wygranych meczach z Polonią Bytom i Widzewem zdało to egzamin, ale dzisiaj popełniliśmy kolejny indywidualny błąd, po którym padła bramka. Cóż, gram takimi kartami, jakie posiadam. - wyjaśnił postawę swoich podopiecznych Dusan Radolsky.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.