Chinyama nigdy z rzędu?

Takesure Chinyama jest zdecydowanie najskuteczniejszym zawodnikiem Legii w obecnym sezonie. W 13 dotychczasowych spotkaniach ligowych zdobył 6 bramek. Drugi w klasyfikacji "wewnętrznej" jest lewy pomocnik, Edson, zdobywca 3 goli. Partnerzy z ataku mogą się pochwalić słabiutkim dorobkiem - Grzelak w 11 meczach zdobył dwie bramki, ustawiany za napastnikiem Piotr Giza również dwie (12 spotkań), a rezerwowy napastnik, Maciek Korzym w pięciu spotkaniach raz pokonał bramkarza.

Chinyama tylko dwa razy jak dotąd grał od pierwszej do ostatniej minuty.
Za pierwszym razem strzelił zwycięską bramkę Cracovii, w drugim przypadku zagrał słabiutko, a Legia przegrała z Odrą 0-1. Czarnoskóry napastnik z Zimbabwe najczęściej pokonywał bramkarzy rywali, gdy wchodził na plac gry w trakcie meczu - wówczas strzelił 3 gole (Zagłębiu, Widzewowi i Ruchowi). Dwie bramki zdobył w spotkaniu z Bełchatowem, kiedy wyszedł w pierwszym składzie, ale po godzinie gry został zdjęty z boiska.

Jan Urban jak na razie nie jest zadowolony ze skuteczności Chinyamy. To prawda, ma on łatwość w dochodzeniu do pozycji strzeleckich, ale ich wykorzystywanie to zupełnie inna bajka (tak było choćby w Kielcach). Średnio Chinyama przebywa na boisku przez 61 minut. Jeśli patrzeć na statystyki, można zasugerować, aby Urban wystawił "Chiniego" dopiero po przerwie (w II połowie zdobył 4 z 6 goli). Z drugiej jednak strony, nasz napastnik jeszcze ani razu nie zdobywał bramek w dwóch kolejnych meczach. Przed tygodniem pokonał bramkarza Ruchu. Czyżby miało to oznaczać, że w jutrzejszym spotkaniu nie znajdzie sposobu na Banaszyńskiego? Oby te statystyczne dywagacje nie sprawdziły się, a fani przy Łazienkowskiej znów oglądali efektowne fetowanie zdobytych goli przez 25-letniego napastnika.

Czy jutro będziemy świadkami kolejnej bramki Chinyamy?