REKLAMA

Niekończąca się przerwa

Fumen i Tomek Janus, źródło: własne - Wiadomość archiwalna

Czy przerwa w meczu piłkarskim może trwać ponad 40 minut? Okazuje się, że tak. W piątkowy wieczór przekonali się o tym piłkarze Legii i Jagiellonii. Wszystko przez niepozorną flagę, która zdaniem delegata PZPN Andrzeja Tomaszewskiego zawierała rasistowskie treści. Zawodnicy zamiast grać, marzli w tunelu i czekali na rozwiązanie problemu niepożądanego płótna. "Sytuacja jak w starym kinie. Wszędzie trwałoby to minutę! Wchodzą goście, zabierają flagę i po sprawie. A efekt jest taki, że przez coś takiego kilku ludzi zmusiło kilka tysięcy osób do czekania na zdjęcie?! To są sprawy, które szokują! To jest przecież drobnostka" - nie ukrywał zdenerwowania trener Jan Urban.
Cała sytuacja zdenerwowała szkoleniowca Wojskowych. "Rozumiem, że na tym polega praca delegata. Ale jak dana flaga nie może być wywieszona to się działa, a nie upływa tyle czasu, bo ktoś nie może się zdecydować. Bramką zasłonili... Szkoda, że drugiej nie było, to by jedną na drugą postawili" - skomentował ironicznie Urban. Spokojniej do całej sprawy podszedł trener gości. "Trudno było zauważyć tę flagę, ale delegat był, widział i jak widzieliśmy zareagował. Zresztą podobna sytuacja była przy okazji meczu Jagiellonia – Widzew i też było przedłużone spotkanie. Cóż, taka była rola delegata" - podsumował Józef Antoniak.

Przerwa najbardziej dotknęła jednak nie trenerów a piłkarzy. "Nie zdekoncentrowało nas to za bardzo. Ale stać na takim zimnie to nic przyjemnego. Samej flagi nie zauważył chyba nikt oprócz delegata i mogła sobie spokojnie wisieć do końca. Zamiast tego musieliśmy stać w tunelu. W tym czasie delegat udzielił zaś kilku wywiadów. Najsmutniejsze jest jednak to, że flaga, o którą było tyle krzyku i tak wisiała do końca" - ocenił Aleksandar Vuković.

Proste rozwiązanie całego problemu widzi Miroslav Radović. "Jeżeli była niedozwolona flaga, to chyba można było ją od razu zdjąć z płotu. Nie wiem po co w ogóle delegat zarządził tak długą przerwę" - zastanawiał się "Rado", dodając, że przedłużająca się przerwa nie działała na ich korzyść. "Taka sytuacja przeszkadza, bo żaden piłkarz nie jest przyzwyczajony do przerwy trwającej 40 minut. Mam nadzieję, że był to jednostkowy wypadek i więcej się już nie powtórzy" - wierzy Tomasz Kiełbowicz.

W podobnym tonie wypowiada się Marcin Smoliński. "Nie wiedzieliśmy czy uda się dokończyć mecz, czy będzie ta druga połowa. Staliśmy 25 minut w tunelu, zanim znów zaczęliśmy się rozgrzewać. A po wyjściu z szatni chcieliśmy jak najszybciej zdobyć bramkę. Wiedzieliśmy, że jeżeli zagramy tak, jak przed przerwą, to gole muszą przyjść. A tu nagle pojawiło się niepodziewane opóźnienie" - narzekał "Smoła".

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.