REKLAMA

Uprzejmie donoszę...

źródło: Nasza Legia - Wiadomość archiwalna

Stowarzyszenie Kibiców Legii Warszawa przeprosiło kluby, które zdecydowały się w tym sezonie wpuścić na swoje stadiony warszawiaków za „donos”, jaki KP Legia wystosował do Ekstraklasy i PZPN-u. Legia przyznaje, że nie jest w stanie zorganizować swoim kibicom wyjazdów, a jednocześnie żąda kar dla tych, którzy potrafili stawić czoła problemowi.

Po meczu Lech – Legia warszawski klub skierował specjalne pismo do prezesa Ekstraklasy S.A, Andrzeja Rusko i wiceprezesa PZPN Eugeniusza Kolatora. Zawiadomił w nim o „rażącym naruszeniu przepisów, wytycznych związkowych i regulaminu” przez gospodarza zawodów, czyli klub z Poznania.
Jakie „rażące naruszenia” popełnił Lech? Po pierwsze bez zgody KP Legia, przy udziale poznańskich fanów, wpuścił jej kibiców na swoje sektory, po drugie bez akceptacji klubu zdecydował się wpuścić niepełnosprawnych fanów z Warszawy i wreszcie po trzecie zezwolił na wywieszenie kontrowersyjnego transparentu o treści: „Konfidencie dzwoń”, który – jak się późniejokazało – zawierał numer telefonu, należący do dyrektora do spraw bezpieczeństwa KP Legia.
W efekcie Lech został wezwany na posiedzenie Komisji Ligi i ukarany kwotą 5 tysięcy zł za brak reakcji na wywieszenie obraźliwego transparentu. Henryk Szlachetka, pełniący funkcję szefa bezpieczeństwa w poznańskim klubie, nie ma wątpliwości – Lech został ukarany na skutek donosu KP Legia. „W takich przypadkach wiążące są raporty delegata PZPN-u. Podczas meczu z Legią nie stwierdził on żadnych większych nieprawidłowości. W jego raporcie nie pojawiła się także żadna uwaga na temat rzeczonego transparentu. Powiedzmy sobie szczerze – my jako organizatorzy nie mieliśmy pojęcia jaką treść on zawiera, a nikt z warszawskiego klubu, kto był obecny na stadionie, w trakcie gry nie zgłosił żadnej uwagi co do jego treści. Nie jesteśmy jasnowidzami!” – rozkłada ręce.

SKLW przeprasza

Żadnych wątpliwości nie ma również SKLW. „Szczerze pragniemy Państwa przeprosić za działanie Zarządu naszego klubu KP Legia, skutkiem którego zaskarżono do Komisji Ligi Państwa klub, zarzucając jego pracownikom rażące naruszenie regulaminu rozgrywek” – takim zdaniem zaczyna się pismo, jakie SKLW wysłało do wszystkich klubów, które zdecydowały się wpuścić w tej rundzie kibiców Legii, pomimo ciążącego na nich zakazu. „Pismo trafiło do Górnika, Lecha, Lubina, Korony i ŁKS-u” – mówi Tomasz Woźniak z Zarządu SKLW. Legioniści przepraszają wszystkich ligowców, bo mimo tego, że KP Legia skarżył głównie na Lecha, nie omieszkał w piśmie wymienić pozostałych klubów ekstraklasy, a także Sandecji. „Zwracamy się z uprzejmą prośbą o podjęcie zdecydowanych działań dyscyplinujących wobec klubów ulegających presji własnych kibiców i umożliwiających udział grupy zorganizowanej głoszącej się naszymi kibicami w meczach z udziałem Legii bez akceptacji klubu macierzystego” – czytamy w piśmie podpisanym przez Jarosława Ostrowskiego. Kibice Legii wstydzą się za swoich działaczy. „To co zrobił Zarząd naszego klubu jest niczym innym jak zwykłym donosem. Nasz klub nie poniósł w związku z Państwa działalnością żadnej straty, a wniesiona przez KP Legia skarga nosi jedynie cechy żałosnego odegrania się za decyzję podjętą nie po myśli KP Legia. Jesteśmy zaskoczeni, że w XXI wieku w państwie demokratycznym donosicielstwo będące synonimem walki nieczystej, niesportowej funkcjonuje jako forma oficjalnej skargi i jest w ogóle rozpatrywana przez Orange Ekstraklasę” – piszą fani.

Było w porządku

Lech odwołał się od decyzji KL 22 października. „Jednocześnie zawiadomiłem komendę policji w Poznaniu i komendę stołeczną” – mówi Szlachetka. Okazuje się bowiem, że podczas meczu z Legią na stadionie Lecha miała miejsce wizytacja z policji poznańskiej i warszawskiej. Policję warszawską reprezentował... dobrze znany legijnym działaczom komendant mł. inspektor Marek Maruchniak. To właśnie na skutek jego działań Legia miała problemy z uzyskaniem zezwoleń na grę w ekstraklasie. Obecność Maruchniaka wywołała niemale zdziwienie wśród obecnych na meczu działaczy Legii. „Widać było, że komunikacji między nimi nie ma żadnej” – mówi Szlachetka. „Organizacja spotka-nia została przez służby policyjne określona jako wzorowa. Oprowadziłem gości po stadionie, obejrzeli pracę służb porządkowych, sposób wpuszczania publiczności, to jak pracujemy z kibicami. Byli bardzo zadowoleni z organizacji i naszych metod. Głośno je chwalili” – dodaje. Obie komendy nie zgłosiły żadnych zastrzeżeń odnośnie organizacji meczu. O treść zawartą na transparencie pytał warszawskich działaczy siedzących w loży VIP jeden z przedstawicieli gospodarzy, znany adwokat. Nie mieli żadnych uwag, gdyż nie wiedzieli co tak naprawdę zawiera. Nic dziwnego. Trudno znać na pamięć wszystkie warszawskie numery telefonów. Dlaczego, skoro Legia nie widziała w transparencie nic zdrożnego w czasie meczu, w „akcie oskarżenia” skierowanym do Ekstraklasy tak mocno obwiniała Lecha za to, że nie zdjął na czas płótna? „Bez komentarza” – odpowiada krótko Szlachetka. Czy odwołanie Lecha zostało rozpatrzone? „Nie, ale na tym na pewno nie zakończymy” – kończy szef bezpieczeństwa Lecha.

„Ja pomagam”

Lech nie dostał kary za to, że na stadionie znaleźli się kibice Legii. „I całe szczęście, bo to byłby już paradoks. Nikt nie może nikomu zabronić kupna biletu. Ludzie z Warszawy zachowali się elegancko, było kulturalnie, to za co mieliby nas karać?” – zastanawia się Szlachetka. Na Lechu, gdzie współpraca klubu z kibicami układa się dobrze, dziwią się, że w Legii funkcję dyrektora bezpieczeństwa pełni tak kontrowersyjna osoba, jak Stefan Dziewulski. „Gołym okiem widać, że to belka w oku. Taka osoba musi być pośrednikiem pomiędzy kibicami, klubem, policją, ochroną. Musi być akceptowanym łącznikiem” – mówią poznaniacy.

Czy Szlachetka walczyłby z kibicami? „Kibica trzeba głaskać, a jednocześnie wymagać. Niedawno w ponad 2 tysiące pojechaliśmy do Łodzi. 2200 osób weszło, 150 nie miało biletu. Miałem ich zostawić? Nie! Powiedziałem kim jestem, podkreśliłem, że jestem za nich odpowiedzialny, zrobiliśmy z Widzewem listę, PESEL-e i weszli. Wszyscy byli zadowoleni. Był porządek, Widzew zarobił pieniądze, kibice czują, że klub o nich dba, a w zamian to oni nam pomagają” – odpowiada. Dyrektor Lecha wie, że podstawą wzajemnych relacji jest rozmowa. „Organizujemy spotkania w Multikinie, na które przychodzi po 2 tys. osób. Mówię im: jestem tu po to, by wam pomagać. Takich ludzi nie można kopać w tyłek, trzeba szanować, że zdecydowali się do nas przyjść. Wiadomo, że incydenty się zdarzają, ale błędów nie popełnia tylko ten, kto nic nie robi” – mówi.

Legia ceduje

„W naszym mniemaniu zarzut postawiony przez KP Legia jest tym bardziej nie w porządku, ponieważ domaga się kary za rozwiązanie problemu, który zarząd KP Legia scedował na Państwa nie potrafiąc samemu poradzić sobie z grupami wyjazdowymi kibiców Legii” – mówią fani z SKLW. Stowarzyszenie zauważa, że zakaz wyjazdowy wprowadzony przez KP Legia jest nie do wyegzekwowania nie tylko wśród grup kibiców, ale przede wszystkim wśród fanów jeżdżących na mecze indywidualnie. „Niestety, nasi działacze stosują odpowiedzialność zbiorową i tak naprawdę nie szanują kibiców” – stwierdza Woźniak. „Tym bardziej dziękujemy Państwu za okazane nam zaufanie oraz przychylne podejście do narzuconego nam wspólnie problemu. W naszym przekonaniu, dzięki Państwa zrozumieniu oraz poważnemu traktowaniu problemów kibiców, mogliśmy zapobiec ewentualnej eskalacji zachowań chuligańskich” – kończy pismo SKLW.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.