REKLAMA

Jeszcze o transferze Grosickiego

Woytek, źródło: Życie Warszawy/Przegląd Sportowy - Wiadomość archiwalna

- Nie kupiliśmy Wojciecha Łobodzińskiego, bo na pozycji prawoskrzydłowego mamy już Miroslava Radovicia i Kamila Grosickiego - mówił jeszcze we wtorek dyrektor sportowy Legii Mirosław Trzeciak. - Skupiamy się na zatrzymaniu piłkarzy, których mamy w zespole. Stąd brak wzmocnień. Polityka klubu jest taka, by stawiać na młodych piłkarzy. Na takich, których wychowamy w Warszawie i którzy w przyszłości będą się identyfikować z klubem, a kibice z nimi. W ciągu trzech, czterech lat wprowadzimy tych graczy do drużyny - dodawał.
Minęły niespełna 24 godziny, a wczoraj wieczorem w Campoamor Golf Hotel dyrektor stołecznego klubu musiał zaprzeczać własnym słowom, godząc się na podpisanie przez Grosickiego kontraktu z FC Sion. Co ciekawe, jeszcze po południu Trzeciak przekonywał, że nie... przewiduje takiego transferu.

- Trzeba w życiu podejmować męskie decyzje. Ja taką podjąłem. Po rozmowie z trenerem Beenhakkerem wiem, co jest najważniejsze, ile czeka mnie jeszcze pracy. Wszyscy powtarzają, że mam talent. Teraz muszę podeprzeć go ciężką pracą. Wiem, że można normalnie żyć i skupić się tylko na piłce - powiedział zawodnik, który po zakończeniu negocjacji wyglądał na bardzo zadowolonego.

Wieczorem w hotelu pojawił się prawnik ze strony prowadzącego tę transakcję Mariusza Piekarskiego, który wraz z przedstawicielami FC Sion długo analizował umowę transferową. Zatwierdzono roczne wypożyczenie "Grosika" za 200 tys. euro, z opcją transferu definitywnego na 4 lata i dopłatą 600 tys. euro.

Trener Jan Urban nie wyglądał na zbytnio zmartwionego stratą kolejnego piłkarza. - Mamy przecież Sebastiana Szałachowskiego, więc nie widzę większego problemu na prawej stronie pomocy. Adam Frączczak, który będzie trenował z pierwszym zespołem, to także utalentowany zawodnik. Większe braki mamy na innych pozycjach - powiedział.

Grosicki będzie zarabiał w Szwajcarii 200 tys. euro rocznie, czyli dwukrotnie więcej niż w Legii. Dla piłkarza jest to o tyle istotne, że będzie mógł wcześniej oddać wszystkie swoje długi hazardowe, które zaciągnął, grając bez opamiętania w stołecznych kasynach.

Wyjazd do Szwajcarii może się okazać dla 19-latka zbawieniem. Mimo terapii w ośrodku uzależnień w Starych Juchach koło Ełku, której został poddany w grudniu ubiegłego roku, piłkarz nie może zapomnieć o swoich długach. Klub nie płaci mu pieniędzy, tylko przekazuje je wierzycielom „Opla”. A ci praktycznie codziennie do niego telefonują, przypominając o spłacie zobowiązań. Dziś piłkarz przejdzie w Szwajcarii szczegółowe badania medyczne.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.