REKLAMA

Nie przepłacamy

Jan Urban, źródło: Życie Warszawy - Wiadomość archiwalna

Podczas zgrupowania w Campoamor Legia rozegrała cztery mecze. Bilans jest bardzo kiepski – trzy porażki, jeden remis, 12 straconych goli.

- Na pierwszym zgrupowaniu rywalizowaliśmy ze słabszymi zespołami, stąd trzy zwycięstwa i jeden remis. Na drugim mieliśmy już bardzo silnych rywali. Nie patrzę na wyniki. Dla zawodników najważniejsze było to, że mogli zagrać z lepszymi piłkarzami i zobaczyć, ile im do nich brakuje. Poza tym hiszpańskie zespoły są w trakcie sezonu, my w okresie przygotowawczym. Każdy z piłkarzy, mam nadzieję, wyciągnął z tych lekcji wnioski.



Jak będzie wiosną?

- Mam nadzieję, że dobrze. Potwierdzają to mecze, w których zawodnicy prezentowali się co najmniej przyzwoicie. Przed pierwszą rundą byłem pełen obaw, a wszystko wyszło całkiem dobrze. Martwi mnie tylko, że na niektórych pozycjach wyglądamy słabo. Niepokoi mnie szczególnie środek obrony.

Wobec kontuzji Dicksona Choto mam dwóch piłkarzy, na których mogę liczyć – Wojciecha Szalę i Inakiego Astiza. Ale co się stanie, gdy któryś z nich dozna kontuzji? Mam wątpliwości, czy zmiennicy – Błażej Augustyn i Mario Booysen – poradzą sobie w pierwszej drużynie Legii. Dlatego staramy się wciąż szukać, ale na miarę naszych możliwości. Nie będzie napastnika, to trudno, bo w ataku można improwizować. W obronie też, ale efekty mogą być opłakane.



Wiosną zabraknie Dicksona Choto. Teraz wiemy, że nie będzie też Kamila Grosickiego.

- Na jego pozycję mamy Sebastiana Szałachowskiego. Potrafi wytrzymać już 30 minut, choć ponad rok nie trenował. Mam jeszcze niezłego Adam Frączczaka oraz innych młodych piłkarzy, którzy będą z nami trenować – Ariela Borysiuka, Macieja Rybusa czy Przemysława Wysockiego.



Taki klub jak Legia doznaje osłabień. Nie martwi to Pana?

- Martwi, ale takie są zasady pracy w klubie. Jest całoroczny budżet, który przewiduje, ile można wydać na zawodników. Interesowaliśmy się wieloma piłkarzami, ale są oni zbyt wysoko wyceniani przez swoje kluby. A my nie mamy zamiaru przepłacać.



Łukaszem Madejem z ŁKS też się interesowaliście?

- Nie podejmuję tematu. Powiem natomiast, że na polskim rynku nie ma takich spektakularnych wzmocnień, oczywiście poza Wisłą. Mają 10 punktów przewagi, więc szykują już zespół przed Ligą Mistrzów. Właściwie... też byłbym pewien mistrzostwa przy takiej przewadze.



Porozmawiajmy o czymś bardziej optymistycznym po zgrupowaniach...

- Jestem zadowolony, że wszystkim dałem tyle samo minut gry. Teraz będzie mi łatwiej podejmować decyzje, kto powinien zagrać w pierwszym składzie, kogo posadzić na ławce, a kogo odesłać na trybuny. Mam już wyrobiona opinię o każdym zawodniku. Być może na podstawie spotkań ze słabszymi rywalami moja ocena mogłaby być błędna.



Jak daleko nam do średnich drużyn hiszpańskich?

- Gdy mówimy o pierwszym składzie – nie aż tak dużo. Wielu moich piłkarzy, grając na maksymalnych obrotach, miałoby szansę w Almerii czy Murcii. Ale zespół składa się z całej kadry – jedenastki, rezerwowych i młodzieży. I z powodu bardzo zróżnicowanych umiejętności kadry – kulejemy.



Ale mamy zdolną młodzież.

- I ci zawodnicy mogą zostać za trzy lata dobrymi piłkarzami. Mogą, ale nie muszą. Przykład Wysockiego. Przemek był cieniem samego siebie w meczu z Murcią, choć oszczędzaliśmy go na treningach. Jest ambitny, chciał zagrać. Ale później trzeba długo odbudowywać młody organizm. Do kiedy? Do kolejnych czterech spotkań w młodzieżowej reprezentacji rozegranych w ciągu tygodnia?



Młodzi muszą się rozwijać, trenować. A na to w kadrze nie ma czasu. Mecz, rozruch, mecz, rozruch. A kiedy czas na trening? To trening rozwija piłkarza, a nie mecze. I talenty giną. I będzie tak dalej, dopóki ktoś nie przygotuje kolejnych etapów szkolenia młodych piłkarzy tak, jak jest to w naszym klubie. Będziemy się cofać, a na boiskach pojawi się coraz więcej przeciętnych obcokrajowców, dużo słabszych od Edsona czy Rogera. Póki co w Polsce nie ma zawodnika, który przeszedł wszystkie etapy szkolenia zgodnie z prawidłową metodologią.



Kiedyś piłkarze lgnęli do Legii. Kluby pomagały sobie wzajemnie, by trafić do Ligi Mistrzów, piłkarze prosili prezesów w swoich klubach o zbicie ceny. Dlaczego teraz jest inaczej?

- Wiele klubów ma podobny budżet do Legii. Tam piłkarz też może zarobić. Po co ma iść do Legii, stresować się, skoro może zostać u siebie, być gwiazdą i mieć pewne miejsce w drużynie? Martwi mnie, że w Polsce nie mamy aż tylu zawodników na wysokim poziomie, by grali w pięciu najlepszych klubach. Teraz budżety polskich klubów są mniejsze od budżetów drużyn ze średniej półki europejskiej. Każdy może zabrać Legii piłkarza.



Podoba się Panu praca w Legii?

- Nie zadowoliłem się tym, że w Hiszpanii byłem blisko profesjonalnego futbolu. Chciałem być trenerem pełną gębą. Poświęciłem Hiszpanię, by zostać szkoleniowcem w Legii. I po sześciu miesiącach jestem zadowolony. Czy odejdę, czy zostanę zwolniony – nie będę rozpaczał. Bo Legia dała mi szansę pracy w Polsce.



Czego wymaga Pan od piłkarzy?

- Tego, aby kibic nie mógł powiedzieć, że zawodnik zagrał bez zaangażowania, ambicji. Przywiązuję dużą wagę do atmosfery w zespole. Jeśli ktoś nie będzie chciał się podporządkować, nie zagra. Bez względu na nazwisko.



Co się stanie, jeśli nie uda się awansować do rozgrywek UEFA?

- Jestem optymistą, musi się udać. Po co podświadomie mam myśleć, że się nie uda? Przegram jeden mecz, zdenerwuję się. Przegram drugi, ktoś mnie wyprzedzi. Zaraz będę trząsł się jak galareta, przekazywał to piłkarzom. Oni też będą spięci. Po co?



Po objęciu Legii mówił Pan, że chce zdobyć szacunek piłkarzy. Udało się?

- Mam nadzieję, że tak. Byłem piłkarzem i jest mi łatwiej. Mówi się o mnie: niedoświadczony trener. Może niedoświadczony na tym poziomie, ale na pewno przygotowany do pracy z pierwszym zespołem. Szykowałem się do tego siedem lat.



Rozmawiał Maciej Rowiński

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.