Kibice reprezentacji - piąte koło u wozu
Piłka nożna dla kibiców? Niestety to tylko pobożne życzenie fanatyków. PZPN nadal traktuje polskich fanów jak piąte koło u wozu. Dowodami na to jest większość spotkań reprezentacji Polski, głównie tych zagranicznych. Nie chodzi już tylko o ceny biletów na wyjazdowe mecze Polski, które w PZPN kosztują zazwyczaj parokrotnie więcej niż na miejscu, ale też o fakt, że wiele miejsc zarezerwowanych jest dla działaczy i sponsorów, którzy zasiadają w sektorach "biało-czerwonych" i zamiast śpiewać, za pomocą trąbek przeszkadzają w prowadzeniu dopingu. Niestety, w czasie finałów najbliższych Mistrzostw Europy dominować będą działacze i ich świta oraz sponsorzy reprezentacji.
Szkoda, że prezes Listkiewicz zapomniał, że to nie panowie w garniturkach, a prawdziwi kibice właśnie, są w stanie stworzyć taką atmosferę, która sprawia, że piłkarze mówią o obecności dwunastego zawodnika. Do kibiców natomiast trafi zaledwie 36 procent biletów. Pozostałe zgarną działacze i sponsorzy.
Zainteresowanie polskich fanów wyjazdem na Euro do Austrii i Szwajcarii było olbrzymie. Polacy złożyli 1,1 miliona zamówień na wejściówki. Na trzy grupowe mecze Polski, PZPN otrzymał łącznie 21.742 bilety, z czego 5668 na mecz z Niemcami, 10.341 na spotkanie z Austrią i 5733 na mecz grupowy z Chorwacją. Prawdziwi kibice otrzymają niecałe 8 tysięcy z nich.
Losowanie biletów odbędzie się 14 marca. Dla tych, którzy w losowaniu szczęścia mieć nie będą, pozostają dwie możliwości - odkupienie wejściówek od działaczy (wszak wielu z nich występuje o nie tylko w celu zarobkowym) lub jechanie na Euro w ciemno, licząc, że na miejscu uda się załatwić bilety. Tak pewnie postąpi wielu kibiców, mając w pamięci niedawny Mundial w Niemczech, gdzie przed meczami zdobycie biletu wcale trudne nie było.
Oprawa z meczu Polska - Kazachstan przygotowana przez NS. W Austrii i Szwajcarii większość stanowić będą "pikniki" - fot. Woytek
