Piotr Rocki świętuje zdobycie Pucharu Ekstraklasy z Dyskobolią. Od nowego sezonu będzie występował w Legii - fot. Mishka
REKLAMA

Rocki: Liczę, że fani rozumieją, o co mi chodziło

źródło: Życie Warszawy - Wiadomość archiwalna

Po zdobyciu bramki w ostatnim ligowym meczu Legii z Dyskobolią Piotr Rocki pokazał kibicom "eLkę odwróconą w dół. "Już to kiedyś wyjaśniałem. Powtórzę: nie chciałem nikogo obrazić, ale pokazać, co myślę o tych osobach, które przy Łazienkowskiej obrażały moją mamę. Liczę, że fani rozumieją, o co mi chodziło, i nie mają do mnie pretensji. Myślę, że przekonam ich do siebie dobrą grą." - mówi w wywiadzie dla Życia Warszawy.
Nie obawia się pan więc przyjęcia przez kibiców Legii?
- Nie. Mam taki charakter, że niczego w życiu się nie boję.

34 lata to już zaawansowany wiek jak na piłkarza. Czy roczna umowa będzie pana ostatnią w karierze?
- Liczę, że nie. Zawsze, gdy zmieniałem klub, podpisywałem umowę na rok. Jeśli pasowałem do zespołu, po 12 miesiącach przedłużałem ją o kolejnych parę lat. Tak było w Wodzisławiu, w Grodzisku i liczę, że tak będzie też teraz. Postaram się wkomponować w zespół, dać mu, co tylko mogę, i mam nadzieję, że znów będą ze mnie zadowoleni. Mimo 34 lat na karku czuję się z roku na rok lepiej.

Co miało decydujący wpływ na pana przejście do Legii?
- Gram w piłkę długo, ale wciąż brakuje mi mistrzostwa Polski. Bardzo wierzę, że w rodzinnej Warszawie uda mi się je zdobyć. Grając w Legii, będę występował w Pucharze UEFA, a Groclin z tego zrezygnował.

Umowę z Legią podpisał pan wyjątkowo szybko...
- Nie mogłem się porozumieć się z Groclinem. Dostałem dwa tygodnie na zastanowienie i... otrzymałem ofertę z Legii. Długo się nie namyślałem. Znaczenie miała dla mnie rozmowa z Janem Urbanem. Znam go z czasów wspólnych występów w Górniku, to wspaniały człowiek! Gdy powiedział, że chce mieć mnie w zespole, ucieszyłem się. Doceniam, że wyciągnął do mnie rękę.

Większość zawodników Legii to młodzi piłkarze. Trener Urban podkreślał, że potrzebuje doświadczonego i zadziornego zawodnika. Widzi się pan w roli wychowawcy?
- Tak. Walka jest na boisku bardzo ważna i ja takim „walczakiem“ jestem. Czy poradzę sobie z młodzieżą? Niech za przykład posłuży moja współpraca z Radkiem Majewskim w Grodzisku.

Na pana pozycji, prawej pomocy, w Legii jest duża rywalizacja. Są tu już Miroslav Radović i Sebastian Szałachowski...
- Rywalizacja nigdy nikomu na złe nie wyszła. Zespół, który chce walczyć o najwyższe cele, musi mieć szeroką kadrę. Nas czeka rywalizacja na czterech frontach.

Kiedyś marzył pan o grze w Legii, ale na stadionie panowała świetna atmosfera. Teraz w końcu tu pan zagra, ale na meczach panuje cisza...
- Mam nadzieję, że to szybko się zmieni. Marzę o grze przy rozśpiewanych kibicach. W końcu ci z Legii są w ścisłej krajowej czołówce.

Może rozbudzi pan ich słynnymi "cieszynkami" (Rocki, gdy grał w Odrze Wodzisław, przygotowywał oryginalne scenki radości po strzelonym golu)?
- (Śmiech). Nie, ten etap mojego życia zakończył się w Wodzisławiu. Nie zamierzam do niego wracać.

Rozmawiał Andrzej Borodej

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.