Pustki na trybunach, brak dopingu i wulgarne okrzyki pod adresem właścicieli Legii - tak wyglądały mecze przy Łazienkowskiej w ostatnim półroczu. Czy w nowym sezonie będzie podobnie? - fot. Mishka
REKLAMA

Kibicowskie podsumowanie wiosny - cz. 1

Bodziach, źródło: własne - Wiadomość archiwalna

Sezon 2007/08 nareszcie dobiegł końca. Niestety, ze względu na konflikt panujący na linii kibice - działacze, będzie on jednym z najczarniejszych w historii kibicowania Legii na Łazienkowskiej. A wszystko zaczęło się od feralnego wyjazdu w Pucharze Intertoto na Litwę. Los chciał, że Legia trafiła na Vetrę Wilno, a bliski wyjazd i weekendowy termin skusiły parę tysięcy fanów do podróży za wschodnią granicę. To co działo się na murawie w Wilnie odbija się nam czkawką do dzisiaj. Całą rundę jesienną legioniści protestowali przeciwko działaczom KP Legia i na meczach w Warszawie nie prowadzili dopingu.
Promykiem nadziei była dla legionistów deklaracja prezesa Miklasa wobec trenera Jana Urbana. Zgodnie z obietnicą prezesa, na wiosnę miał nastąpić powrót do normalności. Na wypracowanie kompromisu były 3 miesiące. Niestety cały ten czas został zmarnowany, a wspomniana obietnica okazała się bez pokrycia. W rundzie wiosennej nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o atmosferę podczas spotkań w Warszawie. Głucha cisza towarzyszyła występom naszych piłkarzy z Lechem Poznań i wieloma innymi przeciwnikami. Ranga rywala nie miała dla fanów Legii znaczenia - protest trwał cały czas. Po paru miesiącach okrzyki "cała Legia zawsze razem" straciły nieco na wartości, po tym jak w czasie meczu z Wisłą z protestu "wyłamała się" część kibiców z Krytej. Jak twierdzą oni sami, wspierać piłkarzy rozpoczęliby znacznie wcześniej, gdyby nie zastraszanie ich ze strony chuliganów. Faktem jest, że podczas spotkania z "Białą Gwiazdą" fani zasiadający pod dachem trochę pośpiewali, ale bez pomocy pozostałych trybun ich śpiew w niczym nie przypominał dawnej atmosfery na naszym stadionie.

Na Łazienkowskiej spotkania były tak do siebie podobne, że już parę tygodni po zakończeniu sezonu mało kto potrafi je rozróżnić. Jeśli chodzi o nasz repertuar, to był on raczej ubogi. Ograniczał się do ubliżania ITI i władzom Legii. Swoje usłyszeli również kibice gości - najwięcej Lechia Gdańsk. Co ciekawe, w meczu z Lechią wiele osób upatrywało szansy na przywrócenie starych, dobrych stosunków pomiędzy obiema ekipami. Wątpliwości wszystkich rozwiano już na początku - obie grupy wyraziły zdanie na swój temat, a następnie wzięły się za ubliżanie zgód rywala. Na trybunach trwał, jak to określiliśmy w naszej relacji - festiwal wulgaryzmów, a klub następnie nazwał to festiwalem chamstwa. Zresztą KP Legia dosyć często odnosił się do tego co działo się na trybunach. Nie było już co prawda relacji z jaskółki autorstwa Stefana Dziewulskiego, ale regularnie publikowane były wypowiedzi pracowników klubu, którzy przyznawali, że zachowanie kibiców Legii jest poniżej krytyki. Fani jednak zamiast ustąpić, wymyślali kolejne sposoby na ośmieszenie działaczy. Na szeroką skalę reklamowano hasło "Mordo ty moja" z wizerunkiem Mariusza Waltera. Z jego podobizną wyprodukowano tysiące vlepek, setki koszulek oraz sporych rozmiarów flagę sektorową. Wykorzystano również hasło reklamujące jedną z telewizji należącej do Grupy ITI. W Warszawie pojawiło się mnóstwo vlepek z twarzami Waltera, Miklasa i Trzeciaka i hasłem "Wy_iki, dopi_g, tra_sfery - tym panom brakuje n". Później nawiązano do tego motywu wymyślając hasło "WA TER, MIK AS, DZIEWU SKI - tym panom brakuje (L) w sercu!". Oprócz braku dopingu, na Legii nie wywieszano również flag. Wyjątkiem od tej reguły było spotkanie z Koroną - jednak wówczas flagi w ramach żartu prima aprilisowego wisiały raptem kilka minut. Na ostatnim meczu ligowym przy Łazienkowskiej pojawiło się wyczekiwane od pół roku niezależne pismo dla kibiców Legii - "Tylko Legia". Na razie biuletyn ma zaledwie cztery strony, ale już jego debiut odebrany został bardzo pozytywnie przez kibiców.

Rundę wiosenną na Łazienkowskiej (nie licząc spotkań rozegranych awansem na jesieni) rozpoczęliśmy od meczu z ŁKS-em. W sobotę, 1 marca, na trybunach zebrało się zaledwie 6 tysięcy kibiców Legii. Przed meczem rozdawane były ulotki, w których informowano dlaczego fani protestują. Mimo zapowiedzi że w klubie dojdzie do zmiany spikera, funkcję tę wciąż pełnił Wojciech Hadaj. Piłkarze ŁKS-u, dzięki licznej grupie swoich kibiców, mogli się czuć jak u siebie w domu. Warto odnotować jeszcze pojawienie się na odkrytej transparentu o treści "Canal+ - Sprite. ITI - pragnienie. Pragnienie nie ma szans!". Na rozegrane 3 dni później spotkanie Pucharu Ekstraklasy z Polonią Bytom nie pofatygował się nawet pies z kulawą nogą. Na trybunach nie działo się zupełnie nic, a 300 widzów bardziej niż poczynaniami zawodników, interesowało się mewą, która przez większość czasu odważnie krzątała się po murawie.

Spotkanie z Zagłębiem Lubin było kolejnym, na którym swoje negatywne o ITI zdanie wykrzykiwali kibice. Ponadto na odkrytej ułożono napis "Legia to my", a powstał on poprzez nałożenie przez paręset osób jednakowych, jaskrawych kamizelek. Ponadto na płocie wywieszono transparent z podziękowaniami dla Rzecznika Praw Obywatelskich, który interweniował w sprawie niezgodnego z prawem regulaminu stadionowego na Legii. Fani z Żylety życzyli bywalcom krytej wesołych świąt, a nieco mniej radosne "życzenia" mieli pod adresem właścicieli.
Spotkania Pucharu Ekstraklasy nie cieszą się większym zainteresowaniem kibiców. Nawet półfinał tych rozgrywek i niezły rywal - Wisła, nie przyciągnęły na Legię kibiców. Na trybunach zasiadło raptem 2,5 tysiąca fanów. Większość w czasie meczu dyskutowała o sytuacji, która miała miejsce dwa dni wcześniej - kiedy to KP Legia wyraził zgodę na stworzenie na potrzeby serialu graffiti Polonii. Oburzenie kibiców było ogromne, czego wyraz dano podczas spotkania z wiślakami. Co ciekawe, to fani TSW jako pierwsi zainicjowali hasła pod adresem Mariusza Waltera. 30 marca Legia podejmowała Koronę Kielce. Choć spotkanie nie wypadało dokładnie w prima aprilis, kibice postanowili przygotować żart dla działaczy. Kilkanaście minut przed meczem fani z Żylety rozpoczęli głośny doping, na płocie wywieszono flagi i... zapowiadało się, że wszystko wraca do normalności. Po paru minutach gry z płotu zdjęto flagi, a doping ustał. Wtedy wyjaśniono wszystkim zebranym o co chodzi. "Walter" - krzyknęli fani z odkrytej. "Co?!" - dobiegła odpowiedź spod dachu. "Prima aprilis" - odpowiedziała druga strona, a za pomysłowość została nagrodzona brawami. Legioniści po raz kolejny wyrazili swoje zdanie o ITI i od tego momentu na stadionie było cicho. Legioniści wywiesili na płocie transparent "STOP katom w niebieskich mundurach", odnoszący się do bestialskiego zachowania policji wobec kibiców GKS-u Katowice. Grupie ITI kibice z odkrytej pomachali białymi chusteczkami, a właścicielom zaśpiewano piosenkę "Zbieraj grosik do grosika, zostań kumplem janosika". Warto dodać, że w nocy poprzedzającej spotkanie, billboardy na terenie Warszawy zostały zapełnione plakatami z hasłem "Tra sfery, Dopi g, Wy iki - tym panom brakuje N", których zrywaniem zajęli się ochroniarze Legii.

Z Lechią Gdańsk przed dłuższy czas nie mieliśmy okazji do bezpośredniego spotkania. Gdańszczanie licznie stawili się w środku tygodnia przy Łazienkowskiej, a ci, którzy drogę do stolicy umilali sobie napojami wyskokowymi, zgodnie z reżimem panującym przy wejściu na sektor gości, zamiast meczu mieli wątpliwą okazję podziwiać Kanałek Piaseczyński i wnętrze policyjnych nysek. Tym razem na płocie trybunie otwartej został powieszony transparent "Tow. Walter 1967-1982 miodowe lata! PZPR - hańba". W stronę właściciela klubu skandowano hasło "Prawda boli". Płótno na Żylecie nie spodobało się dyrektorowi ds. bezpieczeństwa, który nakazał jego szybkie usunięcie. Fani bawili się z ochroną w ciuciubabkę i ostatecznie udało im się "utrzymać" trans na swoim miejscu. Z tego meczu zapamiętamy również niefortunne hasło krzyknięte z naszej trybuny w czasie dialogu z Lechią - "Z dziewczynami nie tańczymy" (zamiast "walczymy"). Wbrew zapewnieniom działaczy Legii, że w ostatnich miesiącach pirotechnika na naszym stadionie nie pojawia się, lechiści w trakcie spotkania odpalili 9 rac.
Spotkanie z Lechem na trybuny przyciągnęło najwięcej widzów w minionym półroczu, choć patrząc na lata poprzednie, wynik ten imponujący wcale nie jest. Przy bramkach wejściowych kibice spotkali się z nad wyraz wnikliwą kontrolą osobistą. Stefan Dziewulski nie zezwolił na wniesienie na trybuny trzech transparentów - "Stop z cenzurą na stadionie (L)", "Łukasz trzymaj się" i "Sandra wracaj do zdrowia". Na wypadek przebiegłości kibiców, działacze wykonali jeszcze jeden manewr utrudniający prezentację haseł im nieprzychylnych - podwyższyli banery reklamowe oraz znacznie zwiększyli liczbę ochroniarzy przy płocie odkrytej. Wszystkie te czynności okazały się niewystarczające - kibice po raz kolejny przechytrzyli "cenzurę". Na krytej pojawiła się spora sektorówka z twarzą Mariusza Waltera (stylizowana na Che Guevarę) z hasłem "Mordo ty moja". Po paru minutach, gdy sektorówka po Krytej krążyła od prawej strony aż do trybuny honorowej, na trybunie pojawili się ochroniarze w kaskach. Ostatecznie flagę udało się "wybronić" i jeszcze parokrotnie powiewała pod nosem jej adresata, a po spotkaniu na dłużej zawisła na trasie Łazienkowskiej. Kolejną "wpadką" urzędującego na jaskółce pana było przemycenie przez fanów pojedynczych liter na białym płótnie, które po złączeniu utworzyły hasło "WA TER, MIK AS, DZIEWU SKI - tym panom brakuje (L) w sercu!!!".
Konsekwencją tego transparentu i sektorówki z twarzą Waltera była wyjątkowa nadgorliwość ochrony w dniu meczu z Lubinem w Pucharze Polski. Co ciekawe doświadczyli jej nie tylko kibice, ale także... piłkarze i pracownicy klubu. Na wniosek kogoś na górze, postanowiono sprawdzać wszystkie samochody wjeżdżające na teren stadionu. Ochroniarze szperali więc w bagażnikach graczy pierwszego zespołu oraz zaproszonych gości. Wszystko po to, aby "numer" z sektorówką więcej się nie powtórzył. W celu uniknięcia kolejnego hasła godzącego w "trójcę świętą", ochrona przy bramie zabierała markety oraz... karnety kibicom, którzy mieli przy sobie skrawek białego materiału bądź flamaster. Postawiono także kamerę, którą dodatkowo nagrywano każdego przekraczającego próg stadionu. Ze względu na wszystkie obostrzenia, fani na Żylecie napis (niecenzuralny) ułożyli z... kibiców.

To nie koniec protestu kibiców i ich pomysłów na dogryzienie działaczom. Podczas prestiżowego meczu z Wisłą Kraków, na odkrytej fani postanowili spełnić jedno z życzeń swojego prezesa i zamienili się w publiczność siatkarską. Na trybunie grano więc w siatkę dwoma piłkami. Warto dodać, że bilety na odkrytą kosztowały tego dnia wyjątkowo 40 złotych, a podwyżkę tłumaczono "festiwalem chamstwa". Przed meczem wokół stadionu jeździły samochody z "reklamami" znanymi z legijnych vlepek - "Mordo ty moja" i "Tym panom brakuje L". Ponadto przed wejściem dystrybuowano specjalne wydanie "Gazety Wybiórczej", w którym kpiono z działaczy i właścicieli Legii. Hasła, które tym razem zaprezentowała Żyleta (namalowane na koszulkach) to "Wejchert WSI", "NS nie poddamy się" i "Sandra nie ćpaj tyle". Szczególnie to ostatnie wzbudziło sporo kontrowersji. W czasie tego meczu po raz pierwszy od dłuższego czasu na kilkanaście minut uaktywniła się trybuna kryta, która normalnie dopingowała Legię (Żyleta nie prowadziła dopingu, skupiając się na ubliżaniu ITI). Po meczu KP Legia wydał oświadczenie, w którym podziękował tym, którzy "z pełnym oddaniem i zaangażowaniem kibicowali naszej drużynie".

Po raz ostatni na naszym stadionie spotkaliśmy się 10 maja. Niewykluczone, że mecz z Polonią Bytom był ostatnim, który było nam dane obejrzeć z Żylety. Przed meczem swój debiut zaliczyła nowa gazetka kibicowska "Tylko Legia", której 8 tysięcy egzemplarzy rozeszło się w parę godzin. Transparenty o braku eLki w sercu tym razem pojawiły się na głównych ulicach Warszawy oraz pod siedzibą właściciela klubu. Kibice natomiast mieli za złe działaczom fakt niezamówienia biletów na finał Pucharu Polski. To właśnie z tego powodu krzyczano hasło "Zarząd! Co? Za Bełchatów do dymisji". Na płocie pojawiła się jedna flaga - na krytej wywiesili ją kibice niepełnosprawni, w podziękowaniu dla SKLW za pomoc w wyjazdach. Do okrzyków pod adresem ITI przyłączyli się przyjezdni, a warszawiacy "dołożyli" do tego hasło "Walter ..., masz Legię tylko w portfelu". Po zakończeniu spotkania piłkarze odebrali medale za drugie miejsce w lidze, a fani... dalej śpiewali to, co leży im na wątrobie.



Przyjezdni

W minionym półroczu na Łazienkowskiej tylko raz sektor gości był pusty. Miało to miejsce na meczu Pucharu Ekstraklasy z Polonią Bytom. Bytomianie te rozgrywki zbojkotowali, podobnie jak większość kibicowskiej Polski. Na pozostałych meczach pod zegarem pojawiało się od kilkunastu do ponad tysiąca fanów. Najliczniejszą grupą zawitał do nas Lech - "Kolejorz" wykorzystał wszystkie, 1200 wejściówek i przy Łazienkowskiej zaprezentował się bardzo dobrze. Poznaniacy mieli ze sobą jednakowe szale, zaprezentowali przejrzystą oprawę i bardzo głośno dopingowali. Pod względem wokalnym w minionej rundzie nie było lepszej ekipy na naszym stadionie. Drugie miejsce, zarówno pod względem frekwencji, jak i dopingu, przypadło Łódzkiemu Klubowi Sportowemu. Łodzianie stawili się w tysiąc osób i dosyć często w swoich przyśpiewkach zajmowali się swoim lokalnym rywalem. Nieźle na Łazienkowskiej zaprezentowała się Lechia Gdańsk. Chodzi mianowicie o liczbę gdańszczan w sektorze gości. 700 osób w środku tygodnia to wynik, którego wiele ekip nie jest w stanie osiągnąć. Jeśli chodzi o doping, to lechiści nie zachwycili. Nie dość, że często bluzgali na Legię, to jeszcze przytrafiały im się dłuższe momenty ciszy.
Wisła Kraków była jedyną z dwóch ekip, które na Legię zawitały dwukrotnie. Na meczu Pucharu Ekstraklasy stawiło się 116 fanów "Białej Gwiazdy", zaś na ligowy pojedynek wybrało się 410 kibiców z Grodu Kraka. Szczególnie ta druga liczba była niespodzianką in minus. Mistrzowie Polski zamówili trzykrotnie więcej biletów, organizowali pociąg specjalny, po czym nie wykorzystali całej puli wejściówek. Mimo zapowiedzi że ma to być wyjazd bezalkoholowy, kilkunastu fanów Wisły meczu nie obejrzało.
Zagłębie Lubin także miało okazję by dwa razy podróżować do stolicy. W obu przypadkach sprawili niemiłą niespodziankę. Po najlepszym wyjeździe na koniec zeszłego sezonu, tym razem lubinianie zawitali w... 16 (PP) i 33 (liga) osoby.
Na naszym stadionie pojawili się jeszcze fani Korony Kielce i Polonii Bytom. Ci pierwsi w upalną niedzielę przyjechali w 200 osób i przedwcześnie opuścili stadion. W asyście bębna trochę pośpiewali, ale nie wykorzystali w pełni protestu trwającego na naszym stadionie. Koroniarze mieli ze sobą dwie flagi i zaprezentowali transparent "Stop katom w niebieskich mundurach". Polonia Bytom na spotkanie decydujące o ich utrzymaniu w ekstraklasie (decyzja o nieprzyznaniu licencji zapadła później) przyjechała pociągiem specjalnym i dała się poznać jako ekipa świrusów. Bytomianie skandowali w kierunku kibiców Legii hasło "Przyszliście chamy dlatego, że my tu gramy". W ich repertuarze znalazła się także piosenka "Jesteśmy poj...ani". Na płocie oprócz flag znalazł się transparent "Radzionków to Polonia. Kompromisu nie ma". Doping z ich strony na naprawdę niezłym poziomie.

Magiczne 10 tysięcy

Warto zwrócić uwagę na fakt, że Legii ani razu nie udało się przekroczyć "magicznego" progu 10 tysięcy widzów na trybunach. To, mimo nie najgorszych wyników sportowych, trzeba uznać za największą porażkę minionego półrocza. Jak widać protest trwający od niemal roku nikomu nie służy. Jak działacze zamierzają przyciągnąć dziesiątki tysięcy kibiców na nowy stadion, skoro dziś nie potrafią zapełnić znacznie mniejszego obiektu? Niestety, żyjąc w stanie wojny z kibicami, zapełnienie nowego obiektu może okazać się ponad ich możliwości. A o tym, że jak się chce to można, przekonuje Górnik Zabrze. Drużyna plasująca się w połowie ligowej stawki, dla odmiany... nie zanotowała ani razu frekwencji poniżej 10 tysięcy kibiców!

Najliczniej w weekendy
Legia mecze u siebie rozgrywała we wtorki (2) i środy (2) - w Pucharze Polski i Ekstraklasy. Spotkania ligowe, wyjątkowo, ani razu nie wypadły nam w piątek. W soboty i niedziele graliśmy po 3 razy. Największą frekwencję zanotowano w czasie niedzielnego meczu z Wisłą - 9622. Niedzielne spotkania cieszyły się niewiele większym zainteresowaniem (średnio 7753 widzów) niż sobotnie (średnio 7667). Najgorszą frekwencję zanotowano we wtorki - tylko 800 widzów na mecz. Trochę lepsza była w środę - 3272.

Co dalej?
Wiele wskazuje na to, że w nowym sezonie dla kibiców Legii otwarta będzie tylko trybuna Kryta. Co prawda remont stadionu nie rozpocznie się w wakacje (sezon ligowy rusza w ostatni weekend lipca), ale w ciągu ostatnich tygodni działacze przyznawali, że otwarcie Żylety na wiosnę było ich błędem. Trudno więc spodziewać się, że popełnią oni ten sam "błąd" po raz kolejny. Tym bardziej, że bywalcy Żylety wydają się grupą osób, które nie zamierzają przestać krytykować swoich działaczy i właścicieli klubu. Choć od zakończenia sezonu minęło już trochę czasu, nadal nic nie słychać o ewentualnych rozmowach z kibicami. Czy w ogóle do nich dojdzie przekonamy się niebawem. W połowie lipca Legia zaczyna grę w Pucharze UEFA, a dochodzące zewsząd pogłoski nie nastrajają optymistycznie przed tymi spotkaniami. Co prawda prezes Miklas już dzisiaj głośno mówi o ewentualnych występach bez udziału publiczności, jednak czy pozwoli to klubowi nie brać odpowiedzialności za swoich fanów na meczu wyjazdowym? Lepiej, żebyśmy nie musieli się o tym przekonywać.

Dwie istotne zmiany to z pewnością zmiana prezesa SKLW oraz odejście z Legii kontrowersyjnej osoby - Stefana Dziewulskiego. Jego następcą został Bogusław Błędowski. Może ta roszada umożliwi zwaśnionym dotychczas stronom na podjęcie rozmów. Na to z pewnością liczą tysiące kibiców Legii. Oni bowiem chcieliby znowu zająć się tym, na czym znają się najlepiej - kibicowaniem.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.