REKLAMA

Białoruś za nami, przed nami...

Qbas - Wiadomość archiwalna

I co tu sądzić o meczu z Homel? Wygraliśmy wysoko i z tego powodu należy się cieszyć. Powodów do zmartwień jednak też jest bez liku. Czy Legia ma szansę stać się zespołem, który z powodzeniem może walczyć z FK Moskwa o fazę grupową Pucharu UEFA?

Mecz na Białorusi z razu przypominał koszmar senny. Bo było i koszmarnie i sennie. Od pierwszych minut widzieliśmy, że piłkarze z FK Homel to pół amatorzy i nie powinniśmy się ich obawiać. A jednak. W 18 minucie byliśmy świadkami niewytłumaczalnego. 50 metrowym podaniem popisał się Richard Bohomo. Piłka leciała i leciała, a nasz kapitan się przyglądał. Tak się zapatrzył, że futbolówkę przyjął Renan Bressan i spokojnie posłał do siatki. W tym momencie warto postawić pytanie: co się dzieje z obroną Legii? Najpierw pozwoliła na utratę 6 goli z FC Basel, potem bramkę wbił nam zupełnie niekryty Grzegorz Kmiecik z Wisły, a teraz ten białoruski klops. Stoperzy popełniają szkolne błędy, boczni obrońcy nie potrafią stworzyć realnego zagrożenia pod bramką rywala. Dobrze przynajmniej, że Jan Mucha nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Na szczęście trener Jan Urban nie udaje, że nic złego się nie dzieje i wciąż stara się o wzmocnienia w defensywie. Na prawą obronę przyszedł już Inaki Discarga, a możemy się jeszcze spodziewać, niezbędnego obecnie, środkowego obrońcy (Moussa Ouattara?). Ciekawe tylko w jak słabej formie jest Pance Kumbev, skoro gra mierny obecnie Wojtek Szala?

Trochę lepiej wygląda sytuacja w pomocy, ale do pełni szczęścia dużo brakuje. W pierwszej połowie w meczu z FK o pomstę do nieba wołała gra Rogera. Brazylijczyk dostojnie snuł się po boisku. Przebudził się tylko raz, gdy w końcówce odebrał piłkę rywalowi i groźnie uderzył z 18 metrów. Po przerwie było już przyzwoicie. Roger zaczął się starać i rządził w środku pola. Dzielnie starali się go wspierać Piotr Giza i Maciej Iwański. Pierwszy zagrał niezłe zawody. Dobrze panował nad piłką, nie bał się brać ciężaru gry na siebie i sporo biegał. Tym razem nie miał jednak sytuacji strzeleckich, ale może to nawet dobrze? Natomiast "Iwan" zdobył dwa gole, z czego jednego po świetnie wykonanym rzucie wolnym. Wydaje się, że mamy wreszcie prawonożnego specjalistę w tej dziedzinie. Gorzej było już z rozgrywaniem piłki przez Iwańskiego. Za dużo strat i niecelnych podań. Słabo spisał się Miroslav Radović, który głównie się wywracał, ale jak zwykle robił dużo wiatru. Lepiej zagrał Maciej Rybus - dryblował, strzelał, dośrodkowywał i wywalczył rzut karny. Najgorsze jest jednak to, że środkowa linia nie współpracowała, tak jak powinna. Brak komunikacji oraz asekuracji to główne grzechy pomocników. Dlatego słowa krytyki skierowane przez trenera pod ich adresem nie powinny dziwić. Cieszy, że odniosły one skutek.

Legia na Białoruś jechała właściwie bez napastników i paradoksalnie zdobyła aż 4 gole. Znajdujący się ostatnio w dobrej formie Bartłomiej Grzelak nie został zgłoszony do gry, Takesure Chinyama jest kontuzjowany, a Mikel Arraubarrena nie potrafi na razie się odnaleźć w Warszawie. W ataku zagrał więc Piotr Rocki i robił to z miernym skutkiem. Pamiętajmy jednak, że nie jest to pozycja dla niego. Ważne, że "Rocky" walczył i zostawił kawał zdrowia. W jego miejsce wszedł Sebastian Szałachowski i zrobił to co do niego należało. Zdobył dwa gole, mając ku temu … dwie okazje, wykazując się sporym sprytem. Zdrowy "Szałach" to ogromny atut Legii. Jeśli Grzelak utrzyma wysoką dyspozycję, Chinyama się nie zablokuje, a "Arro" ocknie to będziemy mieli naprawdę mocny atak.

Wygląda zatem na to, że idzie ku lepszemu. Jest nadzieja, że jeszcze chwila i będziemy mogli oglądać silną Legię, która przynajmniej powalczy o awans do fazy grupowej Pucharu UEFA. FK Moskwa to rywal, który nie jest nie do ogrania. Oglądając ich mecze w lidze rosyjskiej nie sposób oprzeć się wrażeniu, że podopieczni Olega Błochina przypominają zgraję rozkapryszonych gwiazdorów, doskonale opłacanych przez właściciela klubu - miasto Moskwa. Na razie zajmują 13 pozycję i nie zanosi się na jej poprawę. Mimo to pamiętajmy, że liga w Rosji jest z roku na rok silniejsza, a futbol tego kraju osiąga coraz większe sukcesy.

Legia w dwumeczu z FK Moskwa musi wznieść się na swe wyżyny, zagrać z klasą i stylem godnym europejskiego zespołu. To jest możliwe. Pytanie tylko ile musimy czekać by nasza drużyna miała wreszcie jakiś styl? Jak długo musi trwać okres przygotowawczy by "wojskowi" grali w piłkę dobrze od początku rozgrywek? I ile czasu potrzebuje Jan Urban by zbudować silny team? Oby nie za dużo, bo obudzimy się z ręką... wiadomo gdzie. Daliśmy trenerowi duży kredyt zaufania i pozostaje nam wierzyć, że pan Jan wie co robi, a rękę trzyma … na pulsie. Jednak patrząc na to, co się teraz w Legii dzieje, nasza wiara nie może być niezachwiana.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.