Wojciech Skaba - fot. Piotr Galas
REKLAMA

Bramkarskie perypetie

Patryk Lubryczyński - Wiadomość archiwalna

Duża rotacja na pozycji bramkarza jest nowością w historii Legii. W ostatniej dekadzie nasz zespół słynął z dobrych golkiperów, którzy ratowali "wojskowych" nawet z najgorszych opresji. Ale w obecnym sezonie jest inaczej i legioniści tracą dużo bramek. Między słupkami stało już trzech bramkarzy, a Maciej Skorża rozważał nawet postawienie na młodego Jakuba Szumskiego. Obsada najpewniejszej od lat pozycji w składzie Legii nagle zaczęła być bardzo trudna.

Zdolność do właściwej oceny przyszłych kandydatów na bramkarzy przypisywano trenerowi Krzysztofowi Dowhaniowi. Szkoleniowiec dostał nawet propozycję pracy w Arsenalu Londyn. Trener przyznał, że nie była to kusząca finansowo oferta. Poza tym nie zaproponowano mu pracy z pierwszą drużyną, a z młodzieżą z akademii piłkarskiej londyńczyków. Sam fakt dostrzeżenia przez tak znaczący klub musi jednak budzić szacunek.

Na swoją renomę Dowhań zapracował wychowując kolejne bramkarskie gwiazdy, ale stabilizacja na pozycji bramkarza przy Łazienkowskiej zakończyła się wraz z początkiem bieżącego sezonu. Legia w letnim okienku transferowym ściągnęła z chorwackiej Cibali Vinkovci Marijana Antolovicia. Bramkarz miał stać się następcą Jana Muchy, który odszedł do Evertonu. Golkiper podkreślał, że jest dumny z podpisania kontraktu z wielkim klubem. Przyznał też, że cieszy się z możliwości współpracy z trenerem, który ukształtował m.in. Artura Boruca i Łukasza Fabiańskiego.

Cukierkowa atmosfera szybko zamieniła się w festiwal drwin pod adresem młodego Chorwata, który puszczał bramkę za bramką. Kibice przyznali graczowi przydomek "Spacermistrz", w ten sposób nawiązując do jego narażających drużynę wyjść poza obszar pola karnego.

Wiele osób zadaje sobie pytanie, skoro mamy takiego fachowca, czemu Legia ma problem z bramkarzami? Warto zauważyć, że Antolović został od razu rzucony na głęboką wodę. Jego wielcy poprzednicy dojrzewali do gry w pierwszej drużynie zaczynając od ławki rezerwowych. Problem ten zdaje się potwierdzać Krzysztof Dowhań. Trener przyznał, że gracz nie miał na sobie nigdy takiego obciążenia psychicznego jak w Warszawie. Zwrócił także uwagę na małe doświadczenie młodego bramkarza, apelując o danie mu czasu. Równocześnie bronił swojego podopiecznego za bramki stracone na początku rozgrywek. Zdaniem trenera, cała linia defensywna grała na niskim poziomie.

Po wypożyczeniu Kostiantyna Machnowskijego zyskać może już tylko Wojciech Skaba. Gdy przychodził on do Legii jesienią 2007 roku powiedział, że chce wyrobić sobie nazwisko. Po 3,5-letnim pobycie najwyższy czas, aby wreszcie wyrobił sobie markę. Skaba podkreślał, że potrzebuje jednego dobrego meczu, aby poczuć się pewniej między słupkami. Zawodnik odbudował się dzięki udanemu występowi w pierwszym półfinale rozgrywek o Puchar Polski z Lechią Gdańsk. Po spotkaniu trener Maciej Skorża obwieścił, że na obecną chwilę Skaba jest numerem jeden. Gracz do słów trenera odniósł się spokojnie i powiedział, że opinię szkoleniowca musi potwierdzać w każdym meczu.

Jeżeli nie Skaba, to kto? Wbrew pozorom znalezienie dobrego golkipera na rodzimym podwórku stanowi nie lada problem. Potencjalne zainteresowanie Legii którymś z wyróżniających się graczy skutkuje spekulacyjną bańką. Kilka dobrych występów pozwala wywindować cenę za zawodnika ponad jego realną wartość. Taka sytuacja szkodzi zdolnym bramkarzom, którzy nie mogą rozwijać swoich umiejętności w lepszym klubie. Legia w ostatnich latach była liderem w sprzedawaniu z zyskiem ukształtowanych bramkarzy. Oczywiście, poza przypadkiem Jana Muchy, który do Evertonu odszedł za darmo. Łukasz Fabiański przychodził z Lecha Poznań za 75 tys. euro. W 2007 roku Arsenal zapłacił za niego 3,5 mln. Artur Boruc został kupiony przez Legię za 45 tys. euro z Pogoni Siedlce. W 2005 roku klub zainkasował od Celtiku Glasgow równe 2 mln. euro.

Legia od zawsze słynęła z wysokiej klasy golkiperów. Wystarczy wspomnieć o Franciszku Cebulaku, Edwardzie Szymkowiaku czy Piotrze Mowliku. Były bramkarz Legii Łukasz Załuska powiedział, że dobry bramkarz musi mieć trochę nierówno pod kopułą. Stwierdzenie pozostaje dyskusyjne. Wydaje się jednak, że w Legii brakuje bramkarza z charyzmą, który skutecznie dyrygowałby grą obronną.



Marijan Antolović miał być następcą Jana Muchy - fot. LegiaLive!

Jakub Szumski na grę w Legii ciągle czeka - fot. LegiaLive!
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.