Dušan Kuciak odbiera puchar dla najlepszego piłkarza sezonu 2011/12 w Plebiscycie Legionisci.com - fot. Bartosz Żurek
REKLAMA

Kuciak: Wolę grać, niż gadać

Małgorzata Chłopaś , źródło: własne - Wiadomość archiwalna

Jest w Legii zaledwie rok, a już wygrał Plebiscyt serwisu Legionisci.com na najlepszego piłkarza sezonu, zdobywając niemal 50 procent wszystkich głosów. Dušan Kuciak szybko wygryzł ze składu Wojciecha Skabę i pokazuje, że miejsca w bramce nie dostał za darmo. "Duszi" jest zadowolony, że trafił do Legii i nie zamierza nigdzie odchodzić. "Wciąż nie osiągnąłem w Warszawie pewnych założonych celów" - mówi nam słowacki bramkarz. Po meczach nie śpi całą noc, a pod bramkarską bluzą nosi koszulkę z wizerunkiem swojej żony i córeczki. W mediach nie bryluje, bo jak sam twierdzi, woli grać niż gadać. Oto nasz zwycięzca!

Jesteś w Legii zaledwie rok i już zdobyłeś uznanie kibiców, którzy wybrali cię najlepszym piłkarzem minionego sezonu. Super wynik.
Dušan Kuciak: - Super nie było, ale na pewno było dobrze. Po roku mogę stwierdzić, że jestem tu szczęśliwy i zadowolony z transferu do Legii. Wierzę, że w przyszłym sezonie będzie jeszcze lepiej.

Czujesz, że mogłeś zrobić w bramce jeszcze więcej?
- Na pewno. Zawsze można zrobić więcej: więcej mogłem zrobić ja, więcej cała drużyna. Chcieliśmy zdobyć mistrzostwo, a to się nam nie udało. Zabrakło nam też szczęścia w Lidze Europy, gdzie mogliśmy zajść jeszcze wyżej.

Koniec sezonu w wykonaniu Legii był katastrofalny. Przegraliśmy tytuł w głupi sposób. Po meczu w Gdańsku byłeś zrozpaczony?
- Można powiedzieć, że o końcowym wyniku zdecydowały wyniki ostatnich meczów, ale o przegranym mistrzostwie zdecydowały także wcześniej stracone punkty, na przykład z Podbeskidziem. Tytuł mistrzowski zdobywa się przez cały sezon. Nie udało nam się, a to trzecie miejsce nikomu z nas się nie podoba i nikt nie jest z niego zadowolony. Jeśli chodzi o mecz w Gdańsku nie ma się co oszukiwać - wiemy, że zbyt łatwo straciliśmy tam bramkę. Ja sam wiem, że w Gdańsku mogłem zrobić więcej.

Były inne mecze, po których miałeś do siebie pretensje?
- Zdaję sobie sprawę, że nie zacząłem najlepiej rundy wiosennej. Nie było źle, ale mogło być dużo lepiej. Każdą bramkę na swój sposób przeżyłem, bo nie lubię ich wpuszczać. Zdarzały się bramki, które w połowie albo i w 75 procentach były moje. Gdańsk, Podbeskidzie, Lizbona - tam mogłem zachować się lepiej...

A Zabrze i wpuszczony strzał z rzutu wolnego?
- Pamiętam oczywiście tego gola. Ludzie mówią, że był to strzał łatwy do obrony, ale dla mnie wcale nie było to łatwe. Oczywiście z perspektywy trybun czy telewizji wygląda to tak, że bramkarz popełnił błąd. OK, przyjmuję to i uważam, że przy tej interwencji mogłem zachować się lepiej, mogłem się patrzeć na piłkę, a nie na zawodnika. Myślę jednak, że potem nie notowałem już takich wpadek.

fot. turi / Legionisci.com
Kibice to docenili. Z drugiej strony nie za dobrze świadczy to o linii ofensywnej zespołu, jeśli w plebiscycie na piłkarza sezonu triumfuje bramkarz.
- O wyborze zdecydowało, moim zdaniem, to że nie zdobyliśmy mistrzostwa. Wówczas zapewne wygrałby któryś z graczy ofensywnych. "Ljubo", "Rado", "Wolak" czy "Żyrko" walczą na całego, tak jak robię to ja. Jestem szczęśliwy, że zdobyłem to trofeum, ale nie jestem indywidualistą - nie byłbym tak dobry, gdyby na boisku zabrakło kolegów, którzy naprawdę dużo mi w minionym sezonie pomagali. Były takie spotkania, gdy nasza obrona spisywała się bardzo dobrze, a wtedy ja byłem w bramce w zasadzie bezrobotny.

Na co dzień jesteś bardzo spokojnym człowiekiem. Nie gwiazdorzysz mimo dużych umiejętności, nie lubisz zamieszania wokół siebie, próżno szukać w mediach wywiadów z tobą.
- Zgadza się. Po pierwsze trudno mi jeszcze rozmawiać dobrze po polsku, a po drugie wolę pokazywać się na boisku, a nie gadać. Chcę być najlepszy między słupkami, nie w gazetach.

Rok temu trafiłeś do Legii w trakcie przygotowań. Wydawało się, że będziesz zmiennikiem Wojtka Skaby, tymczasem szybko stałeś się numerem jeden.
- Kiedy przyjechałem chciałem przede wszystkim porządnie trenować. Wiedziałem od Janka Muchy, że praca z trenerem Dowhaniem to przyjemność i cieszyłem się na tę współpracę. Chciałem też oczywiście bronić, ale czekałem na swoją szansę, bo Wojtek spisywał się między słupkami bardzo dobrze. Mogę tylko podziękować trenerom Skorży i Dowhaniowi za to, że zdecydowali się na mnie postawić w tak ważnym dla Legii meczu w Moskwie. Od tej pory jak widać mieli do mnie zaufanie i już nie opuściłem bramki.

Słowa Janka Muchy o trenerze Dowhaniu jak rozumiemy się sprawdziły?
- Oczywiście. Muszę powiedzieć, że w Żilinie miałem bardzo dobrego trenera, ale tu podoba mi się bardziej. Trener Dowhań pomaga nam się przygotować nie tylko fizycznie czy technicznie. Równie istotna jest jego pomoc psychologiczna. Wiem, że przy bramkach jakie straciliśmy ze Sportingiem, Górnikiem czy Lechią mogłem zachować się lepiej, ale trener Dowhań nigdy nie powiedział, że to tylko moja wina, wskazał natomiast co mogę zrobić lepiej. Trener nigdy nie obwinia o porażkę jednego zawodnika. To mi bardzo pomaga, bo w końcu na boisku jest nas jedenastu. O trenerze mogę mówić w samych superlatywach. Lubię pracować z piłkami, a w Legii to podstawa. Co ważne, zajęcia są ciekawe, nie nudzę się podczas nich ani przez chwilę. Ważne dla mnie jest to, że na treningu możemy pogadać, pożartować z chłopakami. Nie wszyscy trenerzy na to pozwalają.

Takie żarty podczas treningu pomogły ci pewnie szybko zaaklimatyzować się w grupie bramkarzy?
- Wojtek, "Szumi" czy teraz "Jałoch" to bardzo inteligentni chłopcy. Oczywiście początkowo mieliśmy problemy z komunikacją, przez moją nieznajomość języka polskiego. Teraz radzę sobie z nim lepiej, chociaż nadal zdarzają się żarty z tego co i jak mówię. Na treningu możemy się porozumiewać, podpowiedzieć że coś można zrobić lepiej, pochwalić dobrą interwencję, krzyknąć: "brawo, super obrona", i to jest bardzo fajne.

Jak wyglądają twoje relacje ze Skabą. W jednym z wywiadów powiedział on, że Kuciak jest nie do przeskoczenia. Nie brakuje rywalizacji?
- Ja o tym w ten sposób nie myślę. W sparingu z Metalistem Charków na tym obozie Wojtek pokazał ekstraklasę. Jakby nie on, to do przerwy moglibyśmy przegrywać nawet 1-8. Skaba bronił jednak super i na treningach również daje z siebie wszystko. Są też "Szumi" i "Jałoch", którzy pracują nie gorzej ode mnie i wiem, że muszę uważać, by żaden z nich nie przeskoczył mnie w bramkarskiej hierarchii. Codziennie muszę pracować nad sobą, na pewno nie czuję się bezkonkurencyjny.

Szumski to nasz wychowanek, widać że niecierpliwie czeka na swoją szansę.
- Rozumiem go, bo też musiałem swoje przeżyć i wyczekać w Żilinie. "Szumi" jest na pewno bramkarzem przygotowanym w tym momencie do występów w ekstraklasie. Nie chcę powiedzieć, że ma bronić w Legii, bo tu jestem ja (śmiech).

Podkreślasz dobrą atmosferę w bramkarskim teamie. W innych klubach, w których grałeś, też było tak różowo pod tym względem?
- Nie do końca. Przez rok było mi trudno w Żilinie, ale nie chcę mówić o chłopaku, z którym rywalizowałem - powiem tylko, że współpraca z nim była niełatwa. Z kolei w Vaslui koledzy w ogóle mi nie pomagali, a tylko czekali na moje błędy lub wręcz starali się na różne sposoby sprawić, bym nie był numerem jeden. W Legii walczymy fair - na treningu i sportowo.

Przed meczem motywujesz się w jakiś specjalny sposób?
- Nie mam już dwudziestu lat i motywuje mnie sam mecz, czy to sparing, czy spotkanie o wielką stawkę. Za to po meczach cierpię na bezsenność. Od dwóch lat to już standard - wracam ze stadionu i całą noc leżę w łóżku, rozmyślając o przebiegu meczu. A jeśli zdarzy mi się jakiś błąd, jestem wyjątkowo pobudzony i nerwowy. Wspiera mnie żona, która doskonale mnie rozumie, jestem wdzięczny za to, że tak mi pomaga.

Pod bluzą nosisz koszulkę ze zdjęciem "Zarinki" i "Lucinki".
- Tak, za każdym razem wkładam t-shirt ze zdjęciem moich kobiet - to mój zwyczaj od czasu, kiedy urodziła się córeczka. Obecna fotografia jest już lekko nieaktualna, bo mała podrosła. Na nowy sezon zrobię sobie nową koszulkę. Rodzina bardzo mnie dopinguje, co mecz jest na stadionie Legii aby mi kibicować.

Po meczu w Bielsku, z racji na niewielką odległość, odwiedziła cię też rodzina ze Słowacji.
- Przyjechali do mnie rodzice. Mogę zdradzić zabawną rzecz - mam dwóch starszych braci i siostrę, i obaj bracia to bramkarze. Czyli w jednej rodzinie jest nas, bramkarzy, trzech. Jeden z braci gra nawet w słowackiej ekstraklasie. Ja bardzo szybko, bo wieku siedmiu lat, poszedłem ich śladem. I nigdy nie żałowałem, bo nie przepadam za bieganiem (śmiech).

Na którym z bramkarzy wzorowałeś się jako dziecko?
- Bardzo podobał mi się Włoch Gianluca Pagliuca, którego grą zafascynowałem się na mundialu w USA. Potem wzorów już raczej nie miałem - z każdego z bramkarzy mogłem wyciągnąć jakąś przydatną, pozytywną cechę. Podziwiam Casillasa, ale nie mogę się na nim wzorować, bo on nie jest wysoki jak ja i broni zupełnie inaczej. Pod tym względem na EURO podpatrywałem raczej Cecha.

Możemy liczyć, że w przyszłym sezonie będziesz jeszcze lepszy?
- Spodziewam się, że będzie mi trudniej, bo kibice będą teraz mieli wobec mnie bardzo wysokie wymagania. Chciałbym potwierdzić, że jestem dobrym bramkarzem. Idealnie byłoby zdobyć z drużyną dublet, wierzę też, że znów uda nam się awansować do fazy grupowej Ligi Europy.

A o transferze nie myślisz?
- Szczerze mówiąc w ogóle nie zajmowałem się tym tematem. Jestem piłkarzem, który nie lubi zmieniać drużyny. Mam 27 lat, a Legia jest moim trzecim klubem. Priorytetem są dla mnie występy - chcę bronić i gdybym miał siedzieć na ławce, wówczas szukałbym innej drużyny. Z Legią wciąż jeszcze nie osiągnąłem pewnych założonych celów - jak będę miał mistrzostwo, wówczas się zastanowię co dalej. Rodzina jest ze mną w Warszawie, podoba im się tu, a ja nie chcę za wszelką cenę zmieniać kolejny raz otoczenia, bo nie jest łatwo przyzwyczaić się do nowej kultury czy języka. W Warszawie jest nam bardzo dobrze. Język i charakter ludzi jest podobny do słowackiego. Jestem zadowolony z życia w Warszawie i jako piłkarz, i jako człowiek.

Chciałbyś na koniec przekazać coś tym, którzy na ciebie głosowali?
- Bardzo dziękuję, to bardzo miłe, że kibice zagłosowali właśnie na mnie. Wspierają nas w każdym meczu, ale muszę zdradzić, że kiedy zaczyna się mecz, widzę tylko nasze boisko i nic więcej. Po ostatnich meczach w naszym wykonaniu było trudno, kibice byli na nas wściekli i ja to rozumiem, bo przecież liczą na to, że Legia będzie odnosić same zwycięstwa. Wiem, że od kilku sezonów warszawscy fani czekają na mistrzowski tytuł i na koniec uważali, że nie zrobiliśmy wszystkiego, by po ten tytuł sięgnąć. Mogę jednak powiedzieć za siebie i kolegów, że dawaliśmy z siebie wszystko, a jednak się nie udało. Wierzę, że nowy sezon zaczniemy od zera i wspólnie powalczymy o najwyższe trofeum.

Rozmawiała: Małgorzata Chłopaś

fot. turi / Legionisci.com
Taką koszulkę zakłada pod bluzę bramkarską Dušan Kuciak - fot. turi / Legionisci.com

fot. turi / Legionisci.com
Dušan Kuciak na treningu w Austrii - fot. turi / Legionisci.com

fot. Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

fot. turi / Legionisci.com
Dušan Kuciak z pucharem - fot. turi / Legionisci.com

przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.