fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Zawiodło niemal wszystko

Punkty po meczu ze Spartakiem Trnava

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Legia bezdyskusyjnie przegrała w pierwszym spotkaniu II rundy eliminacji Ligi Mistrzów z mistrzem Słowacji. Jasno trzeba sobie powiedzieć, że wynik 0-2 to najniższy wymiar kary. Szanse na odrobienie strat w rewanżu są o tyle iluzoryczne, że "Wojskowi" zaprezentowali się katastrofalnie. Wszystko więc wskazuje na to, że drugi raz z rzędu szybko pożegnamy się z marzeniami o Lidze Mistrzów.

1. Masakra. Był to najgorszy mecz w europejskich pucharach u siebie, jaki oglądałem. Co do tego nie mam wątpliwości. Zespół nie tylko zaczął w radosnym (dla gości) ustawieniu 1-3-5-2, ale też właściwie bez żadnego alternatywnego planu. Słowacy łatwo zneutralizowali atuty Polaków w ofensywie, a przy tym bardzo szybko wykorzystali przestrzenie, jakie otworzyli im gospodarze. Już po paru minutach powinno być 0-2, ale dwukrotnie świetnie spisał się Malarz. Legia przez całe spotkanie właściwie ani razu poważnie nie zagroziła Spartakowi, nawet po zmianie ustawienia na 4 obrońców. Panował chaos i bezhołowie. Strasznie się to oglądało, ale najgorsze przyszło już w samej końcówce. Drugi gol dla Słowaków właściwie przesądził losy rywalizacji.

2. Klafurić oszalał? Ostatnio broniłem decyzji Klafuricia. Wydawało mi się, że ogrywanie zespołu w nowym ustawieniu, nawet kosztem wyników w lidze, ma sens, bo potrzebujemy zróżnicowania w grze. Sądziłem jednak, że bazowym systemem będzie ten z czwórką obrońców i w ten sposób będziemy grać w pucharach. Tymczasem Chorwat postanowił nie tyle zaryzykować, co po prostu rzucić się w przepaść i przeciwko Spartakowi Trnava znów zagrał z trzema obrońcami, w dodatku w skład tej formacji wchodził jeden nominalny pomocnik. We właściwie najważniejszym meczu miesiąca, gdzie podstawą było nie stracić bramki, trener postawił więc znów na system, na który poświęcił całe przygotowania, ale który się nie sprawdza i w którym niemal zawsze tracimy gole. Tym spotkaniem dowiódł więc, że nie nadaje się do pracy w naszym klubie, a prezes Mioduski, gdy przedłużył z nim kontrakt, podjął kolejną złą decyzję personalną w swej krótkiej karierze szefa Legii.

3. Zatrucie? Szkoda gadać. Dean Klafurić nie poprzestał jednak na fatalnych decyzjach przed i w trakcie meczu. Na konferencji prasowej absurdalnie tłumaczył, że w jego zespole zagrało aż pięciu zawodników, którzy się zatruli. Wyjaśnienia o tyle karykaturalne, że cała piątka wyszła w pierwszym składzie (Malarz, Antolić, Szymański, Kante, Carlitos), a jednemu nie przeszkadzało zagrać znakomicie (Malarzowi), a przy tym żaden z zawodników nie podniósł tego tematu w pomeczowych wypowiedziach. Jeśli jednak rzeczywiście do zatrucia doszło, to rozumiem, że na przedmeczowym zgrupowaniu w nowym partnerskim hotelu. Przyjmując, że to prawda, to jak to jest, że przed kluczowym spotkaniem zespół jedzie w niesprawdzone miejsce? Szkoda w ogóle gadać.

4. Wystarczył poukładany przeciętniak ze słabiutkiej ligi. Legia odpadała już z różnymi zespołami. Rok temu nie dała rady Kazachom i mistrzowi Mołdawii. Tym razem wystarczyła drużyna składająca się w części z piłkarzy, których wypluła nawet polska Ekstraklasa, ale którą prowadzi trener znający się na swojej pracy. Jak pisaliśmy w poprzednich "Punktach", Legia jest niebywale łatwa do rozszyfrowania i każdy szkoleniowiec bez nadzwyczajnych graczy jest w stanie ją ograć. Latal przy tym się znakomicie przygotował. "Wojskowi" niczym go nie zaskoczyli, ba, nie byli w stanie nawet zagrozić jego zawodnikom, choćby na trochę zmusić Czecha do modyfikacji jego założeń.

5. Jak zwykle winny Radović. "Kapitan legenda" zasługuje na krytykę, bo znów gra słabo i zawodzi. Mam jednak wrażenie, że kibice jego obarczają wszystkimi winami tego zespołu i klubu, zapominając o jego statusie, historii i osiągnięciach. Z niezrozumiałych powodów nie szanujemy swoich, jacy by nie byli, a "Rado" to właśnie jeden z naszych. Fala nienawiści spływa więc na Serba, przy czym omija tych, którzy zawodzą najmocniej, czyli nowoprzybyłych. Zimowy zaciąg został szybko zweryfikowany. Vesović, Cafu, Antolić, Philipps od niemal pół roku nie potrafią do siebie przekonać, choć wszyscy daliśmy im ogromny kredyt zaufania. Miewają jedynie przebłyski, a przy tym brakuje regularności. Ci goście nie przyszli przecież, by wygrać w słabiutkiej Ekstraklasie. Oni mieli wnieść jakość europejską, poprawić poziom sportowy Legii. Kiedy lepiej to zrobić, jak nie w starciu z graczami, którzy nie poradzili sobie w naszej lidze? Legia od ponad 1,5 roku nie potrafi zrobić top transferu, nie radzi sobie na rynku, notuje nieprzyjemne wpadki, marnuje potencjał. Upraszczając, można powiedzieć, że mecz ze Spartakiem udowodnił, że mamy po prostu za słaby skład na Europę.

6. Arek, tylko Ty jesteś fajny. Pamiętacie słynny transparent kibiców Partizana? Jak nie, to sobie sprawdźcie. Znów należy napisać: gdyby nie Malarz... A gdyby nie on, to przegralibyśmy ten mecz wyżej i nie byłoby miejsca nawet na mrzonki o powodzeniu w rewanżu. I ponownie żal pisać, zwłaszcza po meczu z tak słabym rywalem, że najlepszym piłkarzem drużyny jest bramkarz...

7. Co było fajne? Porażka 0-2. Tylko 0-2. No i oczywiście Malarz.

8. Co było słabe? Wszystko. Znowu.

Autor: Jakub Majewski “Qbas”
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.