Koniec wojny podjazdowej
Jędrzejczyk może grać
Od początku sezonu Artur Jędrzejczyk ani razu nie pojawił się na boisku. Nieobecność reprezentanta Polski w kadrze meczowej nie była spowodowana brakiem formy, a decyzją władz klubu. - Mam nadzieję, że ja czy kolejny trener będzie miał okazję korzystać z każdego zawodnika, którego ma w szatni, tym bardziej gdy ten jest reprezentantem Polski. Na tę chwilę sytuacja jest taka, że Artur nie zagra - komentował niedawno sytuację Aleksandar Vuković.
Jędrzejczyk zarabia w Legii 700 tys. euro rocznie, więc klub koniecznie chciał sprzedać obrońcę. Ten jednak nie był zainteresowany przeprowadzką z Warszawy, m.in. ze względu na sytuację rodzinną - niebawem zostanie ojcem.
Przeciąganie liny trwało niemal miesiąc, ale w końcu strony doszły do porozumienia. Nie oznacza to jednak, że piłkarz zgodził się na obniżkę pensji. Wysokość umowy pozostaje bez zmian, ale płatność została rozłożona na raty. To pokazuje dobitnie, w jakiej kondycji finansowej jest obecnie klub z Łazienkowskiej...
W czasie gdy Jędza przymusowo był poza kadrą Legia zdążyła stracić dużo większe pieniądze, odpadając z Ligi Mistrzów. Z kolei w czwartek na lewej w obronie musiał z konieczności zagrać Dominik Nagy, choć to nominalna pozycja "Jędzy". Takie nonszalanckie zachowanie Legii ponownie może odbić się czkawką. Jeżeli "Wojskowi" nie wyeliminują F91 Dudelange, to stracą kolejne pieniądze, a zawodnik i tak ostatecznie swoją wypłatę otrzyma. Kontrakt Jędrzejczyka z Legią kończy się w grudniu 2020.