fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu z Zagłębiem Sosnowiec

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Po klęsce Zagłębia 0-6 w meczu z Lechem wydawać by się mogło, że przed Legią jeśli nie autostrada, to przynajmniej droga szybkiego ruchu do zwycięstwa w zaprzyjaźnionym Sosnowcu. Skończyło się na wyboistej, górskiej dróżce i to przy słabej widoczności, gdzie tylko krok do katastrofy.

1. Nieoczywiste zwycięstwo na koniec. Nawiązując do wstępu, wbrew pozorom łatwo nie było. Pozory mają to do siebie, że często mylą, ale ciężka przeprawa w Zagłębiu Dąbrowskim była przewidywalna, jak śnieg w grudniu. Choćby dlatego, że Zagłębie miało za sobą lekcję od Lecha, w meczu, w którym do pewnego momentu grało zupełnie nieźle w piłkę. Trudnego meczu spodziewał się też trener Sa Pinto, o czym mówił na konferencji prasowej. Przy czym on wiedział też, że jego podopieczni jadą już na oparach, a przyjdzie im się „bić” o punkty z bardzo zdeterminowanym rywalem. Było więc bardzo ciężko, gra stała na niskim poziomie, ale udało się to zwycięstwo wyszarpać. Cóż, bywają i takie spotkania. I choć zdarzają się one Legii zbyt często, to na szczęście w ciągu ostatniego miesiąca „Wojskowi” zanotowali bardzo dobry bilans pięciu wygranych i jednego remisu (bramki 12-2). Te wyniki zdecydowanie osładzają brak stylu.

2. Niezrozumiały mecz. W skrócie więc mecz z najsłabszą drużyną w tabeli wyglądał tak: tracimy gola, gramy dobrze, kontrują nas, gramy słabo, strzelamy gola, tracimy gola, gramy słabo, wymuszona przerwa, gramy lepiej, strzelamy gola, strzelamy gola. Gdzie tu logika zapytacie? Ot, logika Ekstraklasy.

3. Zagłębie jak z Lechem. Paradoksalnie te mecze były do siebie trochę podobne. Zagłębie do pewnego momentu nieźle radziło sobie z poznaniakami, mogło strzelić gola, ale zamiast tego traciło. W końcu drużyna pękła i wszystko się posypało. Z Legią też pękła, ale wydaje się, że fizycznie. Jeśli „Wojskowi” grali na oparach, to sosnowiczanom w II połowie zabrakło nawet ich. I chyba to było kluczowe dla losów meczu.

4. Pogłówkowali. Wszystkie pięć goli zostało strzelonych głową. Czterokrotnie trafiali legioniści. Czterokrotnie też zawodnicy pokonywali bramkarzy po zagraniach ze stałych fragmentów gry. Samobójczy gol Carlitosa był też jego pierwszym takim trafieniem w seniorskiej karierze (dane: Transfermarkt.pl).

5. AMS. Andre Martins Show. To głównie dzięki niemu wygraliśmy. Asystował przy trafieniu Remy`ego na 1-1, potem po jego dobry uderzeniu z wolnego Kudła zbił piłkę na głowę Hlouska i znów wyrównaliśmy. Sam Martins miał znakomitą okazję by strzelić gola, ale z bliska pechowo trafił w głowę bramkarza Zagłębia. Do tego wziął udział w akcji na 2-3, gdy przyspieszył atak podaniem na skrzydło do Kucharczyka. Starał się brać rozegranie na siebie, bo w tym zakresie znów zawodził Szymański, a i Cafu nie grał dobrze, i wychodziło mu to zupełnie nieźle, choć niestety tylko okresami. Mimo tego – Portugalczyk był najlepszym piłkarzem Legii w tym meczu.

6. Osłabiona obrona. W Sosnowcu z powodu kary za żółte kartki nie mógł zagrać Artur Jędrzejczyk i okazało się, że w murze, jaki ostatnio stanowiła nasza obrona pojawiły się wyraźne rysy. Wieteska popełniał proste błędy, co najmniej dwukrotnie bardzo źle się ustawił w obronie, czym stworzył realne zagrożenie pod bramką Majeckiego. Słabsza postawa w defensywie całego zespołu nie jest oczywiście winą „Wietesa”, ale wydaje się, że z „Jędzą” na środku legioniści czują się pewniej.

7. Typowy Carlitos? Powołajmy się na statystyki: 5 strzałów (0 celnych), wygrane pojedynki 4/21 (w powietrzu: 0/8), 1 zwód (nieudany), 18 strat (żadnego nabycia). Instat Index: 201. Dla porównania drugi najgorszy wynik w drużynie miał Szymański - 236. Owszem, Hiszpan jest najlepszym strzelcem i liderem klasyfikacji kanadyjskiej, tylko, że we wszystkich rozgrywkach zdobył 11 goli i zanotował 5 asyst. W 28 meczach. Niby nie jest źle, ale sądzę, że oczekiwania wszystkich względem niego były większe. Tymczasem wydaje się, że Carlitos zadowala się tym co jest. Zobaczymy, jak to będzie wiosną.

8. Błąd Majeckiego? Gol na 1-0 poprzedziło dośrodkowanie w pole karne na 5 metr, gdzie piłkę do siatki dość nieporadnie skierował Polczak. Pytanie, czy nasz bramkarz powinien wyjść do dośrodkowania? Część uważa, że tak, bo była to piłka w jego zasięgu. W mojej ocenie futbolówka była zagrana wysoko, leciała dobrze, a tor lotu był niezwykle trudny dla bramkarza. Dlatego Radek nie powinien był do niej wychodzić. On sam chyba się zawahał, bo w pierwszej chwili zrobił krok do przodu, ale potem cofnął się, co wpłynęło na nieskuteczność jego interwencji (nie stał dobrze na nogach). Jednocześnie nie mam wątpliwości, że gdyby w analogicznej sytuacji znalazł się Arkadiusz Malarz, to zostałby niestety zeżarty przez internautów.

9. Co było fajne? Zwycięstwo na Gwiazdkę, walka do końca, urodzinowy gol Hlouska, bramki zdobyte po stałych fragmentach, forma Andre Martinsa.

10. Co było słabe? Okoliczności straty obu bramek, szczególnie samobój Carlitosa, gra zrywami, nerwowość w operowaniu piłką.

Autor: Jakub Majewski “Qbas”
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.