Wojciech Myć był głównym arbitrem meczu z Arką - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Kontrowersje: Słuszne decyzje sędziów w Gdyni

Wiśnia, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

W meczu z Arką Gdynia, według niektórych opinii, ponownie kluczową rolę odegrali sędziowie tego starcia - Wojciech Myć z Lublina, oraz Daniel Stefański z Bydgoszczy, który tego dnia był arbitrem VAR. W trakcie 90 minut zobaczyliśmy trzy sytuacje, po których obydwaj znaleźli się na świeczniku. Według przepisów, wszystkie z nich zostały poprawnie zinterpretowane arbitrów. Przeanalizowaliśmy je w poniższym tekście.

fot. Ekstraklasa TV 1. Czerwona kartka dla Nando Garcii
Pierwsza dobra decyzja podjęta przez Mycia miała miejsce w 29. minucie gry. Wówczas z boiska został usunięty Nando Garcia, który chwilę wcześniej bez piłki sfaulował Andre Martinsa. Zgodnie z wytycznymi PZPN, czerwona karta zostaje przyznana zawodnikowi za "poważny, rażący faul" - Artykuł 12 "Gra niedozwolona i niewłaściwe postępowanie", pkt 3 zatytułowany "Przewinienia karane wykluczeniem z gry".

Faul Hiszpana na Martinsie spełnia kategorie tego ataku. Jest nierozważny, a w dodatku mógł spowodować poważną kontuzję zawodnika Legii, którego noga wygięła się w sposób nienaturalny. Martins nie miał już przy nodze piłki - zawodnik Arki nie mógł być więc nią zainteresowany. Nando był spóźniony, za co został słusznie odesłany do szatni. (Kliknij na miniaturkę aby zobaczyć większe zdjęcie).

fot. Ekstraklasa TV 2. Czysty odbiór Rochy
Druga sytuacja miała miejsce tuż przed końcem pierwszej połowy. Błąd w ustawieniu się Luisa Rochy spowodował, że piłka zagrana z prawej strony przeleciała nad jego głową i spadła niedaleko piłkarza Arki. Ten musiał jeszcze do niej dobiec, co wykorzystał Portugalczyk, wybijając mu ją spod nóg wślizgiem. Powtórki zza bramki pokazują, że zagranie Rochy było bardzo ryzykowane i mogło zakończyć się rzutem karnym oraz żółtą kartką, lecz finalnie trafił w piłkę, dlatego nie może być mowy o przewinieniu.

Drugą sprawą jest jego lewa ręka, która pociąga za koszulkę Marko Vejinovicia. Kiedy uważnie przyjrzymy się tej sytuacji, to zauważymy, że Holender przewraca się dopiero wtedy, kiedy Rocha wygarnia mu piłkę i nie ma on już szansy na zdobycie gola. Co więcej, fakt trzymania Rochy jest oczywiście niepodważalny, jednak nadal w początkowej fazie starcia mówimy o trzymaniu, a nie ciągnięciu za koszulkę. Trzymanie nie powoduje: a) przewrócenia się już na tym etapie piłkarza Arki, b) wytrącenia go z równowagi lub c) spowolnienia tempa jego biegu.

Za samo trzymanie koszulki nie można karać, ponieważ takich sytuacji, chociażby podczas stałych fragmentów gry jest wiele. Karać można jedynie za intencjonalne ciągnięcie piłkarza, aby pozbawić go korzystnej sytuacji, które miało miejsce tutaj dopiero wówczas, kiedy przeciwnik stracił jakąkolwiek szansę na oddanie strzału. Rocha zachował się nierozważnie, jednak nie przekroczył przepisów gry. Warto także zwrócić uwagę, że ciągnięcie za koszulkę miało miejsce wówczas, kiedy obrońca przewraca się na ziemię po wykonaniu czystego i udanego wślizgu.

fot. Ekstraklasa TV 3. Jędrzejczyk nie przeszkodził Jankowskiemu
Ostatnia z kontrowersyjnych sytuacji miała miejsce tuż przed końcem meczu. Wówczas po dośrodkowaniu z prawej strony do sytuacji strzeleckiej doszedł Maciej Jankowski. Napastnik Arki wyskoczył do piłki, oddał niecelne uderzenie, po czym załamany swoją nieudaną próbą złapała się za głowę. Dopiero z kamery zza bramki widać, że podczas pobytu w powietrzu był przytrzymywany za koszulkę przez Artura Jędrzejczyka. W tym miejscu musimy zwrócić uwagę na kilka aspektów.

Po pierwsze, czy Jędrzejczyk ciągnął Jankowskiego za koszulkę z całą siłą? Czy jedynie trzymał go za koszulkę, aby utrzymać względem niego ten sam dystans. Bliższa prawdy wydaje się wersja druga, o czym może świadczyć niewyprostowana ręka obrońcy. Gdyby ten chciał uniemożliwić przeciwnikowi wyskok, to z całą pewnością użyłby do tego większej siły.

Jankowski wyskoczył do piłki bez żadnych problemów i oddał niecelny strzał. To dosyć istotny fakt, ponieważ gdyby faktycznie był pociągany za koszulkę, to na pewno nie osiągnąłby pożądanej przez siebie wysokości i nie oddałby strzału. Spekulować można, czy fakt trzymania przez Jędrzejczyka nie spowodował jego nienaturalnego wygięcia się do tyłu, lecz mogła to być równie dobrze spowodowane samym ustawieniem się do oddania strzału.

Co więcej, napastnik Arki w żaden sposób nie protestował, co oznacza, że nie czuł się w tej sytuacji faulowany. Gdyby czuł ciągniecie za koszulkę, to prawdopodobnie sygnalizowałby to już podczas swojej wyskoku, a już na pewno w momencie, kiedy zdałby sobie sprawę, że zaprzepaścił szansę na doprowadzenie do remisu. Nic takiego nie miał jednak miejsca, co potwierdza, że Jankowski swobodnie wyskoczył na założoną przez siebie wysokość i oddał uderzenie głową w ten sposób, w jaki zamierzał (pomijając jego celność).

Zajrzymy jeszcze do przepisów. Zgodnie z przytaczanymi już wcześniej wytycznymi dla sędziów, a konkretnie z artykułem 12, pkt 1 "Przepisów gry 2019/2020" opublikowanej na stronie Polskiego Związku Piłki Nożnej, rzut wolny bezpośredni (w obrębie pola karnego rzut karny) podyktowany jest m.in. przeciwko drużynie gracza, który: a) "przeszkadza w poruszaniu się przeciwnikowi i dochodzi do kontaktu między zawodnikami", b) "zatrzymuje przeciwnika".

Czy Jędrzejczyk w tej akcji przeszkodził w poruszaniu się Jankowskiemu? Czy uniemożliwił mu oddanie strzału? Czy w jakiś sposób zatrzymał jego wyskok? Odpowiedzi na wszystkie te pytania brzmią "nie", więc rzut karny nie powinien został przyznany.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.