Oprawa legionistów na meczu z FC Midtjylland- fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Relacja z trybun: Legioland

Bodziach, źródło: Legionisci.com

Po remisie w Danii każdy z nas wierzył, że uda się zapewnić awans do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy przed własną publicznością. Tym bardziej, że zainteresowanie meczem było olbrzymie - wszystkie bilety rozeszły się tydzień wcześniej, więc fantastyczna atmosfera była gwarantowana.



W ostatni dzień sierpniowy przy Łazienkowskiej pojawiło się ponad 27 tysięcy kibiców. Byłoby więcej, gdyby skromna grupa przyjezdnych nie "zajęła" całej klatki, co znacznie ograniczyło liczbę widzów. Kibice gości mieli zorganizowany transport do Warszawy z noclegiem po meczu. Chętnych na wspieranie swojego klubu w naszym kraju nie było zbyt wielu. "Wilki" pojawiły się w sektorze gości w zaledwie 49 osób, wywieszając na górnej kondygnacji flagę "Hedens Drence" oraz niewielką flagę Danii z nazwą swojej miejscowości - Herning. Na ich temat nie ma sensu poświęcać zbyt wiele czasu - coś tam śpiewali, przez jakiś czas paradowali bez koszulek, a po wyrównującym golu zaczęli nawet napinać się zza ogrodzenia do pikników.



"Staruch" już przed meczem zapowiedział jasno, że nie zamierza nikogo mobilizować, bo chyba każdy z nas wie, w jakim celu przyszedł na stadion i co jest naszym obowiązkiem. I naprawdę przez większą część spotkania tak właśnie było. Pierwsza próba gardeł miała miejsce już podczas rozgrzewki, która miała sprawić, by Duńczycy jeszcze przed pierwszym gwizdkiem dostali sraczki.



Na wyjście piłkarzy zaprezentowaliśmy oprawę tematyczną, nawiązującą do leżącego nieopodal Herning Legolandu. Na dole Żylety rozciągnięty został malowany transparent "Legioland" przedstawiający klocki Lego w odpowiedniej konfiguracji barw (czerwony, biały, zielony). Następnie z góry trybuny zjechała elegancko namalowana sektorówka przedstawiająca trzy ludziki Lego - również w strojach odpowiednio dobranych, z których jeden miał na sobie koszulkę z eLką w kółeczku, drugi twarz owiniętą legijną chustą, a w dłoniach trzymali racę i flagę. Prezentację uświetniło konkretne racowisko po bokach, z foliami aluminiowymi w barwach w tle. Nieznani Sprawcy - mistrzostwo świata!

Przy okazji czwartkowego spotkania na Żylecie zadebiutowała nowa flaga "Konstancin". Od samego początku zdzieraliśmy gardła na maksymalnych obrotach, ruszając z pieśnią "Warszawska Legio zawsze o zwycięstwo walcz!". Kilka razy zachęcaliśmy do wspólnych śpiewów i tańców kibiców z pozostałych trybun. Oczywiście kiedy wymagała tego boiskowa sytuacja, gwizdami przeszkadzaliśmy przyjezdnym w rozwinięciu skrzydeł.



W przerwie spotkania pod gniazdem sprzedawane były koszulki (70 zł) z serii Ultrawersytetu Warszawskiego z naszą niedawną oprawą z Wiednia. Będą do kupienia także w najbliższą niedzielę. W drugiej połowie na Żylecie pojawiły się flagi na kijach, które powiewały już do końca spotkania. No i w końcu mieliśmy powody do radości, kiedy Pekhart skierował piłkę głową do siatki. Istne szaleństwo opanowało wszystkich zgromadzonych na trybunach! Byliśmy już jedną nogą w fazie grupowej, ale naszym obowiązkiem było wesprzeć drużynę, by ta dowiozła korzystny wynik. A że nie zawsze droga do celu jest prosta, potwierdziła wyrównująca bramka dla Duńczyków, 20 minut przed końcem spotkania. "Nie poddawaj się, ukochana ma..." - zareagowała natychmiast Żyleta, a pieśń w mig podchwycił cały stadion. Parę minut później mieliśmy wiele szczęścia, gdy po jednym ze strzałów piłka trafiła w słupek bramki Tobiasza... Zupełnie inne nastroje towarzyszyły nam w jednej z ostatnich akcji regulaminowego czasu, gdy piłki meczowej do bramki nie skierował Kun. I tym sposobem, doczekaliśmy się dogrywki.



Ci, którzy liczyli na w miarę normalny powrót do domu, mogli o tym zapomnieć. W takich momentach jednak nie myśli się o tak błahych sprawach - na Ł3 ważyły się losy naszej dalszej gry w Europie! W dogrywce na murawie dalej trwała walka, na trybunach mocne wsparcie. W drugiej części doliczonego czasu gry śpiewaliśmy z pełną mocą "Gdybym jeszcze raz...". A jako że w ciągu 30 minut żadna z drużyn gola nie zdobyła, potrzebne były rzuty karne. Rzuty karne, które ostatnio przyczyniły się do wygranej w finale Pucharu Polski i Superpucharze... ale też można było mieć z tyłu głowy, że ostatnie serie jedenastek na naszym stadionie (w meczach o Superpuchar) nie kończyły się po naszej myśli. Nie zawracając sobie jednak głowy takimi historiami, staraliśmy się dodać wiary naszym graczom. "Jesteśmy z wami, hej Legio jesteśmy z Wami!" - skandowali legioniści, by po chwili dodać głośne "Kacper! Tobiasz!".

Pierwszy okrzyk radości miał miejsce, gdy nastąpiło losowanie bramek - rzuty karne miały być egzekwowane na tę, która znajduje się przed Żyletą. A serię jedenastek rozpoczęli legioniści. Przez wszystkie serie, w momencie gdy do piłki podchodzili nasi gracze, śpiewaliśmy głośno "Legia, Legia Warszawa". Kiedy zaś strzelać mieli Duńczycy, gwizdy, buczenie, machanie flagami i rękami - mające na celu zdekoncentrowanie strzelców, tworzyły potworny jazgot.



Golkiper gości po pierwszym rzucie karnym postanowił przykozaczyć i zabrał bidon Tobiasza (ze ściągawką), chowając go pod jedną z reklam. Podnosząc ciśnienie nie tylko naszemu bramkarzowi, ale i całej Żylecie. Wszyscy zawodnicy, jeden za drugim, trafiali do bramki. Żyleta na chwilę postanowiła przerwać gwizdanie na przyjezdnych, by skandować nazwisko naszego bramkarza, ale i to nie przyniosło efektu. Dopiero w szóstej serii, po skutecznej interwencji Tobiasza, mieliśmy zapewnioną wygraną i awans. Radość, szał, coś k... niesamowitego, co ogarnęło wszystkich zebranych na stadionie. Choć to nie grupa Ligi Mistrzów, cieszy nas to naprawdę, bo jeszcze tej jesieni, czekają nas trzy europejskie wyjazdy oraz trzy dodatkowe mecze przy Ł3.



Chociaż dochodziła już północ, nikt nie opuszczał stadionu. Trzeba było podziękować piłkarzom za walkę zarówno w tym, jak i w każdym poprzednim meczu eliminacji. Naprawdę doczekaliśmy się ekipy, która walczy do końca, nie odpuszcza i to legioniści potrafią docenić. Kiedy zawodnicy wraz z całym sztabem stawili się przy naszej trybunie, niosło się głośne "Dziękujemy, dziękujemy!", a następnie wspólnie wykonaliśmy "Gdybym jeszcze raz...", i na dwie strony zaśpiewaliśmy "Warszawę". Poza nazwiskiem Kacpra Tobiasza, skandowaliśmy tego dnia nazwisko jeszcze jednego legionisty, który obecnie walczy o powrót do zdrowia - mowa o Bartku Kapustce. Każdy opuszczający stadion, pomimo późnej pory, był naładowany energią. Ta roznosiła nas jeszcze, gdy około 1 w nocy docieraliśmy do domów. Wszak byliśmy świadkami widowiska, które na dłużej zapadnie w naszej pamięci. Ten ostatni dzień sierpnia...

A przed nami, przed przerwą na mecze reprezentacji, kolejne międzynarodowe spotkanie. W niedzielę jeszcze większa publiczność stawi się na naszym stadionie przy okazji meczu z RTS-em.

P.S. Na Żylecie wywieszone zostały transparenty "Zahorek dużo zdrowia!" i "Rudy PRG PDW".

Frekwencja: 27 312
Kibiców gości: 49
Flagi gości: 2

Autor: Bodziach

Fotoreportaż z meczu - 144 zdjęcia Mishki
Fotoreportaż z meczu - 88 zdjęć Kamila Marciniaka
Fotoreportaż z meczu - 84 zdjęcia Daniela Niemczaka

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.