fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Relacja z trybun: Kibice za Legią jadą!

Hugollek, źródło: Legionisci.com

Wyjazdy do Wrocławia zwykle cieszą się sporym zainteresowaniem wśród kibicowskiej braci. Dowód na to stanowi chociażby eskapada sprzed niemal czterech lat, kiedy w grudniu 2019 roku zameldowaliśmy się na stadionie Śląska w blisko 3400 osób. Tegoroczna mobilizacja na dolnośląską podróż była ogromna, jako że znów chcieliśmy wypełnić sektor gości do ostatniego miejsca.

Trzy ośmiowagonowe pociągi specjalne, osiem autokarów i trudna do oszacowania liczba pojazdów indywidualnych dały łącznie komplet kibiców „Wojskowych” w obiekcie zbudowanym na Euro 2012, zwanym obecnie pieszczotliwie „Areną Kabanos”.



Ci z nas, którzy podróżowali „specjalami”, wysiadali z pociągów na dobrze nam znanej stacji Wrocław Stadion, skąd do obiektu na piechotę było już rzut beretem. Pozostali, przemieszczający się transportem kołowym, zostawiali swoje pojazdy na przystadionowym parkingu. Jako że trasy dojść fanów z Warszawy i Wrocławia do stadionu przebiegały gdzieniegdzie niemal równolegle względem siebie, dziwi nieco zachowanie funkcjonariuszy, którzy jakby do końca „nie ogarniali”, że mają obok siebie kibiców dwóch zwaśnionych drużyn. Dochodziło przez to co chwilę do spięć, a miejscowi, którym notabene dopiero po raz pierwszy od 10 lat udało się wykupić wszystkie wejściówki na mecz, co chwilę słyszeli z naszej strony dosadny komentarz: „Przyszliście chamy dlatego, że my tu gramy!”. W poprzednim sezonie, gdy Śląsk niemal cudem uniknął degradacji do pierwszej ligi, stadion wrocławian podczas większości spotkań świecił pustkami. W tym, gdy Dolnoślązakom w lidze idzie nadspodziewanie dobrze, cieszy się on dla odmiany nie najgorszą frekwencją. Najwyraźniej nad Odrą istnieje wielu kibiców sukcesu.

Dość późny przyjazd naszych pociągów, a także opóźnienie jednego z nich, spowodowały, iż nie zdołaliśmy niestety zjawić się na stadionie całą grupą o czasie. Gdy nasi zawodnicy wkroczyli na murawę, usłyszeli od części z nas zgromadzonej już na trybunach „Mistrzem Polski jest Legia”; zapewniliśmy ich również o naszym wsparciu. Zawodnicy podeszli do naszego sektora i brawami podziękowali nam obecność.

Z właściwym dopingiem wstrzymaliśmy się do 9. minuty spotkania – wtedy bowiem ostatnim osobom z naszej grupy udało się finalnie wejść na stadion. Nasze śpiewy rozpoczęliśmy od rozgrzewki melodią „Tylko Legia, ukochana Legia!”, po czym systematycznie dokładaliśmy decybeli do naszego wokalnego pieca. Świetnie wychodziło nam wykonywanie: „Do boju, Legio marsz!”, „Nasza Legio, będziemy zawsze z Tobą”, „Legiaaaa! Legia Warszawa!” oraz „Gdybym jeszcze raz miał urodzić się”. Można śmiało stwierdzić, że w pierwszej połowie w pełni wykorzystywaliśmy nasz potencjał wokalny, zwłaszcza że miejscowi, mimo iż przewyższali nas liczebnością ponad dziesięciokrotnie, nie prezentowali się jakoś przesadnie dobrze wokalnie. W zasadzie przede wszystkim śpiewał ich młyn, choć i tu odnosiło się wrażenie, że do pełnej mocy sporo im brakowało.

fot. Mishka / Legionisci.comfot. Mishka / Legionisci.com

Na boisku pierwsze 45 minut meczu wyglądały całkiem przyzwoicie. Wierząc, że w drugiej połowie „Wojskowi” ugrają pozytywny wynik, krzyczeliśmy do nich, by ci jechali z... wiadomo kim.

Jak bardzo mieliśmy się tego wieczora rozczarować, okazało się już na wstępie drugiej części meczu. Ledwie odśpiewaliśmy hymn naszego klubu i chcieliśmy zaangażować naszych grajków do wytężonej pracy na boisku donośnym „Warszawska Legio, zawsze o zwycięstwo walcz!”, a padł gol dla wrocławian za sprawą Schwarza. Wydawało się, że jedna bramka to nie problem, by z dobrą grą wrócić do wyniku. Jeśli jednak prezentuje się taką „padakę”, jaką legioniści zaczęli pokazywać w drugiej połowie, to wygranie pojedynku, czy choćby uzyskanie remisu, nie staje się sprawą oczywistą. Niestety, „Wojskowi” zupełnie nie przypominali drużyny z pierwszych 45 minut. Wydawało się, że ktoś ich dosłownie pozamieniał i wsadził w koszulki zupełnie inne osoby.

Część fanów Śląska z pewnością nie zdołała nawet zobaczyć gola dla swojego zespołu, jako że zaczęli się przygotowywać do zaprezentowania swojej oprawy, a nad ich młynem rozciągnięto sporych rozmiarów koszulkę-sektorówkę. Na dolnym płocie pojawił się z kolei transparent „Silesia Renesans” z inicjałami ich klubu między oboma wyrazami.



Zanim Władcy Dolnego Śląska zdążyli jednak w pełni zademonstrować swoją choreografię, my pokazaliśmy swoją. Gdy zaczęliśmy śpiewać „Za kibicowski trud”, nasz sektor wypełnił się czerwonymi, białymi i zielonymi machajkami, które dopełniało podświetlenie kilkudziesięcioma stroboskopami. Chwilę później, jeszcze w kłębach dymu po użytej pirotechnice, zaopatrzeni cały czas w setki małych flag w legijnych barwach, uskutecznialiśmy hit z Wiednia. Co ciekawe, zadymienie było na tyle duże, że sędzia przerwał na chwilę mecz. Gdy go wznowił, niemal natychmiast Śląsk przystąpił do prezentacji swojej oprawy. Składały się na nią racowisko wraz z ogromną sektorówką z napisem „Wielki Śląsk” w koronie, pomiędzy słowami którego namalowano dwugłowego, czarno-białego orła, a po bokach którego znalazły się wartości – Bóg, honor, ojczyzna (po lewej) oraz zasady, braterstwo, lojalność (po prawej), oraz wspomniany wcześniej transparent „Silesia Renesans”. Na murawie ilość dymu pochodzącego z żarzących się flar ponownie znacząco wzrosła. Liczba goli dla dolnośląskiej drużyny niestety także. Erik Expósito z łatwością ograł Rafała Augustyniaka i bez problemu pokonał Tobiasza.

fot. Mishka / Legionisci.com
fot. Mishka / Legionisci.com

Niezrażeni niekorzystnym obrotem sytuacji dalej żarliwie dopingowaliśmy Legię. Nie minęła jednak chwila, a wrocławianie podwyższyli stan rywalizacji na 3-0 za sprawą Samca-Talara. Część z nas łapała się za głowy i z niedowierzaniem patrzyła na to, co działo się na murawie – Legia dostawała solidne bęcki od Śląska. W tym momencie pozbyliśmy się górnej warstwy odzieży i przystąpiliśmy do dopingowania bez koszulek tego bardzo ciepłego jak na październik wieczora. „Nie poddawaj się!” – z całych sił kierowaliśmy swe okrzyki w kierunku boiska, licząc na jakiekolwiek wyjście z tego kryzysowego położenia.

Z przykrością i szczerością trzeba przyznać, że zaprezentowany przez wrocławian napis na sektorówce przekładał się tego wieczora na realia; piłkarsko oczywiście. Podopieczni Jacka Magiery w ciągu kilku minut zdeklasowali bowiem stołeczny zespół, dokładając mu jeszcze czwarte trafienie. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że w tym pojedynku było już po ptokach i dlatego skoncentrowaliśmy się po prostu na jak najlepszej zabawie na trybunach. Odśpiewaliśmy m.in.: hit z Lokeren z przerobioną końcówką na „śląska k****!”, „Niepokonane miasto” czy „Moją jedyną miłość”. Bardzo dobrze prezentowaliśmy się podczas wykonywania „Gdybym jeszcze raz”.

Dość długo skandowaliśmy nazwisko naszego ekspiłkarza i byłego szkoleniowca, a obecnie trenera dolnośląśkiej drużyny Jacka Magiery, który kilkukrotnie w geście podziękowania wznosił w naszym kierunku brawa sprzed ławki trenerskiej. Co by nie mówić, ale „Magic” jak mało która osoba zasługuje na nasz szacunek, żeby przypomnieć choćby prowadzenie Legii podczas spotkań fazy grupowej Champions League.

fot. Mishka / Legionisci.com
fot. Mishka / Legionisci.com

Na koniec regulaminowego czasu gry ponownie zaśpiewaliśmy „Mistrzem Polski jest Legia”, a gdy sędzia główny oznajmił światu tryumf wrocławskiego zespołu, my nieustannie trwaliśmy w dopingu – zupełnie tak, jakby pojedynek nadal się toczył. Niczym w transie wydobywaliśmy z naszych gardeł słowa przyśpiewki „Gdybym jeszcze raz”.

Gdy zawodnicy podeszli w okolice naszego sektora, spodziewali się najpewniej tęgiej bury i reprymendy. Zamiast tego zapewniliśmy ich o naszym nieustannym wsparciu gromkimi „Jesteśmy z Wami, hej Legio, jesteśmy z Wami!”, „Legia walcząca do końca” oraz „My kibice z Łazienkowskiej”. W geście podzięki piłkarze zdjęli swoje trykoty i rzucili je w naszym kierunku. Dało się jednak dostrzec, że miny mieli nietęgie. Trudno się jednak dziwić – czterobramkowe baty z pewnością musiały ich nieźle zaboleć.

Dolnoślązacy, chcąc się zapewne napawać okazałym zwycięstwem, długo nie opuszczali stadionu i wspólnie ze swoimi zawodnikami celebrowali pokonanie naszego klubu. By im nieco „uprzyjemnić” ten czas, śpiewaliśmy hit z Lokeren z adekwatnie przerobioną końcówką. Potem dalej bawiliśmy się w najlepsze, uskuteczniając „Nasza Legio, będziemy zawsze z Tobą!”, odpowiadając „Staruchowi” na jego klasyczne „Ceeeeee...!”, czy po raz wtóry odśpiewując „Gdybym jeszcze raz miał urodzić się”. Na sam deser zaś zaśpiewaliśmy melodię, którą każdy z nas nosi w sercu, czyli hymn naszego klubu.

Po wszystkich emocjach przyszło nam długo oczekiwać na wyjście ze stadionu. Najdłużej w cierpliwość musieli się uzbroić podróżujący ostatnim „specjalem”, gdyż ten odjechał ze stacji mniej więcej kwadrans przed dziesiątą. Do stolicy wracaliśmy w minorowych nastrojach, a meldowaliśmy się w niej na raty między 2:00 a 3:00 w nocy.




Niewątpliwie w naszej Legii trwa kryzys – jak na razie bowiem każde październikowe spotkanie (czy to w lidze, czy w pucharach) kończyło się porażką. Dawno nie zaliczyliśmy już tak fatalnej passy i od dawna tak boleśnie nie przegraliśmy. Musimy jednak pamiętać, że z Legią Warszawa musimy być zawsze, niezależnie od wyniku, a nasz obowiązek stanowi jej wspieranie – zwłaszcza w tak trudnych momentach jak ten obecny. Najbliższa okazja do okazania wsparcia „Wojskowym” będzie już w najbliższą niedzielę o 15:00 przy Łazienkowskiej. Legioniści zmierzą się wówczas z mielecką Stalą. Wcześniej nasi zawodnicy udadzą się wprawdzie do Mostaru, gdzie w ramach Ligi Konferencji zmierzą się z miejscowym Zrinjskim, jednak ze względu na zakaz wyjazdowy, jaki nałożyła na nas UEFA, nie będzie nam dane wybrać się do Bośni i Hercegowiny.

Nie zapominajmy także, że w najwyższej klasie rozgrywkowej występują nasi koszykarze, którzy w sobotę o 15:30 podejmą na Bemowie gdyńską Arkę, a w niedzielę o godzinie 18:00 w hali OSiR Włochy futsaliści zmierzą się z Clearexem Chorzów. Już teraz gorąco zachęcamy Was do nabywania biletów na te trzy spotkania.

P.S. W naszym sektorze wywiesiliśmy transparent „Ś.P. Ćwirek”.

Frekwencja: 39 583
Kibiców gości: 3388
Flag gości: 17 („Capital City”, „Tradycja Pokoleń”, „ZKS”, „Zachodnia Koalicja”, „Ursynów”, „Zjednoczone Południe”, „Wola”, „Ochota”, „Sochaczew”, «„Żyleta” jest zawsze z Wami», „Dolny Śląsk”, „Gocław”, „Jelonki”, „Grochów”, „Grójec”, zakaz skrętu w lewo, mała flaga w barwach miasta z syrenką)

Fotoreportaż z meczu - 100 zdjęć Mishki

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.