fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Punkty po meczu z Zrinjskim Mostar

Kamil Dumała, źródło: Legionisci.com

Przepchane; krycie powietrza; w końcu ktoś chciał piłkę; zagęszczony środek pola; bohater nieoczywisty; odpoczynek - to najważniejsze punkty po czwartkowym meczu Legii Warszawa w Mostarze.

1. Przepchane
Po ostatnich czterech porażkach z rzędu w wykonaniu Legii, trudno było o większy optymizm przed meczem ze Zrinjskim. Większość z nas śmiało zaakceptowałaby nawet słabszą dyspozycję, ale z dobrym wynikiem. I tak się stało. Legia nie zagrała o wiele lepiej niż przeciwko Śląskowi Wrocław, ale zdobyła dwie bramki i dopuściła do utraty tylko jednej. W osiągnięciu dobrego wyniku pomógł też VAR, który słusznie nie uznał dwóch bramek dla gospodarzy. Gra nie rozpieszczała, ale najważniejsze były trzy punkty i pewnego rodzaju przełamanie, które - mam nadzieję - dobrze wpłynie atmosferę i głowy poszczególnych zawodników.



2. Krycie powietrza
W piłce nożnej występuje pojęcie krycia na radar, w skrócie oznacza to, że przeciwnik pilnowany jest z pewnej odległości – teoretycznie bezpiecznej, która nie zagrozi utratą bramki. Jednak patrząc na to, jak legioniści kryli w niektórych fragmentach meczu z Mostarem, trzeba przyznać, że to było krycie powietrza. By to zobrazować, spójrzmy na dwie sytuacje z czwartkowego meczu. Pierwsza to oczywiście stracona bramka:

fot. TVP Sportfot. TVP Sport

Na screenie zaznaczonych jest czterech graczy Legii, bez Pawła Wszołka, który też miał bardzo duży udział w stracie bramki. Na powyższej grafice możemy zobaczyć, że Yuri Ribeiro jak i Radovan Pankov kryją swoich zawodników, a Bartosz Slisz zbliża się do gracza ustawionego przed polem karnym. Ważniejsze tu jest pytanie, kogo kryje Artur Jędrzejczyk? Chyba właśnie powietrze. „Jędza” nie zdążył wrócić na swoją pozycję, więc próbował zabezpieczyć go Pankov, a po prawej stronie kompletnie przysnął Paweł Wszołek i nie upilnował strzelca bramki.

Druga sytuacja miała miejsce w 67. minucie, kiedy to zawodnicy gospodarzy doprowadzili do wyrównania. W momencie gdy zawodnik Mostaru podawał piłkę do niepilnowanego kolegi z zespołu, możemy zobaczyć, ile wolnego miejsca mieli zarówno podający, jak i otrzymujący podanie. Radovan Pankov i Artur Jędrzejczyk byli źle ustawieni, nie doszli do porozumienia, kto ma pilnować kogo i obaj zajmowali się powietrzem. Na szczęście gol został anulowany, gdyż napastnik gospodarzy znajdował się minimalnym na spalonym.

fot. TVP Sportfot. TVP Sport

3. W końcu ktoś chciał piłkę
W spotkaniu ze Śląskiem wśród legionistów brakowało lidera, który by nie bał się wziąć ciężaru gry na własne barki i odpowiedzialności za grę swojego zespołu. Na czwartkowy mecz wrócił do pierwszej jedenastki kapitan Legii, Josué. Portugalczyk był najjaśniejszą postacią starcia w 3. kolejce LKE. Większość akcji znów przechodziła przez środkowego pomocnika, a on z łatwością rozdawał piłki na lewo i prawo. Wychodził po piłkę, wręcz krzycząc na swoich kolegów, by mu ją podali i dali rozegrać akcję po swojemu. Bardzo dobrze wyglądały wrzutki Josué ze stałych fragmentów, gdzie blisko bramki byli Ribeiro i Pankov. Po sprytnie rozegranym przez Portugalczyka rzucie wolnym, piłkę otrzymał Ernest Muçi, który tak dośrodkował w pole bramkowe, że zawodnik gospodarzy skierował ją do własnej siatki. Jednym zdaniem: wrócił lider.

Heatmapa Josue:
Heatmapa Josue

4. Zagęszczony środek pola
Trener Kosta Runjaić stwierdził po meczu we Wrocławiu, że wie, jak zaradzić kryzysowi. Jak widać, chciał wstrząsnąć zespołem i dało się to zauważyć w składzie. Od pierwszych minut swoje szanse otrzymali Dominik Hładun, Jurgen Çelhaka oraz Blaž Kramer. Po meczu można stwierdzić, że wstrząs się udał, bo każdy z tych zawodników miał jakiś wkład w zwycięstwo. Dominik Hładun obronił jedno groźne uderzenie w drugiej połowie, Kramer zdobył zwycięską bramkę dla legionistów. Natomiast najlepszy z tej trójki był Albańczyk. Trener Runjaić chciał zagęścić środek pola, przy czym wzmocnić formację defensywną, stąd dwóch bardziej defensywnie usposobionych graczy, jak Slisz i Celhaka. Ten drugi zagrał jeden z najlepszych meczów w Legii, jak nie najlepszy. Pewny w środkowej strefie boiska, zagrał 26 podań celnych na 30. Kilkukrotnie odbierał piłkę w środku pola, taką świetną interwencją popisał się w 27. minucie, kiedy to odebrał piłkę i zagrał ją do swojego rodaka, ale uderzenie Muciego przeszło obok bramki. Trochę trzeba było czekać na to, aż Çelhaka będzie pokazywał się z dobrej strony, ale uniósł spotkanie ze Zrinjskim i pokazał, że może być ciekawą opcją do środka pola czy to zarówno grając ze Sliszem, czy będąc jego zastępcą.

5. Bohater nieoczywisty
Pod nieobecność w składzie Tomasa Pekharta, trener Runjaić miał dylemat, na którego z dwójki Gual – Kramer postawić. Zdecydował się na Słoweńca, który tego okresu w Legii nie może zaliczyć do najlepszych, gdyż częściej odwiedza gabinety lekarzy niż występuje na boisku. W czwartkowy wieczór nie miał dobrego wejścia i przede wszystkim nie dawał wielu argumentów za tym, by otrzymywał więcej szans w pierwszym składzie. Przegrywał większość pojedynków z rywalami, często był schowany za swoimi przeciwnikami. W pierwszej połowie, w 16. minucie po dośrodkowaniu Patryka Kuna źle wyszedł do piłki i nie trafił jej głową, natomiast najlepszą okazję miał tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego w pierwszej połowie. Wtedy to kapitan Legii, Josué świetnie dośrodkował w pole karne, gdzie wślizgiem Kramer próbował pokonać Marko Maricia, ale źle trafił i piłka przeszła obok bramki. Dopiero w 62. minucie w końcu pokazał się z dobrej strony i pięknym uderzeniem głową pokonał bramkarza gospodarzy, zapewniając Legii trzy punkty. Można mieć pretensje do rosłego zawodnika, że zbyt rzadko wykorzystuje swoją przewagę fizyczną nad rywalami, bardzo często odpuszcza, przegrywa pojedynki, w których spokojnie powinien wygrać. Miejmy nadzieję, że ta bramka rozpędzi trochę Kramera i będzie strzelał częściej niż do tej pory.

6. Odpoczynek
Myślę, że warto zwrócić uwagę na formę Pawła Wszołka w ostatnich meczach. Podstawowy zawodnik Legii jest nieobecny, bardzo często traci piłkę i widać, że nie ma pewności siebie. Uważam, że to jednak nie jest problem mentalny czy brak wiary we własne umiejętności, ale wynika to ze zmęczenia. Wszołek, podobnie jak Ribeiro czy Kun, gra większość meczów, tak naprawdę nie posiadając godnych następców, którzy mogliby zagrać w lidze i nie narobić wstydu. Cała trójka to kluczowi gracze, bez których trudno obecnie wyobrazić sobie pierwszą jedenastkę, jednak tym sposobem owi zawodnicy będą „zajechani”. Dlatego ze Stalą Mielec powinni usiąść na ławce rezerwowych i w razie potrzeby wejść w drugiej odsłonie gry. Tylko kluczowe pytanie, kto ma ich zastąpić? I tu pojawia się problem. Zarówno Gil Dias, jak i Makana Baku obecnej rundy nie zaliczają do najlepszych, popełniają wiele indywidualnych błędów. Przed trenerem Runjaiciem nie lada problem, bo kluczowi gracze też muszą w końcu odpocząć.

Kamil Dumała

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.