WARSAW NEVER SURRENDER - oprawa na meczu ze Zrinjskim - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Relacja z trybun: Warsaw Never Surrender

Bodziach, źródło: Legionisci.com

O ile wyjazdowego meczu ze Zrinjskim nie dane nam było zobaczyć z powodu zakazu wyjazdowego za wjazd z bramą w Alkmaar, to spotkanie rewanżowe przy Ł3 mogli już bez problemów zobaczyć kibice obu klubów. Bez problemów, bowiem UEFA nie zamknęła nam Żylety za mecz z Aston Villą, co przez pewien czas nam groziło. Mędrcy z UEFA dopatrywali się ukrytego przesłania (skierowanego do nich właśnie) w choreografii "Welcome to the jungle", uważnie analizując transparent i sektorówkę centymetr po centymetrze. Jedna z liter przykuła ich uwagę na dłużej - i przez ten fakt, nasz klub musiał na parę tygodni wstrzymać sprzedaż biletów na mecz rewanżowy ze Zrinjskim.

Ostatecznie wszystkie bilety na mecz Legia - Zrinjski zostały wyprzedane, a na trybunach pojawiło się ponad 24,5 tys. kibiców. Najszybciej rozeszły się wejściówki na Żyletę, które od kilku tygodni były niedostępne.



Na wstępie słów kilka o pierwszym meczu w Mostarze, na który legioniści szykowali się od dłuższego czasu. Niestety decyzja UEFA popsuła nasze plany i z wyjazdu do Bośni i Hercegowiny wyszły nici. Zrinjski nie był do końca przekonany, czy fani z Łazienkowskiej nie zdecydują się zrobić niespodzianki i zawitać do Mostaru, więc dzień przed meczem, zebrali się w kilkadziesiąt osób z swojej knajpie, by patrolować okolice stadionu w porze treningu piłkarzy Legii.



Kilkuosobowe patrole pojawiły się również na Starym Mieście, a "czujkami" byli również restauratorzy w pobliżu Starego Mostu. Na meczu Zrinjski wystawił liczny, jak na swoje możliwości młyn, który musiał (jak na wszystkich meczach europucharów), zająć miejsca na trybunie "głównej", bowiem ich trybuna z miejscami stojącymi nie spełnia wymogów UEFA (i została zasłonięta wielkimi banerami na rusztowaniu). Pod względem dopingu Chorwaci pokazali się z bardzo dobrej strony, szczególnie biorąc pod uwagę brak zadaszenia stadionu - zwłaszcza w pierwszych minutach spotkania. Wtedy też odpalili pojedyncze race. Wystrzelili też jakieś piro, które przypadkowo wybuchło na murawie, przez co sędzia przerwał spotkanie na parę minut. Przez pierwszych 25-30 minut śpiewali... jedną piosenkę.

Warto dodać, że poza kilkuset osobowym młynem, do dopingu nie włączał się nikt z pozostałych sektorów. Najlepiej ekipa "Ultras Zrinjski" pokazała się na koniec rywalizacji - w ostatnich pięciu minutach nikt z nich nie szczędził gardeł. Po końcowym gwizdku podziękowali swoim piłkarzom za walkę do końca o korzystny wynik, a następnie przez co najmniej 15 (!) minut śpiewali jeszcze na maksymalnych obrotach. Dopiero po tym czasie, kiedy dochodziła już północ, udali się do swoich knajp mieszczących się nieopodal stadionu, gdzie bawili się dalej, jakby piątek nie był dniem pracującym.



Wróćmy jednak do meczu rewanżowego, rozegranego dwa tygodnie później przy Ł3. Dojazd na stadion, jak zawsze przy okazji meczu o tej porze (18:45 w środku tygodnia), nie był rzeczą łatwą, ale wejście na trybuny zdecydowanie na plus. Czyli bez kolejek na bramkach. W dużej mierze dzięki temu, że wiele osób zastosowało się do apelu Nieznanych Sprawców, by przybyć na stadion z półgodzinnym wyprzedzeniem. Przed stadionem organizatorzy Marszu Niepodległości prowadzili zbiórkę pieniędzy na organizację marszu, który będzie miał miejsce już w najbliższą sobotę. Z kolei przy wejściu na Żyletę, NS-i zbierali pieniądze na kolejne oprawy.

Kiedy piłkarze chorwackiego klubu, grającego w lidze bośniackiej, wyszli na rozgrzewkę, przywitały ich przeciągłe gwizdy. Pół godziny przed meczem stadion żył. "Staruch" przypomniał wszystkim zebranym, jak wiele zależy od nas samych i naszego zaangażowania. Wydaje się, że zdecydowana większość Żylety wzięła sobie do serca słowa wodzireja, bowiem poziom decybeli, nie licząc krótkich przestojów, był odpowiedni.

Na wyjście piłkarzy zaprezentowana została przygotowana przez NS-ów oprawa - kartoniada "WARSAW" oraz wysoki, malowany transparent z hasłem "Never surrender" (nigdy się nie poddawaj). Hasło nawiązuje oczywiście do wartości, którymi kierują się fanatycy z Łazienkowskiej, i do którego dążyć w każdym meczu mają nasi piłkarze. W wielu meczach obecnego sezonu pokazali, że nie pękają. Po kilku minutach prezentacji kartony dostały drugie życie i zaczęły fruwać nad naszymi głowami. W miejsce oprawy pojawiło się zaś nasze oflagowanie.



Kibice gości nie mieli okazji zobaczyć legijnej prezentacji, bowiem na stadion dotarli spóźnieni. Chorwaci z Mostaru podróżowali, podobnie jak przed siedmiu laty, w dniu meczu autokarami. Tym razem ich liczba była nieco gorsza w porównaniu do pierwszej wizyty na naszym stadionie, ale trzeba przyznać, że jak na swoją liczbę (100 osób), zaprezentowali się więcej niż przyzwoicie.



Na górną kondygnację sektora gości weszli w dwudziestej minucie spotkania, a dopiero kiedy wszyscy z nich zajęli miejsca na sektorze, przystąpili do wywieszenia oflagowania. Przyjezdni wywiesili 5 flag - "Zrinjski to smo mi!", "UZM", "Ultras 1994", "19Z05" i "Zrinjski ljubav sto spaja, tuge i veselja" plus małe płótno z flagą Chorwacji. Od razu przystąpili do prowadzenia dopingu w asyście bębna i prowadzili go cały czas, bez względu na niekorzystny wynik. W drugiej połowie ekipa z Mostaru odpaliła parę rac (chowając piromanów pod płótnami), które od razu położyli na ziemi, a także odpalili kilka stroboskopów.



Ryk kibiców od samego początku niósł naszych piłkarzy. Tym razem legioniści grali nie tylko z maksymalnym zaangażowaniem, ale i pełną koncentracją w obronie, czego zabrakło ostatnio w meczu ze Stalą Mielec. Efektem tego był pierwszy gol zdobyty przed upływem pierwszego kwadransa. Stadion eksplodował po raz pierwszy, a trafienie nakręciło nas do jeszcze większego zaangażowania. Kiedy niedługo później sędzia podjął decyzję nie po naszej myśli, nie mogło zabraknąć znanej przyśpiewki "Lalalalalala Fuck UEFA". Parokrotnie skierowaliśmy również dwa okrzyki pod adresem przyjezdnych.



W 30. minucie sędzia podyktował rzut karny, znów na bramkę przed naszą trybuną. Po trafieniu Josue wskoczył na słup pomiędzy bramką i Żyletą. My zaś kontynuowaliśmy swój koncert. W drugiej połowie na naszej trybunie powiewało kilkadziesiąt flag na kijach. Odśpiewaliśmy także hymn narodowy. Konkretne pierdo...cie miało miejsce przy okazji pieśni "Hej Legia gol, lalalalalala", którą wykonaliśmy zaraz po dwukrotnym głośnym "Ceeeeeeee". Kilkukrotnie podrywaliśmy do wspólnych śpiewów cały stadion, dopingując na dwie strony. Ale creme de la creme zostawiliśmy sobie na koniec. W 80. minucie spotkania ruszyliśmy z pieśnią, która rozwala system. "Gdybym jeszcze raz miał urodzić się..." - niosło się z naszych gardeł niemal do końcowego gwizdka. Z krótką przerwą na pożegnanie Josue, który schodził z murawy, by oszczędzać siły na niedzielny mecz z "Kolejorzem".



Po wygranym meczu w bardzo dobrych nastrojach podziękowaliśmy piłkarzom za trzy punkty, które bardzo przybliżają nas do wyjścia z grupy LKE i gry w europucharach również na wiosnę przyszłego roku. Z piłkarzami zaśpiewaliśmy wspólnie "Warszawę", a następnie nawiązując do oprawy - "Nie poddawaj się, ukochana ma...". A jako że jedna jaskółka wiosny nie czyni, przypomnieliśmy (okrzykiem "W niedzielę jazda z k..."), że w niedzielę w meczu z Lechem również liczymy na pełne zaangażowanie i wygraną.



Trzy dni po meczu ze Zrinjskim spotkamy się na naszym stadionie po raz kolejny. Mecz z Lechem obejrzy jeszcze większa liczba kibiców niż spotkanie LKE ze Zrinjskim, bowiem poznaniacy wykupili wszystkie wejściówki do sektora gości i do Warszawy przyjadą dwoma "specjalami". Jesteśmy już po losowaniu 1/8 finału Pucharu Polski, wiadomo, że za trzy tygodnie rozpoczniemy istny maraton wyjazdowy - czekać nas będą cztery kolejne wyjazdy - do Birmingham (tu niestety Angole robią nam poważne problemy z liczbą biletów), Lubina, Kielc (PP) i do Łodzi na ŁKS.

Przypominamy, że w sobotę w Radomiu będzie miała miejsce gala KSW z udziałem legionisty, Jacka "Siexy" - zachęcamy do wspierania. W sprzedaży pojawiły się także koszulki na jubileusz 50-lecia Żylety, który będzie miał miejsce przy okazji meczu z Wartą. T-shirty z motywem naszej flagi "Żyleta jest zawsze z Wami", kupować można w sklepie Żyleta i Fanstore Ł3 w cenie 59 złotych.

P.S. Na Żylecie wywieszony został transparent "Podzio dużo zdrowia!".

Frekwencja: 24 616
Kibiców gości: 100
Flagi gości: 5

Autor: Bodziach

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.