Artur Jędrzejczyk i Michael Ishak - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu z Lechem Poznań

Kamil Dumała, źródło: Legionisci.com

Rozczarowanie; wrzutka za wrzutką; mało akcji; naładowany Jędrzejczyk; zablokowany Pekhart - to najważniejsze punkty po niedzielnym starciu pomiędzy Legią Warszawa, a Lechem Poznań.

1. Rozczarowanie
Niedzielne starcie pomiędzy Legią, a Lechem określane było jako hit tej kolejki. Podopieczni trenera Kosty Runjaicia, po beznadziejnym październiku, w listopadzie wygrali wszystkie trzy mecze nie tracąc żadnej bramki. Apetyty wśród kibiców „Wojskowych” były więc spore przed niedzielnym starciem, choć Legia od ponad trzech lat nie potrafi wygrać z zespołem z Poznania. Spotkanie mocno rozczarowało i okazało się kitem, a nie hitem. Lech grał bardzo zachowawczo, nie tworząc wielu sytuacji podbramkowych, a głównie skupiając się na obronie. Legia natomiast bardzo dobrze zagrała w defensywie, ale zabrakło jej armat w ofensywie. Padł bezbramkowy remis, który nie zadowala żadnej ze stron - chociaż wypowiedzi trenera z Poznania świadczą o czym innym. My możemy czuć duży niedosyt.



2. Wrzutka za wrzutką
Oprócz ciągłych fauli i głównie brzydkiej gry, był to mecz ciągłych wrzutek. Nie tylko z boków pola karnego, rzutów wolnych i rożnych, ale również z autów. Brylował w tym Artur Jędrzejczyk, który co rusz próbował swoich sił. Niestety był z tym jeden problem - mianowicie wrzuty piłki z autu odbywały się na pierwszego zawodnika, którym był Tomáš Pekhart. Wysoki napastnik z Czech obok siebie miał zazwyczaj 2-3 piłkarzy rywali, więc trudno mu było zgrać tę piłkę do tyłu, gdzie brakowało właśnie kogoś takiego jak Pekhart. Jak spojrzymy na poniższy obrazek, to mamy na nim wbiegającego Slisza i niezbyt wysokiego Patryka Kuna. Dojście do sytuacji bramkowej i próba uderzenia głową, jest praktycznie zerowe, jednak Legia uparcie próbowała takiego manewru przeciwko Lechowi Poznań. Może gdyby na boisku przy takich akcjach byśmy mieli Pekharta i Kramera, te szanse by wzrosły.

Legioniści dośrodkowywali w pole karne rywali aż 23 razy, ale tylko cztery celnie. To bardzo słaba statystyka, pokazująca że w ofensywie podopieczni trenera Kosty Runjaicia nie mieli oprócz wrzutek innego pomysłu na sforsowanie defensywy Lecha.

3. Mało akcji
Obie drużyny bardziej skupiły się na grze w defensywie, nie tworząc wielu sytuacji podbramkowych. Pierwsza dogodna miała miejsce dopiero w 16. minucie gry, kiedy to Josué zagrał na prawą stronę do Pawła Wszołka, a jego uderzenie wybronił Bartosz Mrozek. Po chwili po dośrodkowaniu z rzutu rożnego wyborną sytuację miał Patryk Kun, ale znów świetnie zachował się Mrozek. Chociaż w tej sytuacji Legii należał się rzut karny, za zagranie ręką, ale akurat VAR przestał na chwilę działać, a sędzia nie miał siły, by dmuchnąć w gwizdek - tak były to wyczerpujące zawody. Tuż przed przerwą bramkę zdobył nawet Ernest Muçi, ale wcześniej na minimalnym spalonym był Artur Jędrzejczyk. Lech odpowiedział jedynie uderzeniem z bliska Mihy Blažicia, ale dobrze interweniował Kacper Tobiasz. Podopieczni trenera Kosty Runjaicia jeszcze w 70. minucie mogli objąć prowadzenie, ale nie doszedł do piłki Pekhart. Jak na spotkanie dwóch klasowych drużyn Ekstraklasy, tych sytuacji i to konkretnych było zdecydowanie za mało. Legioniści próbowali głównie po dośrodkowaniach, jednak według mnie brakowało akcji środkiem boiska, mając na placu takich graczy jak Elitim, Slisz, Muçi i Josué, aż się prosi pograć kombinacyjnie, na jeden-dwa kontakty i stworzyć sytuację środkową strefą.

4. Naładowany Jędrzejczyk
Przed meczem w zespole Lecha najbardziej można było obawiać się Kristoffera Velde. Norweski pomocnik to obok Ishaka najlepszy gracz „Kolejorza”. W niedzielę przeciwko sobie miał Artura Jędrzejczyka, który jak wiemy nie zawsze głównie w tym sezonie rozgrywa dobre spotkania. Do najbardziej doświadczonego gracza Legii są głównie pretensje, że wiekowy, że nie nadąża za przeciwnikami i najczęściej głupio ich fauluje. Jednak trzeba przyznać, że w niedzielnym meczu dawno tak pozytywnie naładowanego „Jędzy” nie widziałem. 36-latek do kieszeni schował Velde i innych zawodników, często bawiąc się z nimi i ośmieszając. Jako przykład niech posłuży jedna sytuacja z pierwszej połowy, kiedy to sfaulował norweskiego pomocnika, ten szybko wznowił grę, ale świetnie odczytał to Jędrzejczyk, odbierając mu piłkę i będąc jeszcze przez niego sfaulowanym. Często widzieliśmy popularnego „Jędzę” w ofensywnych akcjach Legii. Mógł i powinien podobać się występ tego zawodnika przeciwko Lechowi - należał do najlepszych graczy „Wojskowych”, jak nie był najlepszy. Wśród legionistów zagrał najwięcej piłek obok Josué. Jędrzejczyk uczynił to 46 razy, a kapitan 55. Celność podań bardzo podobna, bo „Jędza” zagrał dwanaście niecelnych piłek, a Portugalczyk jedenaście.

5. Zablokowany Pekhart
Niestety na drugim biegunie jest Tomáš Pekhart. Czeski napastnik, po świetnym początku sezonu, zablokował się na amen. Ostatni raz bramkę zdobył w starciu z Pogonią Szczecin, czyli 27 września obecnego roku. Przez następne dziewięć spotkań, nie trafił ani razu do siatki, chociaż sytuacje do tego były. Czech zamiast goli częściej obecnie otrzymuje żółte kartki za faule na przeciwnikach. Może martwić słaba dyspozycja Pekharta, bo to nasz najważniejszy napastnik w talii Kosty Runjaicia. W ostatnich meczach natomiast świetnie spisywał się Kramer, który przeciwko Lechowi otrzymał jedynie kilka minut na zaprezentowanie swoich umiejętności. Mam wrażenie, że słoweńskiego napastnika mogliśmy spokojnie zobaczyć wcześniej na boisku i dałby więcej w ataku niż Pekhart. Oczywiście Czech to zawodnik, który żyje z podań i raczej sam sobie nie wypracuje sytuacji podbramkowej, ale wydaje mi się, że - zwłaszcza w spotkaniu z Lechem - mało pracował na boisku, zdecydowanie rzadziej niż w ostatnich meczach, gdzie był pierwszym obrońcą Legii.

Kamil Dumała

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.