Bartosz Slisz - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Slisz: W Legii osiągnąłem już sufit

Mikołaj Ciura, źródło: Foot Truck

Pomocnik warszawskiej Legii, Bartosz Slisz, był gościem Foot Trucka. 24-latek opowiedział m.in. o odejściu z Legii, trenerze Koście Runjaiciu i członkach jego sztabu, o Josue, najgorszym sezonie, grze w europejskich pucharach i pracy z psychologiem.



Transfer za granicę

- Na ten moment ciężko powiedzieć, czy wyjadę z Polski. Na pewno czuję się gotowy, by zrobić ten kolejny krok i uważam, że on jeszcze bardziej pomoże mi w rozwoju. Czuję, że w Legii osiągnąłem już dużo i nie wiem czy mogę tak mówić, ale być może osiągnąłem już sufit. Kolejny krok będzie szansą do rozwoju. Pierwszy krok zrobiłem w Zagłębiu Lubin, następny w Legii, a teraz jestem w najlepszej formie, odkąd gram w piłkę, więc myślę, że wyjazd za granicę, poznanie nowej kultury i gry w piłkę na pewno by mi pomógł.

- Myślę, że ludzie w Legii też są tego wszystkiego świadomi. Mój kontrakt w klubie nie jest zbyt długi, został tylko rok, więc dla Legii to też jest dobra szansa na sprzedanie mnie zimą.

- Ja nie jestem taki, że muszę robić coś na siłę. Wolę poczekać na bardzo dobrą, idealną okazję i wtedy z niej skorzystać. Nie jest tak, że postanowiłem, że odejdę zimą i koniec kropka. Może to się zdarzyć latem, a nie wykluczam również rozmów o podpisaniu nowego kontraktu z jakimiś zapisami. Mam jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie i coś wydarzy się już w zimie.

- Rozmowy latem z FC Kopenhaga nie były na zaawansowanym poziomie. Trabzonspor był bardzo mocno przekonany, chciał mnie w swoich szeregach, ale to ja koniec końców nie zdecydowałem się na ten ruch. Uznałem, że na tamten moment to nie był odpowiedni czas i kierunek.

Kosta Runjaić i inni członkowie sztabu

- Trener Kosta Runjaić na pierwszym obozie wziął mnie na rozmowę i przez dwie godziny pokazywał mi różne sytuacje, czego ode mnie wymaga, co by chciał, żebym robił na boisku. To na pewno przybliżyło mi jakiś obraz. Ja jestem typem zadaniowca, który zrobi to, co mu się powie. Tamta rozmowa była owocna.

- Trener Runjaić zobaczył we mnie inny potencjał, nie tyle na boisku, ale też poza nim. Zrobił ze mnie lidera drużyny. Jestem w radzie, mam jakieś swoje zdanie. Może nie bardzo znaczące, ale też potrafię powiedzieć coś od siebie. Koniec końców ja chcę być liderem na boisku, żeby moja postawa wpływała na grę, zachęcała drużynę.

- Nie tylko tamta rozmowa wpłynęła na mnie, ale można to nazwać rozwojem długoterminowym. Asystentem trenera był Aleksandar Rogić i on również zwracał mi uwagę na różne aspekty, np. ustawianie ciała bokiem, bycie w półprzestrzeni. Robił analizy, pokazywał, jak powinienem się zachowywać, również sytuacje z treningów. Było kilka elementów, nad którymi pracowałem w trakcie sezonu i to przyłożyło się na mini sukces.

- Trener Rogić był bardzo pozytywną osobą w sztabie Legii. Szkoda, że nie ma go już z nami. On też, gdy była pozytywna atmosfera w drużynie, zachowywał chłodną głowę i przypominał nam, byśmy skupili się na grze. To była nieoceniona postać w tamtym czasie w Legii.

- Teraz też mamy świetnych asystentów. Ja trochę bardziej współpracuję z trenerem Przemysławem Małeckim, z którym poznałem się już w Zagłębiu Lubin. On również bardzo mocno mi pomaga, mamy dobrą relację i analizujemy dużo spotkań.

Relacja z Josue i świetny mecz z Jagiellonią

- Nasza relacja z Josue na początku była trochę burzliwa. Miałem z nim kiedyś lekkie spięcie na treningu, bo jestem osobą, która nigdy nie odpuszcza na boisku, jak były starcia, to szedłem do końca. Portugalczyk mówił coś do mnie, mi się to nie spodobało i odpowiadałem mu. Było mocno między nami, ale przez takie sytuacje on nabrał do mnie szacunku i rozumiemy się zdecydowanie lepiej.

- Teraz mamy bardzo dobre relacje i rozumiemy się na boisku bez słów. Kiedy on schodzi do rozegrania w obronie, to wiem, że muszę podejść wyżej. Dzięki tym jego zejściom, mam większą swobodę w ofensywie, ale czasem może być tego za dużo, bo jak stracimy piłkę, to pojawia się dziura w defensywie.

- Zawsze jak się zagra nieczysto, wybije piłkę na aut, to wiem, że nie mogę się na niego patrzeć, bo już robi minę i śmieje się pod nosem. Teraz robię to samo w drugą stronę, choć Josue zdarza się to zdecydowanie rzadziej.

- Przed meczem z Jagiellonią w zeszłym sezonie czułem się fatalnie. Myślałem, że będę wymiotował, miałem migrenę. Wziąłem ze 2-3 tabletki przeciwbólowe i koniec końców zagrałem. Pierwsza połowa była średnia, za dużo się nie działo, ale w drugiej było lepiej. A to jakaś ruleta, akurat na Marcu Gualu, którego pytałem teraz czy pamięta. Fantazja się odblokowała, asysta piętką, druga asysta do Maćka Rosołka. Po tym meczu chłopaki śmiali się, żebym częściej brał tabletki, bo lepiej idzie.

Sezon 2021/22 i granie w europejskich pucharach

- Sezon 2021/22 to był najtrudniejszy moment w mojej karierze i nie chciałbym przeżyć drugiego takiego. Było ekstremalnie ciężko. Każdy mecz kosztował wiele wysiłku, nie tyle fizycznego, co mentalnego. Jeżeli przegrywaliśmy, to patrzyliśmy na następny mecz, dodawaliśmy sobie punkty i patrzyliśmy, na którym miejscu będziemy, ale to niestety tak nie wyglądało. Bardzo się w tym zgubiliśmy.

- Najgorszy moment był po meczu z Wisłą Płock, gdy wydarzyły się sytuacje, które nie powinny mieć miejsca. Tamten sezon kosztował bardzo dużo i nie życzę nikomu, żeby coś takiego się wydarzyło. Z jednej strony w Lidze Europy idzie ci dobrze, zdobyliśmy 6 punktów na samym starcie i potrzebowaliśmy niewiele do awansu. A z drugiej strony patrzysz na ligę, gdzie momentami jesteś w strefie spadkowej. To była mocna karuzela emocjonalna.

- Wtedy nie wiedziałem, ile to kosztowało, teraz jestem tego świadomy. Wiem, ile kosztuje granie co trzy dni, przestawanie myśleć o jednym meczu i przygotowanie się do następnego. To jest największym wyzwaniem w graniu co trzy dni.

- Nie do końca pamiętam też ten okres. Gdy grasz co kilka dni, to wszystko się strasznie zlewa, czasem nie pamiętasz, co działo się dwa tygodnie temu. Natłok tych spotkań jest tak duży, że w domu jesteś w ciągu dwóch tygodni może przez 2-3 dni. Dla nas to jest coś normalnego, spełniasz swoje marzenia, ale dla naszych rodzin jest to ciężkie.

- Mimo wszystko rozwinąłem się przy trenerze Czesławie Michniewiczu. Od początku stawiał na mnie, mieliśmy lepsze i gorsze momenty.

- To granie w Lidze Europy dwa lata temu dało nam bardzo dużo. Wiemy, jak to wygląda teraz. Tamten sezon był lekcją, wiedzieliśmy, że jest ciężko, a w tym sezonie pokazujemy, że umiemy grać na trzech czy dwóch frontach.

- Grasz z Aston Villą czy AZ Alkmaar, a potem, nie obrażając żadnej drużyny, np. ze Stalą Mielec, z którą zresztą przegraliśmy. Sama otoczka meczu pucharowego kosztuje emocjonalnie. Po wygranej z Aston Villą była euforia, to było coś niesamowitego, niezapomniana chwila. Ale to tyle kosztowało, że żeby przygotować się do następnego meczu, musisz być świadomy do tego, jak to zrobić.

Rozwój i praca z psychologiem

- Na moją przemianę w Legii wpłynęło kilka czynników. Głównym z nich był jednak psycholog. Do dnia dzisiejszego z nim współpracuję i mam nadzieję, że tak będzie do końca mojej kariery. Nic wcześniej nie potrafiło mi dać tyle, co on. Dzięki temu się rozwinąłem, odblokowałem. Zacząłem inaczej myśleć, przygotowywać się do meczów. Moja pewność jest na innym poziomie, wiem, że znaczę więcej dla zespołu. Bardzo się cieszę i jestem dumny z tego, że spotkałem kogoś takiego na mojej drodze.

- W rozmowach z psychologiem również analizujemy sytuacje z meczów. Nie jest to jednak analiza typu czy podałem dobrze, czy źle, tylko jak czułem się w danej sytuacji. Czy byłem pewny, jaką opcję widziałem do zagrania. Ta analiza decyzyjności pomaga mi potem na boisku zobaczyć inne opcje. Na początku zastanawiałem się, o co chodzi, jak to analiza z kimś kto się nie zna na piłce. Ale jak ktoś zobaczy, o co chodzi, to zrozumie, że to pomaga.

- W zeszłym sezonie w meczu z Piastem Gliwice nie chciałem dostać żadnej żółtej kartki, bo bym pauzował w następnym meczu, derbowym z Widzewem. Okazało się, że dostałem dwie kartki i w konsekwencji czerwoną. Pierwszą i może ostatnią w mojej karierze, bo nie jestem brutalem i jak fauluję, to raczej taktycznie. Nigdy nie chcę zrobić nikomu krzywdy, tylko przerwać jakąś sytuację.

- Lubię wchodzić z przeciwnikiem w jakieś dyskusję, bo to mnie nakręca. To jest czasem fajnie, ale coraz rzadziej to robię. Głównym czynnikiem, który to zmienił, jest to, że zacząłem jeszcze bardziej cieszyć się grą na boisku. Wcześniej mi tego brakowało.

Kadra narodowa

- W ostatnich spotkaniach w reprezentacji zagrałem na naprawdę dobrym poziomie. Śmieję się, że mam 6 meczów w reprezentacji i żadnego nie przegrałem. Uważam, że przyszedł czas i pora, że mogę powalczyć na boisku o miejsce na "szóstce". Selekcjoner Michał Probierz też widzi we mnie potencjał i czuję, że mogę zadomowić się w tym składzie. Będę o to walczyć, w marcu mamy baraże i mam nadzieję, że będę na nie gotowy.

- W reprezentacji trzymam się w bardziej legijnej grupie - Sebastian Szymański, Mateusz Wieteska. Ale też z tymi młodszymi zawodnikami, jak Jakub Kamiński czy Michał Skóraś. Nie uważam, że brakuje nam charakteru. Wydaje mi się, że to było wyolbrzymione i nie pomogło nam.


REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.