Marc Gual - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu z Ruchem Chorzów

Kamil Dumała, źródło: Legionisci.com

Zagrać i zapomnieć; pierwszy test oblany; dwa filary; co z tym Hiszpanem?; nowa nadzieja; debiut Morishity - to najważniejsze punkty po piątkowym meczu pomiędzy Ruchem Chorzów a Legią Warszawa.

1. Zagrać i zapomnieć
Okres przygotowawczy za nami, w końcu wróciła ukochana Ekstraklasa. Legioniści w pierwszym oficjalnym spotkaniu w nowym roku zagrali z Ruchem Chorzów. Mając w pamięci ostatnie jesienne mecze podopiecznych trenera Kosty Runjaicia, w piątek najważniejsze były trzy punkty i próba gonienia innych drużyn w tabeli. I tak ten mecz wyglądał. Legia nie chciała włączyć nawet drugiego biegu, a Ruch nie potrafił wykorzystać błędów pod bramką Kacpra Tobiasza. Zadecydowała jedna akcja, chociaż Paweł Wszołek powinien zaliczyć jeszcze asystę i zdobyć bramkę. Względem jesieni wiele w grze legionistów się nie zmieniło - nadal było bardzo ospale, jednostajnie, jednak - jak powiedział trener Runjaić: „jeden mecz mniej w tej rundzie i 3 punkty więcej.” I tak pewnie trzeba będzie przedrzeć się przez kolejne spotkania w rundzie wiosennej. Mało ważne będą fajerwerki w grze, ale najważniejsze będą trzy punkty. Cel uświęca środki, a nim jest osiągnięcie miejsca gwarantującego europejskie puchary w przyszłym sezonie.



2. Pierwszy test oblany
Od dawna było wiadomo, że Legia w końcu będzie musiała pożegnać się z Bartoszem Sliszem, graczem kluczowym w taktyce trenera Kosty Runjaicia, który spajał defensywę z ofensywą. Na ten moment z braku innych możliwości postanowiono, że jego zastępcą zostanie Rafał Augustyniak, który większość swojej kariery spędził właśnie na pozycji numer „6”. Podczas spotkań sparingowych było widać, że pod nieobecność Slisza gra Legii bardzo się zmieni. „August” nie jest tak dynamicznym i wybieganym zawodnikiem. Stara się grać bardziej bezpiecznie, ale czasem ma problemy z doskokiem do rywala i odpowiednim timingiem. Nim dobrze rozpoczęło się spotkanie z Ruchem Chorzów, a już było to widać. Już w 2. minucie, po błędzie Steve'a Kapuadiego w rozegraniu z Radovanem Pankovem, Augustyniak sfaulował przeciwnika i otrzymał żółtą kartkę. Od tej pory grał jeszcze bardziej zachowawczo niż zwykle. Często podejmował złe decyzje i widać było, że ma problemy z bardziej dynamicznymi graczami Ruchu. Warto zwrócić uwagę, że Augustyniak głównie trzyma się środkowej strefy boiska, rzadko widzieliśmy go w bocznych sektorach, jak to bywało ze Sliszem. Przy atakach Ruchu bardzo często cofał się praktycznie pod obrońców Legii, tworząc w środku pola dużą wyrwę, zwłaszcza, że Elitim próbował więcej pojawiać się w ofensywie, a swojego dnia zdecydowanie nie miał Josué. Zauważył to również trener, który postanowił w przerwie zmienić Augustyniaka i postawić na Kapustkę, który zaprezentował się z o wiele lepszej strony.

3. Dwa filary
Jesienią ciężko było stwierdzić, która trójka w obronie była tą podstawową. Po meczu z Ruchem wydaje się, że dwóch piłkarzy bardzo mocno kandyduje do miana pewniaków. Chodzi o Radovana Pankova oraz Steve'a Kapuadiego, którzy popisali się kilkoma bardzo dobrymi interwencjami w defensywie, ratując nasz zespół. Przy akcji bramkowej kluczowe okazało się odebranie piłki przez Pankova, który wślizgiem przed własnym polem karnym świetnie powstrzymał gracza Ruchu i rozpoczął akcję ofensywną. Obaj zawodnicy pewnie odbierali piłkę i ją rozgrywali, pokazali bardzo dobry timing w swoich interwencjach, nie dopuszczając do praktycznie żadnej groźnej sytuacji rywali. Wyjątkiem była okazja z drugiej połowy, kiedy to Pankov zagubił się sam ze sobą i zagrał do zawodnika Ruchu będącego nieobstawionym przed naszym polem karnym. Na szczęście akcja nie zakończyła się bramką dla gospodarzy. Miłym zaskoczeniem jest gra Kapuadiego, od którego większość kibiców nie wymagała zbyt wiele - miał być jedynie uzupełnieniem bloku defensywnego. Widać jednak, że jest to przemyślany transfer, który dużo daje Legii. W spotkaniu z Ruchem zagrał do swoich kolegów 45 podań i tylko cztery z nich nie były celne.

4. Co z tym Hiszpanem?
Gdy przed piątkowym starciem w Ekstraklasie pojawiła się informacja, że z klubu odchodzi Ernest Muçi. Oprócz zastanawiania się, kim będzie jego następca, interesowała mnie reakcja Marca Guala, który niezbyt dobrze znosił rywalizację z Albańczykiem. Oceniając pierwsze 20 minut w wykonaniu Hiszpana, można stwierdzić, że nastąpiła u niego pewna zmiana. Biegał, poruszał się bardziej żwawo po boisku, podawał do kolegów i co najważniejsze - nie machał rękami. Doszedł nawet do jednej sytuacji podbramkowej, ale zbyt łatwo dał się przepchnąć w polu karnym i nie oddał strzału. Z każdą minutą jednak gasł, nie był już tak aktywny i wracał stary Gual. Ocenę pomeczową zdecydowanie musi podnieść sytuacja z 56. minuty gry, kiedy to zdobył jedynego gola. Nie potrafię powiedzieć, co się dzieje z Hiszpanem. To zdecydowanie gracz o dużych umiejętnościach, tylko nie wiem, czy przeszkadza mu głowa, czy gra w Legii to dla niego za wysokie progi. Mam nadzieję, że gol z Ruchem trochę go odblokuje i stanie się on ważniejszą postacią w układance trenera Runjaicia. Jeśli nie, to Legia - patrząc na obecną ofensywę - może mieć duży kłopot z zdobywaniem bramek.

5. Nowa nadzieja
Jednym z bardziej chwalonych graczy po okresie przygotowawczym był Bartosz Kapustka. Większość dziennikarzy zwracała uwagę, że piłka go słucha jak za najlepszych lat. W spotkaniu z Ruchem pojawił się na boisku tuż po przerwie, zmieniając Rafała Augustyniaka, i trzeba przyznać, że była to zmiana na duży plus. Kapustka pewnie rozgrywał piłkę, dużo walczył w środkowej strefie. Zagrał tyle samo piłek co „August” (20), ale miał jedno podanie celne więcej (17). W przeciwieństwie do swojego kolegi z zespołu, zaliczył również dwa odbiory. Na szczególną uwagę zasługują dwa świetne prostopadłe zagrania do Pawła Wszołka. Pierwsze miało miejsce w 72. minucie, kiedy uruchomił reprezentanta Polski na prawej stronie, a akcję zakończył minimalnie niecelny strzał Rosołka. Nie minęły trzy minuty, a „Kapi” znów uruchomił Wszołka ze środkowej strefy. Niestety, ten w sytuacji sam na sam przegrał z bramkarzem Ruchu. Miejmy nadzieję, że to wejście w rundę wiosenną potwierdzi, że Kapustka wraca do dawnej dyspozycji i będzie stanowił o sile Legii.

6. Debiut Morishity
Od pierwszych godzin w Warszawie serca kibiców zdobywa Ryōya Morishita. Wiadomo jednak, że samo bycie sympatycznym nie określa umiejętności zawodnika. Liczy się to, jak prezentuje się on na murawie. Japończyk swoją szansę na debiut otrzymał już w pierwszym oficjalnym spotkaniu w nowym roku. Na boisku pojawił się w 64. minucie, zmieniając Patryka Kuna. Przez kilkanaście minut dało się zauważyć to wszystko, co było podczas sparingów. Morishita ma bardzo dobre „tąpnięcie” na pierwszych metrach, bardzo często podłącza się do ofensywy, jednak czasami ma problem z defensywą. Kilka razy widzieliśmy go pod bramką Stipicy - na przykład w sytuacji z 72. minuty, kiedy otrzymał podanie od Pawła Wszołka, ale nie trafił w piłkę i ta spadła pod nogi Macieja Rosołka. Gorzej wyglądało to w defensywie, ale na szczęście asekurował go Yuri Ribeiro. Zdecydowanie bardziej przypomina swoimi inklinacjami ofensywnymi Filipa Mladenovicia, niż bardziej defensywnego Patryka Kuna.

Kamil Dumała

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.