fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Relacja z trybun: (Nie)udana inauguracja

Hugollek, źródło: Legionisci.com

Po dwóch wyjazdowych sukcesach (stawieniu się w ponad cztery tysiące osób na Stadionie Śląskim w Chorzowie oraz po zagraniu na nosie włodarzom pewnej europejskiej organizacji piłkarskiej i ostatecznym zjawieniu się na trybunach norweskiego obiektu w Molde) przyszedł czas na inaugurację roku przy Łazienkowskiej. Mimo mało atrakcyjnego przeciwnika, mianem którego z pewnością można nazwać zespół beniaminka z Niepołomic, udało nam się całkiem nieźle wypełnić stadion. Ponad 21 tysięcy osób w lutym, pomimo iście wiosennej pogody, naprawdę robi wrażenie.



Przed meczem humory nam dopisywały i to nie tylko ze względu na piękne słońce i bardzo ciepłe popołudnie. Spotkania czołowych drużyn ekstraklasy ułożyły się bowiem tak, że Legia – jak się wydawało – powinna była obowiązkowo i bez większego trudu zainkasować trzy punkty, by jak najszybciej zbliżyć się do ligowego peletonu. Cóż, łatwiej powiedzieć niż zrobić…

Przed wejściem na trybuny prowadzono zbiórkę na kolejne oprawy meczowe. Co ciekawe, do Warszawy przyjechała ok. 250-osobowa grupa fanów Puszczy, która wywiesiła 7 żółto-zielonych flag i nawet starała się prowadzić względnie zorganizowany doping. Ich próby spotykały się z gwizdami z naszej strony oraz doprowadziły do stworzenia okazjonalnej przyśpiewki „Puszcza się puszcza!” na melodię hitu z Wiednia. Więcej „uprzejmości” pomiędzy fanami obu drużyn nie zaobserwowano. Trudno się jednak dziwić, gdy w trakcie pojedynku przyjezdni jako reakcję na nieprzychylną decyzję sędziów intonowali: „Hej kibice, rzućmy dary! Kupmy sędziom okulary!”.

Tego popołudnia naszym dopingiem dyrygował Michał. Przed pierwszym gwizdkiem sędziego tradycyjnie odpowiadaliśmy na pytanie „Kto wygra mecz?”, odśpiewaliśmy „Sen o Warszawie”, a podczas wejścia piłkarzy na murawę z naszych gardeł wydobywały się słowa hymnu Legii.
Mecz rozpoczęliśmy od wykonania „Gwizdka sędziego” z „udziałem” Bartka Kapustki, po czym systematycznie nakręcaliśmy się do coraz bardziej żywiołowych śpiewów. Nawet nie wymagaliśmy specjalnej motywacji ze strony naszego gniazdowego. Widać, że dwumiesięczna rozłąka z naszym piłkarskim domem dała się wszystkim we znaki i że każdemu brakowało gorącej atmosfery, jaką nasi kibice potrafią zgotować na trybunach jak mało która ekipa. Świetnie wychodziło nam śpiewanie „Tylko Legia, ukochana Legia!”, „Legiooo!” (z machaniem szalikami i przysiadaniem) czy „Legia gol, allez allez”. Prawdziwą petardę można było jednak poczuć wówczas, gdy przednio bawiliśmy się podczas długiego i rytmicznego uskuteczniania hitu z Wiednia (z przysiadaniem) i „Do boju, Legio marsz!” (także z przysiadaniem). Oczywiście pozdrowiliśmy naszych zgodowiczów, a ponadto prowadziliśmy fajny dialog „Warszawą” z przyległymi trybunami. Dawno nie czuło się przy Łazienkowskiej aż tak ogromnego zaangażowania ze strony fanów (i to nie tylko tych z „Żylety”), co naturalnie buduje, gdyż daje nadzieję na naprawdę dobry kibicowsko rok.
Szkoda, że tego samego nie można napisać o naszych piłkarzach. Ci bowiem, mimo że jako tako poruszali się po murawie, nie potrafili stworzyć jakiejś konkretnej sytuacji w okolicach pola karnego niepołomiczan. Co więcej, pod koniec pierwszych 45 minut rywalizacji dali sobie wbić bramkę, która niewątpliwie uszczęśliwiła kibiców znajdujących się w sektorze gości. „Jesteśmy z Wami, hej Legio jesteśmy z Wami!” oraz „Legia walcząca do końca!” – nawoływaliśmy „Wojskowych”, by ci nie załamywali rąk, tylko czym prędzej wzięli się za odrabianie strat. Niestety, to nie wystarczyło i do szatni nasi futboliści schodzili z niekorzystnym wynikiem.




Drugą połowę rozpoczęliśmy klasycznie od „Mistrzem Polski jest Legia” i początkowo skupiliśmy się na uskutecznianiu pieśni, które miały dodać animuszu naszym nieco nieporadnym zawodnikom. „Nasza Legio, będziemy zawsze z Tobą”, „Gola, gola, gola, strzelcie k***** gola!” czy „Legia walcząca do końca” to tylko część repertuaru, który miał wesprzeć naszych grajków.
Co ciekawe, niekorzystny wynik zupełnie nie wpłynął na poziom naszego dopingu, tylko dodatkowo motywował nas do wytężonej pracy wokalnej. Wykonywane donośnie i przez dość długi czas hit z Wiednia oraz „Hej Legia goool!” z przysiadaniem brzmiały naprawdę wybornie. Poza tym prowadziliśmy dialog na dwie trybuny – najpierw koncentrując się na przyśpiewce „Za nasze miasto”, a potem – „Gdybym jeszcze raz miał urodzić się”.

Warto dodać, że gdy z boiska schodził zmieniany przez Pankova Bartosz Kapustka, głośno skandowaliśmy jego nazwisko. Jednocześnie na placu gry atmosfera zaczęła gęstnieć – robiło się coraz bardziej nerwowo i agresywnie, co naturalnie nie uszło naszej uwadze. Podczas jednego z ostrych starć zachęcaliśmy naszych zawodników, aby odpowiednio rozprawili się z rywalami.

Wraz z upływającym czasem i niezmieniającym się rezultatem w naszych głowach zaczęły kotłować się myśli, że legioniści mogą serio nie podołać beniaminkowi. Jako że wszelkie dotychczasowe działania wokalne okazały się nieskuteczne, postanowiliśmy postawić wszystko na jedną kartę. Wytoczyliśmy nasze najcięższe działo – przyśpiewkę, która niejednokrotnie pozwalała odwrócić losy meczu, czyli „Nie poddawaj się!”. Nasze gromkie śpiewy momentami naprawdę wbijały w ziemię i w końcu przyniosły spodziewany efekt – Legia wyrównała dzięki bramce Rosołka, który dosłownie kilka minut wcześniej pojawił się na murawie. Radość z gola była przeogromna! Trafienie stanowiło nagrodę za naszą tytaniczną pracę i jednocześnie spowodowało, że nadzieja w naszych sercach na końcowy sukces ponownie odżyła. Tym samym w ciągu kilku ostatnich minut spotkania skupialiśmy się już wyłącznie na tej właśnie przyśpiewce, licząc na to, że nie będziemy świadkami powtórzenia końcowego wyniku z Krakowa z sierpnia ubiegłego roku. Wówczas bowiem legioniści zremisowali z Puszczą na stadionie Cracovii 1-1.
Wiara w przechylenie szali zwycięstwa na naszą korzyść trwała w nas do ostatniego gwizdka sędziego Mycia. Niestety, legionistom zabrakło chyba determinacji i, co raczej nie wróży dobrze na przyszłość, także odpowiednich umiejętności. Gołym okiem widać wyrwę po transferach dwóch kluczowych zawodników z pierwszej jedenastki, której raczej nie załatano sprowadzeniem innych piłkarzy.
Z drugiej strony zawsze to odrobione „oczko” do czołówki, a nie punktowe status quo. Nie zmienia to jednak faktu, że kopacze musiały przełknąć gorzką pigułkę, którą zaaplikowaliśmy im „na deser”. „Legia grać, k**** mać!” – krzyczeliśmy do nich nieco rozżaleni i rozsierdzeni w ramach odpowiedniej motywacji. Potem futboliści usłyszeli od nas, że mają walczyć i trenować oraz że w tym sezonie oczekujemy od nich jedynie mistrzostwa. Czy tak się stanie? To okaże się już wkrótce. Jedno, co jest pewne, to że z naszej – kibicowskiej – strony inauguracja nowego roku przy Ł3 przebiegła bez najmniejszego zarzutu.
Na ten moment wydaje się, że bardziej niż z piłkarzy możemy być dumni z koszykarzy naszego klubu. Ci bowiem zdobyli w niedzielę w Sosnowcu Puchar Polski. To o tyle istotne, że poprzednim razem ta sztuka udała się Legii… 54 lata temu. Gratulujemy odniesionego sukcesu!

My z kolei nie spoczywamy na kibicowskich laurach, tylko widzimy się na Estadio WP już w ten czwartek. O godzinie 21:00 „Wojskowi” zmierzą się w rewanżowym spotkaniu 1/16 finału Ligi Konferencji Europy z FK Molde. Wynik z Norwegii (minimalna przegrana 2-3) pozwala mieć nadzieję, że na własnym boisku z nawiązką odrobimy straty. Oczywiście pod warunkiem że piłkarze zaprezentują się lepiej niż w pojedynku z Puszczą. Przypominamy, że ze względu na kary nałożone przez UEFA „Żyleta” pozostanie zamknięta dla regularnych kibiców. Pojawić się na niej będą mogły jedynie zorganizowane grupy dzieci do czternastego roku życia. Niezależnie od tego wszyscy jak jeden mąż pomóżmy naszym grajkom i gorącym dopingiem wywalczmy wraz z nimi awans naszego klubu do kolejnej fazy tych europejskich rozgrywek!

P.S. 9 marca w godzinach 9:00-14:00 odbędzie się kolejna zbiórka krwi na Legii.
P.P.S. Na trybunach wywieszono transparenty o następującej treści: »Czarek „Małolat” PDW«, „Belmo, trzymaj się!” oraz „25 lat LL! Jedyny serwis zawsze po właściwej stronie!”. To ostatnie płótno nawiązywało oczywiście do niedawnych urodzin naszego portalu. Dziękujemy całej kibicowskiej braci za wsparcie, przychylność i docenienie naszego wysiłku w informowanie Was każdego dnia o tym, co dzieje się z naszą Legią i wokół niej. Bezustannie działamy w myśl przyjętego przez nas motta: „przez kibiców dla kibiców”.

Frekwencja: 21 341
Kibiców gości: 251
Flag gości: 8

Fotoreportaż z meczu - 91 zdjęć Mishki
Fotoreportaż z meczu - 50 zdjęć Kamila Marciniaka
Fotoreportaż z meczu - 50 zdjęć Michała Wyszyńskiego / SKLW

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.