Tomasz Wołkowicz - fot. Legionisci.com
REKLAMA

Hokej

Tomasz Wołkowicz: Legioniści zapracowali na złoty medal

Bodziach, źródło: Legionisci.com

Pod koniec marca hokeiści Legii do lat 14 zdobyli w Sanoku tytuł mistrza Polski w swojej kategorii wiekowej. Trenerem tego zespołu, a także dyrektorem sportowym całej Akademii Hokejowej Legii Warszawa jest Tomasz Wołkowicz, z którym porozmawialiśmy nt. sukcesu żaka starszego, jak również sytuacji pozostałych legijnych drużyn i ich rozwoju w ostatnich latach.

Co daje większą satysfakcję - własne sukcesy, czy sukcesy podopiecznych? Jesteśmy gorąco po tym, jak Twoi zawodnicy z kat. U-14 zdobyli mistrzostwo Polski.
Tomasz Wołkowicz: Inaczej przeżywa się własny sukces, a inaczej sukces podopiecznych. Na własny sukces pracujesz sam ze swoją drużyną, tutaj z kolei jest to dowód na to, że jesteś w stanie coś przekazać, czegoś nauczyć swoich podopiecznych, a praca idzie w dobrym kierunku. Owocem tego było pierwsze mistrzostwo Polski, które zdobyliśmy jako Akademia Hokejowa Legii Warszawa.

Seniorzy Legii ostatni tytuł mistrzowski zdobyli w 1967 roku. Kawał czasu...
- Można powiedzieć, że sporo czasu minęło. Nie znalazłem, by hokejowa Legia kiedykolwiek zdobyła mistrzostwo Polski w kategoriach młodzieżowych. Więc to prawdopodobnie pierwsze, historyczne złoto dla hokejowej Legii w kat. młodzieżowych.

Jak podsumowałbyś ten turniej finałowy? Najpierw w fazie grupowej osiągnęliście 3 zwycięstwa, z czego dwa pewne i jedno wywalczone jedną bramką. Potem zaś półfinał, finał i radość z tytułu.
- Byliśmy faworytami tych rozgrywek od początku sezonu - na pewno do jednego z medali. Jadąc na mistrzostwa byliśmy zwycięzcą grupy KPO-ZHL, wszystko szło w dobrym kierunku. Drużyny miały przed nami respekt, narzuciliśmy im swój styl gry, nie pozwalaliśmy im na nic. Pomimo tego, że mecz z Łodzią zakończył się wynikiem 4:3, to byliśmy na pewno lepszą drużyną w tym spotkaniu. To był jeden z tych meczów, w którym oddajesz dużo strzałów, a nic nie wchodzi. Przeciwnik z kolei, co tylko poszedł z kontrą, to zdobywał bramkę. Na pewno lepiej wygrać mecz, źle grając, niż przegrać po dobrym meczu. To był mecz, który dobrze, że zdarzył się nam w fazie grupowej. W kolejnym meczu, z JKH Jastrzębie znów byliśmy na fali, zdobyliśmy 16 bramek. Może trochę zbyt dużo ich straciliśmy, ale Jastrzębie to była drużyna, która ma straszny ciąg na bramkę i po to grają.

Ale zabrakło ich w półfinale, co tylko świadczy o tym, jak przewrotnym sportem jest hokej.
- Jastrzębie w ostatnim meczu w grupie musiałoby z nami wygrać, by zagrać w półfinale. Nasza drużyna nie przegrała żadnego meczu w tym sezonie, podobnie jak w sezonie poprzednim. A licząc wszystkie spotkania, łącznie z turniejami, to są niepokonani od blisko 60 spotkań. A mieliśmy po drodze gry z drużynami czeskimi podczas turnieju Jantor Cup. Pokonaliśmy tam dwie czeskie drużyny. Chłopaki mają potencjał i są dobrą drużyną.

Co dalej? Sezon skończyliście pod koniec marca. Czy planujecie jeszcze teraz jakieś starty?
- Długo byłem skoncentrowany na mistrzostwach Polski, chodziły mi po głowie od początku sezonu. Możliwe, że poszukamy jeszcze teraz jakiegoś turnieju, w którym zagramy.

Jak wyglądała radość na koniec turnieju w Sanoku?
- Radość musiała być, bo na to chłopcy pracowali. Choć chyba nie była aż tak ogromna, bo już w trakcie meczu było wiadomo - ze względu na wysokie prowadzenie, że zawodnicy oswajali się z tym, że będą mistrzami. Finał nie był meczem na styku. Inaczej, kiedy grasz i jest na przykład 3:2, czy 4:2, przeciwnik goni i wycofuje bramkarza. Wtedy ten wybuch byłby większy. Radość była duża, a dochodziła do zawodników stopniowo.

W ostatnim meczu pozwoliłeś rezerwowym zawodnikom wejść na lód i to na pewno wiele dla nich znaczy.
- Przez cały sezon starałem się grać wszystkimi zawodnikami, również tymi, którzy grali mniej lub mieli mniejsze umiejętności. Zawsze staram się ich wkomponować w skład, by ogrywali się. Szczególnie w trakcie rozgrywek ligowych, gdy graliśmy ze słabszymi zespołami - w Malborku, czy Elblągu. Im też należy się radość z sukcesu, bowiem dołożyli swoją cegiełkę do tytułu. Jak wiadomo, część chłopców gra również w starszych rocznikach, i nieraz właśnie ci mniej grający, pomagali nam kompletować kadrę na niektóre spotkania.

Jesteś dyrektorem sportowym Akademii Hokejowej Legii Warszawa. Co oznacza to mistrzostwo Polski U-14? Nie wszystkie drużyny są równe, bo w starszych rocznikach nie idzie tak efektownie jak żakowi starszemu.
- Jakimś usprawiedliwieniem dla starszego rocznika może być fakt, że był to pierwszy rok juniora młodszego, który wystartował. Do ostatniej chwili zastanawialiśmy się, czy ten junior w ogóle wystartuje, czy będzie wystarczająca liczba zawodników. To było swego rodzaju przetarcie dla tego zespołu. Starliśmy się z rzeczywistością, nie wyszło to najlepiej, ale jednocześnie zrobiliśmy pierwszy krok do tego, by były starsze roczniki w klubie. Młodzicy grali na swoim poziomie, na tyle, na ile potrafili. Fakt, że nie wyszli z baraży, to poniekąd nasza porażka. Celem dla tej drużyny było granie w mistrzostwach Polski, ale taki jest sport - czasem wygrywasz, czasami przegrywasz. Nie udało nam się wygrać meczu otwarcia podczas barażów, a szkoda, bo mieli potencjał by pojechać na mistrzostwa Polski i sprawić niespodziankę, tak jak żak starszy.

A jak jest z namłodszymi rocznikami - mini hokejem, naborami?
- Dzieje się w mini hokeju, odkąd powstała AH Legii Warszawa, od mini hokeja, przez żaka młodszego, żaka starszego, młodzika i juniora, widać, że jest postęp w grze. Już rywale we wszystkich kategoriach wiekowych liczą się z nami. Wiedzą, że Legia będzie jednym z faworytów danego turnieju, czy meczu. Kiedyś nie byliśmy tak traktowani. Wracając do mini hokeja - tu radzimy sobie bardzo dobrze od wielu lat, przykładem czego jest kolejny awans do turnieju finałowego Czerkawski Cup. Są tylko trzy drużyny w Polsce - oprócz nas, także Nowy Targ i Tychy, które przez 8 kolejnych sezonów awansowały do turnieju finałowego. Widać efekty dobrej pracy, młodzież jest dobrze wyszkolona.

Czego życzyć dyrektorowi sportowemu AH Legii?
- Wielu utalentowanych chłopców, którzy chcieliby przyjść do nas i tworzyć historię tego klubu.

Jak zachęcić rodziców, by posłali swe dzieci na hokeja?
- Hokej to wspaniała dyscyplina, która buduje szybkość i siłę, mamy kolektyw, uczy współpracy z kolegami. Trudno wyobrazić sobie lepszy sport. Wbrew pozorom to nie jest sport kontuzjogenny. Mamy dużo sprzętu ochronnego, przepisy są tak skonstruowane, że nie ma starć na bandach. Do U-10 to jest w ogóle sport bezkontaktowy, nie można grać ciałem. To sport, który bardzo rozwija koordynację, a także współpracę w zespole.

Rozmawiał Dariusz Urbanowicz (Radiowa Trójka)


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.