Historyczna przegrana
Mecze Legii w Olsztynie nie należą do łatwych. Na cztery spotkanie jakie nasi piłkarze ty rozgrywali udało się wygrać tylko raz, a trzykrotnie był remis. Legia działa jak magnes w Olsztynie, na trybunach zjawiło się blisko 10 000 widzów.
Od początku spotkania zaznaczyła się wyraźna przewaga Legii. Już w 4 minucie na polu karnym powstało ogromne zamieszanie jednak żaden z legionistów nie potrafił skierować piłki do siatki. Jeszcze kilka groźnych ataków Legii w pierwszych dziesięciu minutach nie przyniosło rezultatu. Po 15 minutach gra wyrównała się i olsztynianie coraz częściej zaczęli atakować bramkę Zbigniewa Robakiewicza. Po rzutach rożnych wykonywanych przez Szulik piłkę pewnie łapał bramkarz Legii. Z dalszym biegiem czasu zaznaczyła się lekka przewaga Stomilu. Między 28 a 32 minutą gospodarze zaprzepaścili 3 znakomite sytuacje do zdobycia gola. Dobrze spisywał się Cezary Kucharski, który nie tylko strzelał, ale jeszcze częściej wypracowywał sytuacje partnerom. W pierwszej połowie zawiódł Piotr Matys, który nie wykorzystał kilku dobrych sytuacji. W 40 minucie olsztynianie ponownie byli blisko zdobycia gola. Tomasz Radziwon strzelił z 14 metrów, piłka kozłowała i na szczęście uderzyła w słupek (huh:). Jeszcze tuż przed końcem pierwszej odsłony przycisnęła Legia, ale dogodnych sytuacji nie wykorzystali Mięciel i Bednarz.
W przerwie zdenerwowany Smuda dokonał dwóch zmian, ale nie wpuścił na boisko Tomasza Sokołowskiego, który bardzo dobrze spisał się w meczu Legii z Pogonią. Tuż na początku drugiej połowy Marek Citko po starciu z zawodnikiem Stomilu uderzył go łokciem w twarz i sędzia spotkania Nowak, nie miał wątpliwości i pokazał czerwoną kartkę legioniście. Tak więc od 50 minuty Legia grała w dziesiątkę. I to się zemściło... w 61 minucie. Marcin Szulik dobiegł do piłki i dokładnie podał Piotrowi Matysowi, który tym razem nie pomylił się i umieścił piłkę w siatce. 1-0 dla Stomilu. Pięć minut później Bogusław Kaczmarek dokonał pierwszej zmiany w Stomilu. Na dwadzieścia minut przed
końcem meczu Franciszek Smuda zdecydował się wpuścić na boisko "ostatnią deskę ratunku", czyli Mariusza Piekarskiego. Zajął on miejsce Marcina Mięciela. W 73 minucie kolejną sytuację stworzyli olsztynianie, ale w bramce Legii dobrze interweniował Zbigniew Robakiewicz. W 76 minucie na polu karnym Legii zrobiło się wielkie zamieszanie i piłka po uderzeniu jednego z graczy Stomilu trafiła w słupek, ale nie weszła do bramki. Do końca spotkania nic już się nie zmieniło i Legia po raz pierwszy w historii przegrała ze Stomilem...
Autor: Woytek