fot. Legionisci.com
REKLAMA

Alfabet Legii 2017

Fumen, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Rok 2017 przeszedł już do historii. Po raz trzynasty spojrzeliśmy na Legię przez pryzmat alfabetu. Minione dwanaście miesięcy podsumowaliśmy od A do Z. Tradycyjnie nie mogło zabraknąć odniesień do poszczególnych zawodników, jak i trenerów. Dotknęliśmy tematu pensji, występów Legii w europejskich pucharach, a także kibiców. Co ciekawe, jedna z liter powędrowała do... Lecha Poznań. Dlaczego? Zapraszamy do lektury.

AWANS - do trzech razy sztuka? Coś w tym jest. Koszykarze Legii spędzili trzy lata na zapleczu PLK nim awansowali do najwyższej klasy rozgrywek. Aż w końcu stało się. Ekipa prowadzona przez Piotra Bakuna zaczęła play-off od wyeliminowania Basketu Poznań. Następnie w trzech meczach odprawiła Spójnię Stargard, żeby w finale pokonać GTK Gliwice. Upragniony awans stał się faktem! Po 14 latach przerwy Legia znów pojawiła się na mapie drużyn występujących w PLK. Niestety, droga do pełnego "Odrodzenia Potęgi" jest kręta i wyboista, o czym świadczą aktualne wyniki. Nikt nie mówił jednak, że będzie łatwo.

BUDŻET - rekordowy, bo przekraczający ponad 250 milionów złotych (w zależności od doniesień). Jednak to co w polskiej lidze było sufitem, dla Bundesligi okazało się podłogą. Legia z budżetem na poziomie mniej więcej 55-60 mln euro "zakręciła się" w okolicach Darmstadt czy Ingolstadt. Czy w 2018 roku finanse naszego klubu będą prezentować się na podobnym poziomie? Może być o to ciężko. Szczególnie, że miniony rok nie przyniósł sukcesów w europejskich pucharach, co jest jednym z głównych źródeł pieniędzy.

CHOWRAT - po porażce Legii we Wrocławiu prezes Dariusz Mioduski przyznał otwarcie, że coś w nim pękło. Ów pęknięcie było na tyle bolesne, że włodarz naszego klubu musiał przeprowadzić "jedną z najtrudniejszych rozmów w swoim życiu". Jej efektem było pożegnanie Jacka Magiery, trenera na lata. Impuls czy przemyślana strategia? Jakby nie patrzeć, błyskawicznie znaleziono następcę "Magika", którym okazał się Romeo Jozak - Chorwat z bogatym doświadczeniem w roli dyrektora w Dinamie Zagrzeb. Zastanawiano się, jak odnajdzie się na trenerskim stołku. I choć początki były trudne, choć czuł się "zdradzony", choć porównał swych podopiecznych do dziewczyn, choć przyglądał się rozmowie wychowawczej po 0-3 w Poznaniu, to dziś jego zespół jest na fotelu lidera. Teraz czekamy na efekty jego pracy w trakcie przerwy zimowej, które poznamy już 9 lutego, kiedy przyjdzie nam pojechać do Lubina.

DANIEL CHIMA CHUKWU - człowiek-zagadka. Z jednej strony pamiętamy go z rywalizacji Legii z Molde, kiedy był jedną z wyróżniających się postaci norweskiego klubu. Od tego czasu Nigeryjczyk pojechał zarabiać do Chin i miał wrócić do poważnej piłki właśnie w Warszawie. Pokładano w nim nadzieje, dano mu wysokie zarobki (mówi się o 550 tys. euro), ale cena nie idzie w parze z jakością. Zaliczył dziewięć występów, wszystkie do zapomnienia. Teraz nie myśli się o tym, jak odbudować jego formę, lecz jak odzyskać choćby część straconych pieniędzy i sprzedać go do innego klubu.

EUROPEJSKIE PUCHARY - niedosyt i rozczarowanie. Takie słowa idealnie wpisują się w poczynania legionistów w europejskich pucharach. Najpierw był niedosyt po potyczkach z Ajaxem Asmterdam, jednak rozczarowanie przyszło latem. FK Astana nie zwykła przegrywać u siebie, ale z drugiej strony, to też nie był rywal, który samą swą nazwą rzucał na kolana i kazał błagać o najniższy wymiar kary. To zresztą pokazała rywalizacja w Warszawie, zakończona zwycięstwem 1-0. I o ile odpadnięcie z Kazachami w drodze do Ligi Mistrzów można było jakoś przełknąć, o tyle czarę goryczy przelały spotkania z Sheriffem Tiraspol. To miała być furtka do fazy grupowej Ligi Europy.

FREKWENCJA - to, że sukcesy nakręcają frekwencję wiadomo nie od dziś. Brak Ligi Mistrzów czy choćby fazy grupowej Ligi Europy znalazł automatycznie przełożenie na liczbę kibiców przy okazji spotkań w Warszawie. Dość powiedzieć, że na ćwierćfinałowe spotkanie z Bytovią Bytów przyszło zaledwie 7240 kibiców, co jest najgorszym wynikiem od czasu budowy stadionu! Choć wiadomo, że przychodzi się na stadion dla Legii, to mimo wszystko trudno się spodziewać, aby fani zabijali się o wejściówki na grudniowe mecze z Niecieczą czy Wisłą Płock. Szczególnie, gdy pogoda nie zachęca do spędzenia dwóch godzin na stadionie. Jesienią średnia frekwencja wyniosła 16 693, czyli o ponad 3,5 tysiąca mniej w porównaniu do analogicznego okresu rok temu.

GUILHERME - cztery lata w Warszawie, 150 meczów w Legii i... wystarczy. Brazylijczyk nie przedłużył kontraktu i odszedł do włoskiego Benevento, które skazywane jest na spadek do Serie B. To automatycznie rodzi pytanie czy "Gui" robi słuszny krok w swojej karierze, ale sam zainteresowany zapewnia, że daje sobie pół roku, aby wyrobić sobie nazwisko na Półwyspie Apenińskim. Pomocnik wielokrotnie pokazywał, że jak chce, to potrafi. Pozostaje zatem trzymać kciuki.

HILDEBERTO - masz jakiś problem? Przyjdź do Legii. Dostaniesz szansę, odbudujesz się, błyśniesz w lidze, będziesz mieć okazję zaprezentować się w europejskich pucharach i ponownie spróbujesz sił w bardziej renomowanej lidze. W przypadku Vadisa Odjidji-Ofoe taki scenariusz sprawdził się idealnie. Podobnie miało być w przypadku Hildeberto, którego wystarczyło tylko odchudzić i doprowadzić do stanu używalności. 21-letni Portugalczyk miał w końcu zaistnieć w poważnej piłce po próbie podboju angielskich boisk. I miał to zrobić w Legii. Jednak zamiast błysnąć swym geniuszem na murawie, częściej wykazuje się w mediach społecznościowych. Nic dziwnego, że mówi się o wypożyczeniu gracza na Wyspy Brytyjskie.

INWESTYCJA - powstanie Akademii z prawdziwego zdarzenia od zawsze było oczkiem w głowie Dariusza Mioduskiego. To inwestycja na lata, która powinna przynieść korzyści, ale wciąż czekamy na jej realizację. "Chcielibyśmy uruchomić jak najszybciej budowę boisk przy Czerniakowskiej - to jest priorytet. Temat ośrodka w Grodzisku - mocno nad tym pracuję. Niestety, w ciągu ostatnich miesięcy ten temat trochę przyhamował - zabrakło liderów. (...) Dziś nie wiem dokładnie, kiedy ruszy budowa, ale to też jeden z priorytetów. (...) Mam nadzieję, że do końca tego roku uda się rozpocząć budowę, ale nie jestem tego pewny" - mówił Mioduski po objęciu stanowiska prezesa Legii. Owszem, Legia otrzymała drugą transzę z przyznanych 15 mln złotych na powstanie ośrodka, ale jedyne co uległo zmianie, to procesy w obszarze funkcjonowania poszczególnych grup młodzieżowych Legii.

JACEK MAGIERA - miał być trenerem na lata. Miał być, zachowując wszelkie proporcje, legijnym Alexem Fergusonem. Zamiast "na" był szkoleniowcem "do" lata. Został wrzucony do jednego worka wraz z innymi trenerami w ekstraklasie, których zmienia się jak rękawiczki. Po odpadnięciu z europejskich pucharów z Ajaxem Amsterdam legionistom została walka na jednym froncie. Wszystkie siły zostały włożone w to, aby tytuł mistrzowski trafił w ręce Legii. Drużyna pod wodzą "Magika" odniosła rekordowe 10 wyjazdowych zwycięstw w lidze. Dwukrotnie pokonaliśmy m.in. Lecha Poznań. Przede wszystkim zrealizowano cel - mistrzostwo. Niestety, papierkiem lakmusowym były europejskie puchary. Najpierw Astana, potem Tiraspol i można było skupić się na krajowym podwórku. Niestety, ekipa Legii pod wodzą Magiery przegrała we Wrocławiu i to był koniec jego pracy ze stołecznym klubem. 50 spotkań na stanowisku, mecze w Lidze Mistrzów, wyjście z grupy z 3. miejsca do Ligi Europy, sięgnięcie po prymat w kraju - to krótka lista osiągnięć Magiery. 41-letni szkoleniowiec nie musiał długo czekać na nowe oferty, jednak zamiast trafić na ekstraklasową karuzelę, podjął pracę w PZPN.

KONFLIKT - mieliśmy już do czynienia z konfliktem na linii klub - kibice. Również w szatni były podziały pomiędzy zawodnikami. Tym razem byliśmy świadkami konfliktu na najwyższych szczeblach w klubowej hierarchii. Właścicielskie trio Bogusław Leśnodorski, Maciej Wandzel oraz Dariusz Mioduski poróżniło się między sobą. Powstały frakcje, w mediach mieliśmy wywlekanie brudów, nie szczędzono sobie złośliwości czy uszczypliwości. Każda ze stron z własną i jedyną, słuszną prawdą. Koniec końców pojawiła się ambicja oraz miliony złotych na stole. Dariusz Mioduski zapłacił po 19 milionów złotych obu współpracownikom i z końcem marca nastąpił rozejm.

LECH POZNAŃ - co ma Lech Poznań do Legii Warszawa? W przypadku minionego roku całkiem sporo. Stołeczny zespół trzykrotnie mierzył się z "Kolejorzem". Jeszcze w rundzie zasadniczej byliśmy świadkami niebywałej historii. W 28. kolejce Legia pojechała do Poznania i wydawało się, że przegra te zawody, jednak najpierw Maciej Dąbrowski doprowadził do remisu, zaś stadion uciszyło trafienie Kaspera Hamalainena w doliczonym czasie gry. Mecz zakończył się wynikiem 2-1 dla Legii. W fazie mistrzowskiej ekipa Jacka Magiery wygrała 2-0 i dzięki tej wygranej wskoczyła na fotel lidera na trzy kolejki przed końcem sezonu. Słowem - krok milowy na drodze do tytułu! Jesień to już pamiętne i bolesne 0-3 w Poznaniu, a potem słowa Romeo Jozaka o panienkach i do tego komitet powitalny. Powiedzieć, że atmosfera była ciężka, to nic nie powiedzieć. Niemniej jednak był to punkt zwrotny dla Legii, która od połowy października zaczęła kroczyć od zwycięstwa do zwycięstwa i do końca roku dotarła zaledwie z jednym remisem oraz dwiema porażkami na koncie.

MISTRZOSTWO - to, że drużyna zapewnia sobie mistrzostwo kraju w ostatniej kolejce, to jak najbardziej normalna rzecz. Podobnie było w przypadku Legii, choć okoliczności były kuriozalne. Szczególnie, że bezbramkowy remis z Lechią Gdańsk równie dobrze mógł pozbawić tytułu stołeczną ekipę. Wystarczyło, że Jagiellonia Białystok pokona Lecha Poznań. To mogło stać się jeszcze 10 minut po zakończonym spotkaniu przy Ł3. Atmosfera wyczekiwania, wpatrywanie się w monitory, odrobina nerwówki, ale stało się. Trzynasty raz tytuł najlepszej drużyny w Polsce przypadł naszej drużynie. Obowiązek spełniony, cel minimum osiągnięty.

NAPASTNICY - Nemanja Nikolić czy Aleskandar Prijović to dwaj goście, którzy zapewniali należytą jakość w ataku Legii. Szczególnie "Niko" był zawodnikiem, na którego można było liczyć. Obu nie ma przy Łazienkowskiej od roku. W ich miejsce ściągnięto Tomasa Necida. Liczono na błysk Kaspera Hamalainena, a i Michał Kucharczyk został przesunięty ze skrzydła na szpicę. Dodajmy jeszcze zdrowego Miroslava Radovicia i błysk geniuszu Vadisa i jakoś to się kręciło. Jednak Jacek Magiera nie miał prawdziwego egzekutora, na którego mógł liczyć. Niestety, letnie transfery nie przyniosły lekarstwa na bolączkę Legii. Do Warszawy wrócił Jarosław Niezgoda, ściągnięto Armando Sadiku i to w reprezentancie Albanii upatrywano w nim zbawcy. Nic z tego. To 22-latek często ratował skórę kolegom, zapewniając skromne zwycięstwa jesienią.

OPRAWA - "Nieznani Sprawcy" wielokrotnie przebijali się do światowej czołówki sceny ultras. Niezwykłe sektorówki, oryginalne hasła, kartoniady, całość okraszona pirotechniką w solidnych ilościach - to znamy. Tym razem "NS-i" przygotowali oprawę, która odbiła się głośnym echem na całym świecie. Miała ona miejsce przy okazji meczu z FK Astana i upamiętniała 73. rocznicę Powstania Warszawskiego.



PENSJE - temat, który spędza sen z powiek księgowym pracujących w naszym klubie. Kiedyś bulwersowano się, że Kasper Hamalainen inkasuje ok. 400 tys. euro rocznie. Dziś takie pieniądze nie robią na nikim wrażenia. Szczególne, że "Hama" ma za sobą udany okres, a dwa, że inni zarabiają od niego więcej, a nie zawsze przekłada się to na prezentowane umiejętności. Michał Żewłakow, który do niedawna piastował funkcję dyrektora sportowego przyznał otwarcie, że "żałuje najwyższego kontraktu w drużynie dla prawego obrońcy". 800 tys. euro rocznie dla Artura Jędrzejczyka może budzić, pisząc delikatnie, wątpliwości. Wspomniany wcześniej Chukwu zarabia podobno ok. pół miliona. Nic dziwnego, że przy Ł3 szuka się sposobów, aby zbilansować wydatki na płace zawodników.

RZEŹNICZAK JAKUB - trzynaście lat spędził przy Łazienkowskiej, osiągnął miano najbardziej utytułowanego legionisty. Jego licznik występów w koszulce z "eLką" na piersi zatrzymał się na liczbie 376. Doświadczony defensor zdecydował się na kontynuowanie kariery za granicą. Mówiło się o Izraelu, ale to Azerbejdżan stał się nowym domem "Rzeźnika". Nie brakowało głosów, że robi błąd, że to krok w tył. Tymczasem 31-letni zawodnik posłał niedowiarkom pstryczka w nos. 22 razy wybiegał na boisko, z czego połowę zaliczył w eliminacjach i w fazie grupowej Ligi Mistrzów! Ciężko to porówać z "osiągnięciami" legionistów w europejskich pucharach w 2017 roku.

SUKCES - zostaliśmy rozpieszczeni, rozbestwieni - jak nie mistrzostwo, to dublet, jak nie Liga Mistrzów, to faza grupowa Ligi Europy i awans do 1/16. I tak to się kręciło w minionych sezonach, sukces gonił sukces. 2017 rok wypadł blado w porównaniu do minionych 4-5 lat. Dwumecz z Ajaxem był jak deser po głównym daniu w 2016. Finał Pucharu Polski mogliśmy oglądać co najwyżej w sektorze neutralnym stadionu Narodowego. O jesiennych zmaganiach na europejskich arenach lepiej zapomnieć. Owszem, sięgnęliśmy po mistrzostwo Polski, ale to poniekąd obowiązek.

TERMINARZ - "Widzicie, klimat był raczej zawsze przeciwko nam, no ale to jeszcze nie powód, aby mówić brzydkie wyrazy, prawda?" - słynny cytat z "Misia" idealnie może się odnosić do legijnego rozkładu jazdy. I w miejsce słowa "klimat" dajemy "terminarz". O ile wiosna toczyła się własnym, sprawdzonym rytmem, o tyle lato było napięte do granic możliwości. Od 7 lipca do 27 sierpnia legioniści rozegrali 15 spotkań! Był Superpuchar, liga, Puchar Polski i eliminacje do LM/LE. Mimo to legioniści potrafili wygrać 8 spotkań, przegrywając tylko trzykrotnie i remisując 4 razy. Brak fazy grupowej europejskich pucharów sprawił, że ekipa Romeo Jozaka mogła skupić się na harmonijnej pracy - był czas na treningi, na odpoczynek, a także na osiąganie wyników, bo 4-5 meczów w miesiącu to dla legionistów powinna być bułka z masłem.

U-19 - trzecie mistrzostwo Polski z rzędu, a także ponowny start w europejskich pucharach. To sukcesy podopiecznych Piotra Kobiereckiego, czyli Legii U-19. Najpierw świętowaliśmy wygraną w Centralnej Lidze Juniorów, a następnie przyszły zmagania na arenie międzynarodowej. Liga Młodzieżowa (UEFA Youth League) zaczęła się od wyprawy na Islandię, z której stołeczny zespół wracał w dobrych nastrojach po pokonaniu 3-1 Breidablik. W Warszawie bezbramkowy remis dał awans do II rundy, w której czekał Ajax Amsterdam. Rywalizacja z Holendrami zaczęła się od bolesnego 1-4 przy Ł3, jednak na wyjeździe górą byli legioniści. I choć z awansu cieszyli się rywale, to zwycięstwo 2-0 z jedną z najlepszych akademii piłkarskich w Europie mogło dać powody do zadowolenia.

WYJAZDY - dziesięć wyjazdowych zwycięstw w lidze nie mogło umknąć uwadze kibiców. Szczególnie, że to rekord w historii naszego klubu. Legia kroczyła wiosną na obcych boiskach od zwycięstwa do zwycięstwa. Niestety, wraz ze startem nowego sezonu coś się zacięło. Stołeczna jedenastka, grająca latem na trzech frontach, musiała uznać wyższość rywali m.in. w Zabrzu, Niecieczy czy Lubinie. Ponadto jesienią nie przywieźliśmy punktów z Białegostoku, Poznania, Kielc i Niecieczy (mecz z Sandecją).

ZAKOCHANY - "Najdziwniejsza sprawa, której początkowo nie zakładaliśmy, jest taka, że Vadis troszkę zakochał się w Warszawie...." - takie słowa miał usłyszeć Krzysztof Stanowski od agenta Vadisa podczas imprezy z okazji zdobycia mistrza kraju. Słowa te rozbudziły nadzieje kibiców Legii, że VOO faktycznie pozostanie w Warszawie. Odjidja-Ofoe zrealizował cel, który sobie stawiał trafiając do Polski. Odbudował się piłkarsko, ale uznał, że chce dalej się rozwijać w innym klubie. I choć Dariusz Mioduski negocjował pozostanie Belga, to ten wybrał ciepłą Grecję. "Miłość za hajs to nie miłość".

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.