REKLAMA

Z kart historii

(Ponad) Pięćdziesiąt lat minęło... Odcinek 13.

Łukasz Jabłoński, źródło: Legionisci.com

Niewiele brakowało, a w maju 1970 roku piłkarze Legii Warszawa zagraliby w finale Pucharu Europy przeciwko Celtic FC. Jednakże to zawodnicy holenderskiego Feyenoordu Rotterdam wykorzystali swoją szansę na zdobycie najcenniejszego trofeum w europejskim futbolu. Legioniści zdołali za to obronić miano najlepszego zespołu w kraju. Dzięki temu mogli po raz drugi z rzędu wziąć udział w rozgrywkach przeznaczonych dla ówczesnych mistrzów europejskich lig. Czy wśród piłkarzy „wojskowych” pojawiły się myśli, że poprawią swoje osiągnięcie i tym razem to oni wyjdą na murawę Wembley, aby zdobyć Puchar Mistrzów, który był już tak blisko, a jednak, jak się okazało, tak daleko?

Odcinek 1. - Jak wyglądały dawniej rozgrywki pucharowe?
Odcinek 2. - Wyprawa do Aradu
Odcinek 3. - Kanonada
Odcinek 4. - Nieoceniona pomoc Dygata
Odcinek 5. - Kazimierz. Piłkarz, który został „Generałem”
Odcinek 6. - „Transakcja” potyczek Legii z „Galatą”
Odcinek 7. - Remis nad Bosforem na wagę złota
Odcinek 8. - Druga młodość „Kiciego”
Odcinek 9. - Bezbramkowy niedosyt
Odcinek 10. - „Przyłapani” na dewizach
Odcinek 11. - Koniec pucharowej kariery w Rotterdamie
Odcinek 12. - Epilog, czyli Puchar Europy dla Holendrów, a w Warszawie mistrzostwo „nagrodą pocieszenia”

Cz. 13. Do boju Legio marsz, czyli IFK Göteborg na pierwszy ogień.

Ów rok 1970 można uznać jako okres szczytowy w historii sekcji piłkarskiej warszawskiego klubu w XX wieku. W szeregach „wojskowych” widoczne były radość i optymizm po obronie mistrzowskiego tytułu. Ich postawa w rozgrywkach europejskich została doceniona nie tylko przez kibiców warszawskiego potentata. Przed rozpoczęciem kolejnego sezonu prezes klubu, Zygmunt Huszcza, spotkał się w Warszawie z przedstawicielem polskich kombatantów w Holandii, W. Wróblewskim. Panowie nawzajem wręczyli sobie podarunki. Byli żołnierze I Dywizji Pancernej docenili dokonania stołecznego zespołu fundując piłkarskie koszulki, a w zamian otrzymali od gen. Huszczy pamiątkowe proporczyki, znaczki klubowe i wydawnictwo, poświęcone historii Legii. Ten niecodzienny wówczas gest został odnotowany w „Życiu Warszawy”. Warto zauważyć, iż w okresie zimnej wojny takie kontakty pomiędzy przedstawicielami Ludowego Wojska Polskiego a weteranami II wojny światowej żyjącymi na Zachodzie nie były mile widziane przez komunistyczne władze.

8 lipca w sali konferencyjnej hotelu „Du Rhone” w Genewie odbyło się w losowanie szesnastej edycji PEMK. W ceremonii wzięło udział wielu działaczy i dziennikarzy, w tym prezydent UEFA, Szwajcar Gustav Wiederkehr. Do turnieju zgłosiły się 33 drużyny, stąd konieczna była po raz kolejny do wyłonienia jedna para w ramach rundy wstępnej. Po raz pierwszy w historii UEFA zadecydowała o rozstawieniu najsilniejszych zespołów, aby zapobiec ich przedwczesnemu wyeliminowaniu. Wśród nich znaleźli się półfinaliści z ubiegłego sezonu. Zatem Legia została rozstawiona i trafiła na szwedzki IFK Göteborg. Edward Potorejko, czyli „szef klubu”, przyjął z zadowoleniem taki werdykt losu (wypowiedź dla „Przeglądu Sportowego”, nr 82 z 1970 r.): Dotychczas nasi piłkarze nie mieli okazji grać z tym klubem: spotkaliśmy się z Norkköping (zapewne chodziło o mecz z 1946 r. zakończony remisem 1:1 – przyp. aut.) i z tego kontaktu mamy bardzo przyjemne wspomnienia. Szwedzi grają dobrze w piłkę i są bardzo kulturalnym przeciwnikiem. Jesteśmy przekonani, że Warszawa zobaczy piękny mecz, a my pozyskamy jeszcze jeden klub, z którym utrzymywać będziemy przyjacielskie stosunki. Naszych piłkarzy stać na zwycięstwo nad Göteborgiem.

Do nowego sezonu „wojskowi” przygotowywali się w Ustrzykach Dolnych. Ich kadra została wzmocniona Lesławem Ćmikiewiczem, o którego starania czynił również Górnik. Ponadto z drugoligowego Śląska Wrocław miał przybyć perspektywiczny bramkarz – Jan Tomaszewski, ale na Łazienkowską trafił pół roku później. Decyzja o przeniesieniu tych zawodników z urzędu została uchwalona przez Prezydium Zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej na pisemny wniosek obydwu zawodników i po pozytywnym zaopiniowaniu jej przez Wydział Szkolenia i Wydział Ligi PZPN (uchwała nr 20/70 w sprawie właściwej gospodarki kadrowo-szkoleniowej w interesie czołowych drużyn). Wiceprezes PZPN-u, Karol Bergtal, na łamach „Przeglądu Sportowego” (nr 92 z 1970 r.) tłumaczył: Sprawa przenoszenia zawodników bez zgody ich klubów (…) jest wprawdzie bardzo niepopularna, ale konieczna ze względu na ogólne interesy piłkarstwa. Klub, któremu zabrano zawodnika, będzie miał prawie zawsze wiele argumentów, przemawiających przeciw takiej decyzji, ale nasz związek musiał kiedyś zrobić pierwszy krok, prowadzący do celu, jakim od lat jest stworzenie dobrej reprezentacji i zbudowania kilku klubów na wysokim poziomie. Inaczej mówiąc, musimy stworzyć silne kluby, aby z ich zawodników zmontować silną reprezentację. Zdaniem Grzegorza Aleksandrowicza, reakcja PZPN-u w sprawie odpowiedniej polityki kadrowej klubów była adekwatna. Innym nierozwiązanym wówczas problemem była nadmierna fluktuacja trenerów, ale w przypadku Legii mieliśmy stabilizację. Szkoleniowcem pozostał Edmund Zientara, którego celem zapewne było utrzymanie, a następnie poprawienie osiągnięć z poprzedniego sezonu. Drużyny nie opuścił w tamtym czasie żaden wartościowy zawodnik z podstawowej jedenastki oraz kluczowi rezerwowi, co w obecnych czasach byłoby nierealne do spełnienia.

Pierwsze sparingi to zwycięstwa nad zespołami z niższych lig: ze Stalowej Woli (4:2) i Wisłoką Dębica (6:2). Natomiast na początku sierpnia, tuż przed startem ligi, legioniści zmierzyli się na swoim stadionie z wicemistrzem i zdobywcą pucharu NRD - ASK Vorwärts Berlin. W przerwie między sezonami stołeczny obiekt został odnowiony. Nawierzchnia boiska, które po półfinale z Feyenoordem było mocno wyeksploatowane, została doprowadzona do odpowiedniego stanu. Do wymiany przygotowywano także reflektory, gdyż na jakość oświetlenia narzekali przyjezdni, szczególnie zagraniczni sędziowie i zawodnicy. Nieoczekiwanie goście ze wschodniej części Berlina prowadzili do przerwy 3:0, a gdy na początku drugiej połowy Deyna i Stachurski pokonali Zulkowskiego, wydawało się, że jest szansa na uratowanie remisu. Jednakże piłkarze ze stolicy NRD nie dali się więcej zaskoczyć, a sami zadali jeszcze jeden skuteczny cios i ostatecznie wygrali 4:2. Słabo wypadła obrona legionistów. W tym czasie rozstrzygnęła się kwestia zdobywcy Pucharu Polski, z którego warszawianie odpadli w czerwcu w półfinale z Ruchem. Ich pogromca, ówczesny wicemistrz, przegrał w finale na Stadionie Śląskim 1:3 z trzecim Górnikiem. Zatem zabrzanie mieli okazję po raz kolejny wystąpić w Pucharze Zdobywców Pucharów, a czekał na nich uprzednio wylosowany duński Aalborg BK. Chorzowianom na pocieszenie pozostał występ w Pucharze Miast Targowych. Co ciekawe, w tamtym sezonie, który okazał się ostatnim dla tych rozgrywek, kolejnym reprezentantem naszej ligi był po raz pierwszy GKS Katowice, siódma drużyna poprzedniego sezonu, a nie czwarta Polonia Bytom, która w 1970 r. uczestniczyła w Pucharze Intertoto, podobnie jak piąte Zagłębie Sosnowiec, szósta Gwardia Warszawa i ósma Wisła Kraków. Być może wynikało to z tego, iż działacze Polonii nie zgłosili swojej ekipy do tego międzynarodowego turnieju. Natomiast oprócz finalistów Pucharu Polski i katowiczan uczynili to przedstawiciele krakowskiej Wisły i Stali Rzeszów, których to ostatecznie w tej edycji rozgrywek nie uwzględniono.

W inauguracyjnym spotkaniu ligowym na Łazienkowskiej z bytomską Polonią „wojskowi” zagrali w zestawieniu: Grotyński, Stachurski, Z. Blaut, Zygmunt, Trzaskowski, Brychczy (od 46 minuty Ćmikiewicz), Deyna, B. Blaut (od 58 minuty Małkiewicz), Żmijewski, Pieszko, Gadocha. Według relacji z „Życia Warszawy” z 9-10 sierpnia 1970 r.: Zanim rozpoczęła się gra, Legii wręczony został puchar za zdobycie mistrzostwa w minionym sezonie. I to był dla gospodarzy oraz ich kibiców jedyny przyjemny moment meczu. Potem było już niewiele oklasków, a jeśli kogoś oklaskiwano, to raczej gości. Od początku nastawieni defensywnie – bytomianie czujnie powstrzymywali ataki Legii. Nie było jednak „murowania” bramki, lecz wybijanie przeciwnika z rytmu, przy czym poloniści nie zapominali o kontratakach przy każdej sposobności. Legioniści mieli przez całą pierwszą połowę optyczną przewagę, lecz wskutek zbyt wolnego rozgrywania akcji nie potrafili zaskoczyć obrony przeciwnika. Po przerwie niewiele się zmieniło. Ćmikiewicz, który zastąpił Brychczego nie wniósł nic nowego, nie poderwał też wojskowych Małkiewicz, zastępujący kontuzjowanego B. Blauta. Ciągle grano bez tempa i choć w tym okresie częściej oddawano strzały na bramkę Brola, ten nie dał się zaskoczyć. Nawet w 62 min., kiedy to Pieszko wykonywał rzut karny. Brol potrafił odbić piłkę, co świadczy o jego formie jak najlepiej, a wprost przeciwnie o niefortunnym strzelcu. Polonia dała pokaz konsekwentnej taktyki, obliczonej na remis. A niewiele brakowało, by przekroczyła swój plan, jednak tuż przed końcem Chojnacki spudłował w sytuacji sam na sam z Grotyńskim. W sumie – goście mogą się cieszyć, a legioniści na pewno nie mają powodu do dumy. Z formą całego zespołu jest naprawdę kiepsko. Trudno doprawdy kogoś pochwalić. Bezbramkowy remis to powtórka rezultatu ze spotkania z tym samym rywalem z końca poprzedniego sezonu. Dużo lepiej warszawianie wypadli w Rzeszowie, gdzie po dwóch golach Gadochy i jednym Żmijewskiego pokonali miejscową Stal 3:1, z którą w rundzie wiosennej przegrali. Po tych dwóch meczach udali się na krótkie tournée do Francji, gdzie skonfrontowali się ze znanym z bojów w Pucharze Europy AS Saint-Étienne oraz paryskim pierwszoligowcem, Red Starem. Tym razem mistrzowie Francji okazali się lepsi od legionistów (więcej m.in. o tym spotkaniu). Cztery gole za to zainkasowali od „wojskowych” paryżanie, a L'Équipe zamieściła nad sprawozdaniem nagłówek: „Legia upokorzyła Red Star”. Jedynym minusem francuskiej eskapady okazały się urazy młodszego z braci Blautów (do składu wrócił dopiero pod koniec rundy) i Pieszki. Kolejny etap przygotowań do dalszej części rundy jesiennej i nadchodzących europejskich zmagań pokazał, iż forma zespołu stopniowo rosła.

Łukasz Jabłoński

Internet:
https://kassiesa.net/uefa/data/index.html
https://www.uefa.com/uefachampionsleague/history/seasons/1970/
Bibliografia:
Bołba Wiktor, Dawidziuk Adam, Karpiński Grzegorz, Piątek Robert, Legia Warszawa 1916 ⸜ 2016, Warszawa 2017.
Brychczy Lucjan, Kalinowski Grzegorz, Bołba Wiktor, Kici. Lucjan Brychczy – legenda Legii Warszawa, Warszawa 2014.
Gowarzewski Andrzej, Szczepłek Stefan, Szmel Bożena Lidia i in., Legia to potęga. Prawie 90 lat prawdziwej historii, „Kolekcja klubów”, t. 9, Katowice 2004.
Gowarzewski Andrzej, Mucha Zbigniew, Szmel Bożena Lidia i in., Legia najlepsza jest…, „Kolekcja klubów”, t. 13, Katowice 2013.
Kołtoń Roman, Deyna, czyli obcy, Poznań 2014.
„Nasza Legia” z lat 1997-2008.
„Przegląd Sportowy” i „Życie Warszawy” z przełomu lat 60-tych i 70-tych.
Szczepłek Stefan, Deyna, Legia i tamte czasy, Warszawa 2012.
Wójkowski Kamil, Legia Warszawa w europejskich pucharach. Historia klubu i jego kibiców na piłkarskich arenach, Żelechów 2013.
Plus materiały autora.

Odcinek 1. - Jak wyglądały dawniej rozgrywki pucharowe?
Odcinek 2. - Wyprawa do Aradu
Odcinek 3. - Kanonada
Odcinek 4. - Nieoceniona pomoc Dygata
Odcinek 5. - Kazimierz. Piłkarz, który został „Generałem”
Odcinek 6. - „Transakcja” potyczek Legii z „Galatą”
Odcinek 7. - Remis nad Bosforem na wagę złota
Odcinek 8. - Druga młodość „Kiciego”
Odcinek 9. - Bezbramkowy niedosyt
Odcinek 10. - „Przyłapani” na dewizach
Odcinek 11. - Koniec pucharowej kariery w Rotterdamie
Odcinek 12. - Epilog, czyli Puchar Europy dla Holendrów, a w Warszawie mistrzostwo „nagrodą pocieszenia”

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.