fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

(Ponad) Pięćdziesiąt lat minęło... Odcinek 18.

Łukasz Jabłoński

Niewiele brakowało, a w maju 1970 roku piłkarze Legii Warszawa zagraliby w finale Pucharu Europy przeciwko Celtic Glasgow. Jednakże to zawodnicy holenderskiego Feyenoordu Rotterdam wykorzystali swoją szansę na zdobycie najcenniejszego trofeum w europejskim futbolu. Legioniści zdołali za to obronić miano najlepszego zespołu w kraju. Dzięki temu mogli po raz drugi z rzędu wziąć udział w kampanii przeznaczonej dla ówczesnych mistrzów europejskich lig. Czy wśród piłkarzy „wojskowych” pojawiły się myśli, że poprawią swoje osiągnięcie i tym razem to oni wyjdą na murawę Wembley, aby zdobyć Puchar Mistrzów, który był już tak blisko, a jednak, jak się okazało, tak daleko? Po porażce 0:1 ze Standardem Liège sytuacja kadrowa legionistów przed rewanżem w 1/8 finału PEMK była trudna i wymagała działań, które wkraczały także w świat ówczesnej polityki. Na szczytach władzy znajdowali się jeszcze ludzie związani z reżimem Gomułki i to ich decyzje miały wpływ na przebieg dwumeczu z mistrzem Belgii.

Odcinek 1. - Jak wyglądały dawniej rozgrywki pucharowe?
Odcinek 2. - Wyprawa do Aradu
Odcinek 3. - Kanonada
Odcinek 4. - Nieoceniona pomoc Dygata
Odcinek 5. - Kazimierz. Piłkarz, który został „Generałem”
Odcinek 6. - „Transakcja” potyczek Legii z „Galatą”
Odcinek 7. - Remis nad Bosforem na wagę złota
Odcinek 8. - Druga młodość „Kiciego”
Odcinek 9. - Bezbramkowy niedosyt
Odcinek 10. - „Przyłapani” na dewizach
Odcinek 11. - Koniec pucharowej kariery w Rotterdamie
Odcinek 12. - Epilog, czyli Puchar Europy dla Holendrów, a w Warszawie mistrzostwo „nagrodą pocieszenia”
Odcinek 13. - Do boju Legio marsz, czyli IFK Göteborg na pierwszy ogień
Odcinek 14. - I cóż, „wojskowi” koncertowo zagrali w Szwecji...
Odcinek 15. - Wojskowi bombardierzy mieli w Warszawie trudniejszą przeprawę z IFK
Odcinek 16. - Puchar Miast Targowych
Odcinek 17. - Derby na 1:0 i 0:1 w Leodium, czyli jaki przeciwnik, taki rezultat…



Cz. 18. Powrót „Jojo”.
W tamtym czasie nie tylko „wojskowi” pozostali w grze o awans do ćwierćfinału najważniejszych europejskich rozgrywek klubowych. W pierwszym meczu drugiej rundy Pucharu Zdobywców Pucharów Górnik pokonał w Izmirze 1:0 po golu Lubańskiego zespół Göztepe, co stawiało zabrzan w zdecydowanie lepszej sytuacji niż warszawian. Spotkania rewanżowe miały zostać rozegrane po dwóch tygodniach, zatem legioniści mieli trochę czasu na odpowiednie przygotowania. Wcześniej jednak nastąpiła kolejna przerwa na mecz reprezentacji która okazała się pożegnaniem trenera Koncewicza. Tym razem 25 października 1970 r. w Pradze doszło do towarzyskiej potyczki z Czechosłowacją, w której zagrało aż pięciu piłkarzy Legii: Grotyński, Stachurski, Ćmikiewicz, Gadocha i B. Blaut, który pod koniec pierwszej połowy strzelił bramkę na 2:0 dla Polski. W drugiej połowie gospodarze wyrównali. Remis 2:2 z silnym rywalem, który wcześniej wystąpił na meksykańskim mundialu, aczkolwiek bez sukcesu (trzy porażki w fazie grupowej), nie wpłynął na późniejszą decyzję prezesa PZPN-u, Wiesława Ociepki.

Pod koniec października w 1/16 finału Pucharu Polski „wojskowi” (bez kontuzjowanego Pieszki) łatwo uporali się w Piotrkowie z trzecioligową Concordią Piotrków Trybunalski, wygrywając 5:0. Hat-trickiem popisał się Deyna, a po jednym trafieniu zanotowali Ćmikiewicz i Stachurski. Ostatnie spotkanie w barwach Legii zagrał jeden ze zmienników, zasłużony dla jej barw w latach 60-tych Henryk Apostel. 2 listopada 1970 r. legioniści odbyli intensywny trening na bocznym boisku przy Łazienkowskiej i spotkali się ze stołeczną młodzieżą w lokalu Klubu Olimpijczyka przy ulicy Frascati, a następnie udali się na przedmeczowe zgrupowanie do podwarszawskiego ośrodka „Pod Dębami”, w którym nieraz w spokoju przygotowywali się do trudnych pucharowych konfrontacji. Jedną z form motywacji dla piłkarzy na pewno były otrzymane wcześniej w GKKFiT (Główny Komitet Kultury Fizycznej i Turystyki) brązowe medale „za wybitne osiągnięcia sportowe”. Jednak trener Zientara miał poważny problem z zestawieniem składu na to spotkanie. Duża ilość urazów, zwłaszcza Jana Pieszki oraz zawieszenie Janusza Żmijewskiego, będące konsekwencją afery przemytniczej z poprzedniego sezonu, nie ułatwiały przygotowań do najważniejszego spotkania w tym momencie sezonu. Trzeba było podjąć wiele działań, aby do pucharowego boju wyszła najsilniejsza w tamtym czasie jedenastka. Ważną rolę w zespole odgrywał doktor Henryk Soroczko, któremu udało się doprowadzić Pieszkę do takiego stanu, aby mógł wyjść na boisko. Dużo bardziej skomplikowana była sprawa dotycząca przywrócenia do drużyny Żmijewskiego.

Przypomnę, że po aferze celno-dewizowej Żmijewski i Grotyński do końca sezonu 1969/70 mogli grać. PZPN ukarał obydwu graczy grzywnami (według pierwszego z nich była to kwota 15 tysięcy złotych i klub miał pomóc w jej spłacie), ponieważ w wypadku kar dyscyplinarnych nawet w zawieszeniu nie występowaliby w jakichkolwiek oficjalnych spotkaniach. Wydawało się, iż sprawa została na tyle wygaszona, że jej uczestnikom nie będą więcej grozić wszelkie nieprzyjemności. Wobec takiego obrotu wypadków, sprawa przestępstwa dewizowego była coraz bardziej nagłaśniana przez posłusznych ówczesnej władzy dziennikarzy. Aby nie nadwątlać reputacji armii, po naciskach ze strony centralnych władz partyjnych zarząd klubu zdecydował się na początku września ukarać Żmijewskiego jednoroczną dyskwalifikacją. Grotyńskiego oszczędzono, gdyż miał na koncie mniejsze przewinienie niż „Jojo”, a ponadto w klubie nie było doświadczonego dublera na jego pozycję, o czym głośno nie wspominano. Zatem od meczu ligowego z GKS-em Katowice Żmijewski, pomimo dobrej formy (trzy bramki w pierwszych trzech ligowych kolejkach), został odsunięty od oficjalnych gier i otrzymał zakaz wyjazdów za granicę, chociaż niejednoznaczna jest sprawa z jego ewentualnym występem w roli rezerwowego w Göteborgu, o czym wcześniej pisałem tutaj.

Jeżeli zagrałby w spotkaniu ze Szwedami i informacja ta zostałaby podana oficjalnie, klub i zawodnik mieliby spore nieprzyjemności. Skoro meczu nie było w telewizji, a na miejscu było niewielu polskich dziennikarzy to mogło być tak, że nikt się nie zorientował ze zmianą albo celowo została przemilczana. Jak było naprawdę? Pewne jest to, iż po ogłoszeniu decyzji o zawieszeniu forma doświadczonego piłkarza pogorszyła się m.in. z powodu zbyt luźnego podejścia do życia, o czym sam zainteresowany wspomniał w wywiadzie przytoczonym na oficjalnej stronie Legii.

Sytuacja zmieniła się przed rewanżowym pojedynkiem ze Standardem Liège. Jak wspominał Żmijewski: W sobotę poprzedzającą mecz ze Standardem spotkaliśmy się z kilkoma kolegami z Gwardii, m.in.: Ryśkiem Szymczakiem, Jurkiem Kielakiem w 'Tokaju' i zdrowo pobankietowaliśmy. Jeszcze mi nieźle szumiało w głowie, kiedy w niedzielę rano zadzwonił telefon i w słuchawce usłyszałem głos Jacka Gmocha, który mówił bym o godz. 11. stawił się na indywidualnym treningu na Legii. Pogoda wtedy była fatalna, w dodatku 'Szczęka' tak mnie przeciągnął, iż myślałem, że 'zdechnę'. Po zajęciach Jacek dał mi coś do zrozumienia, mówiąc, że być może w środę zagram ze Standardem. (…) Nie dość, że byłem wówczas zmęczony, to oblały mnie zimne poty. Pomyślałem – co to będzie? Przecież nie za bardzo przykładałem się do treningów, w dodatku ta sobotnia balanga... O powrót piłkarza zabiegał trener Zientara. Potrzebny był mu doświadczony zawodnik, otrzaskany z europejskimi pucharami. Belgowie obawiali się go, gdyż pamiętali, że „Jojo” trzy lata wcześniej popisał się hat-trickiem właśnie w Brukseli w wygranym 4:2 spotkaniu reprezentacji Polski z Belgią w ramach eliminacji mistrzostw Europy. Natomiast w poprzednim sezonie jego dwa trafienia przyczyniły się do wyeliminowania UT Arad.

Coraz bliżej było do meczu, a sprawa nadal nie była wyjaśniona. Na łamach „Przeglądu Sportowego” (nr 132 z 1970 r.) pojawił się apel Bernarda Blauta zatytułowany Bardzo prosimy o doping: Będziemy walczyli o zwycięstwo nad Standardem, wkładając maksimum sił i umiejętności (…) Przeciwnik jest bardzo mocny, ma wyrównany zespół we wszystkich formacjach i wielu zawodników o wysokich kwalifikacjach indywidualnych. Nie stoimy jednak na straconej pozycji i jeśli tylko gra będzie układała się po naszej myśli, jesteśmy w stanie strzelić Belgom tyle bramek, ile będzie potrzeba do awansu. Szkoda, że nie możemy wystąpić w najsilniejszym składzie. Z Pieszką w ataku nasza sytuacja byłaby dużo łatwiejsza. Pieszko został uderzony w żebra w pierwszym meczu w Liege; myśleliśmy, że wyleczy się do rewanżu, ale właśnie teraz odczuwa największe bóle i nie może grać. Bardzo prosimy kibiców o doping, zwłaszcza w momentach, kiedy będziemy przeżywali ciężkie chwile. Gwizdy po nieudanych akcjach nie pomagają w grze! Co ciekawe, przez kilka nocy przed tym spotkaniem ze stadionu „ginęły” klubowe flagi, które miały zostać później wykorzystane przez kibiców jako jeden z atrybutów do wsparcia zawodników.

Ostatecznie Zarząd WKS Legia po dwóch miesiącach odwiesił Żmijewskiego, chociaż zachowano wówczas jeszcze karę zabraniającą zagranicznych wyjazdów. Jednakże decyzja nie była jednomyślna, gdyż niektórzy członkowie zarządu nie chcieli zaakceptować złożonego wniosku o zniesienie zakazu uczestnictwa w zawodach sportowych wobec doświadczonego zawodnika. Opinii publicznej podano do wiadomości, iż opiekę nad nim przejął Związek Młodzieży Socjalistycznej, którego szefem w Legii był lekkoatleta Andrzej Badeński. Z nim „Jojo” miał się kolegować i wielokrotnie miło spędzać czas, a tuż przed kluczowym meczem rzekomo miał zostać przez niego zresocjalizowany. Był to oczywiście wybieg, mający na celu usankcjonować przed partią i społeczeństwem jego występ. Żmijewski po latach stwierdził, iż: Była to kolejna bzdura, wymyślona na użytek władz partyjnych. Sprawę mojego odwieszenia wałkowano na wyższym szczeblu do ostatniej chwili, ze strony klubu w rozmowy mocno zaangażowany był płk. Edward Potorejko i to on przekonał gen. Zygmunta Huszczę i prominentów z KC, żeby mnie odwiesić. O tym, że zagram w tym meczu, dowiedziałem się na kwadrans przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Takie oczekiwanie było straszne. Wtedy pierwszy raz w karierze zdarzyło mi się, że przed meczem dostałem rozstroju żołądka. Ostatecznie wybiegłem na boisko. Stadion na mój widok eksplodował, kibice bez przerwy skandowali moje nazwisko, to była chwila, na której wspomnienie przeszywają mnie ciarki. Można zauważyć, że w tamtym momencie kluczowi działacze „wojskowych”, czyli przede wszystkim Potorejko i Huszcza, mieli na tyle silną pozycje w armii i w obrębie partii, iż byli w stanie przeforsować takie rozwiązanie sprawy. Sprawy, którą można było dużo wcześniej rozwiązać w sposób klarowny, ale z przyczyn politycznych nie było to możliwe, ponieważ w tym czasie w obrębie partii i resortów siłowych różne frakcje zacięcie rywalizowały o wpływy i sprawczość. Ta bezpardonowa walka wpływała też niestety na losy sportowców i klubów. O sprawie nie chcieli zapomnieć wrogo nastawieni do Legii niektórzy dziennikarze i partyjniacy. W „Przeglądzie Sportowym” (nr 133 z 1970 r.) redaktor o pseudonimie „Jot” w artykule pt. Kto tu kpi? napisał: Nikomu, a Legii w szczególności nie przyszłoby chyba nawet do głowy wpaść na taki pomysł, który mógłby za jednym zamachem zrujnować mozolnie budowany przez działaczy autorytet wychowawczy. Wzmocnienie Legii za taką cenę?

Internet:
https://kassiesa.net/uefa/data/index.html
https://legia.com/pilka-nozna/niezapomniane-mecze-legii-legia-warszawa-standard-liege-20-awans-i-koncert-gry-zmijewskiego/8933
https://legia.com/z-archiwum-naszej-legii-pierwszy-playboy-legii-[historia]/15993
Bibliografia:
Bołba Wiktor, Dawidziuk Adam, Karpiński Grzegorz, Piątek Robert, Legia Warszawa 1916 ⸜ 2016, Warszawa 2017.
Brychczy Lucjan, Kalinowski Grzegorz, Bołba Wiktor, Kici. Lucjan Brychczy – legenda Legii Warszawa, Warszawa 2014.
Gowarzewski Andrzej, Mistrzostwa Polski. Stulecie, t. 8, Katowice 2021.
Gowarzewski Andrzej, Szczepłek Stefan, Szmel Bożena Lidia i in., Legia to potęga. Prawie 90 lat prawdziwej historii, „Kolekcja klubów”, t. 9, Katowice 2004.
Gowarzewski Andrzej, Mucha Zbigniew, Szmel Bożena Lidia i in., Legia najlepsza jest…, „Kolekcja klubów”, t. 13, Katowice 2013.
Kołtoń Roman, Deyna, czyli obcy, Poznań 2014.
„Nasza Legia” z lat 1997-2008.
„Przegląd Sportowy” i „Życie Warszawy” z przełomu lat 60-tych i 70-tych.
Szczepłek Stefan, Deyna, Legia i tamte czasy, Warszawa 2012.
Wójkowski Kamil, Legia Warszawa w europejskich pucharach. Historia klubu i jego kibiców na piłkarskich arenach, Żelechów 2013.
Plus materiały autora.


Odcinek 1. - Jak wyglądały dawniej rozgrywki pucharowe?
Odcinek 2. - Wyprawa do Aradu
Odcinek 3. - Kanonada
Odcinek 4. - Nieoceniona pomoc Dygata
Odcinek 5. - Kazimierz. Piłkarz, który został „Generałem”
Odcinek 6. - „Transakcja” potyczek Legii z „Galatą”
Odcinek 7. - Remis nad Bosforem na wagę złota
Odcinek 8. - Druga młodość „Kiciego”
Odcinek 9. - Bezbramkowy niedosyt
Odcinek 10. - „Przyłapani” na dewizach
Odcinek 11. - Koniec pucharowej kariery w Rotterdamie
Odcinek 12. - Epilog, czyli Puchar Europy dla Holendrów, a w Warszawie mistrzostwo „nagrodą pocieszenia”
Odcinek 13. - Do boju Legio marsz, czyli IFK Göteborg na pierwszy ogień
Odcinek 14. - I cóż, „wojskowi” koncertowo zagrali w Szwecji...
Odcinek 15. - Wojskowi bombardierzy mieli w Warszawie trudniejszą przeprawę z IFK
Odcinek 16. - Puchar Miast Targowych
Odcinek 17. - Derby na 1:0 i 0:1 w Leodium, czyli jaki przeciwnik, taki rezultat…

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.